REKLAMA

Oto odpowiedź Volvo na jedno z najważniejszych pytań dotyczących autonomicznych pojazdów

Kto będzie winny, kiedy dojdzie do kolizji albo wypadku z udziałem autonomicznego samochodu? To pytanie jest jednym z najważniejszych, jeśli chodzi o przyszłość motoryzacji taką, jaką widzą ją producenci aut - przyszłość , w której kierowca jest kierowcą już właściwie tylko z nazwy, bo przez większość czasu za prowadzenie pojazdu odpowiada sam pojazd i obecne w nim systemy. Teraz otrzymaliśmy pierwszą odpowiedź.

08.10.2015 11.50
Oto odpowiedź Volvo na jedno z najważniejszych pytań dotyczących autonomicznych pojazdów
REKLAMA
REKLAMA

I to odpowiedź prawdopodobnie najbardziej oczywista. Za kolizje i wypadki na drodze, które zostaną spowodowane przez autonomiczny samochód, odpowiedzialność będzie ponosił w całości jego producent. Nie kierowca, który ten system uruchomił, ale właśnie producent samochodu, który przygotował cały system. Taką deklarację złożyło jak do tej pory Volvo, choć nie brakuje i innych firm, które są w stanie podążyć dokładnie tą samą drogą.

Trudno się właściwie dziwić takiemu obrotowi spraw. O ile w przypadku sporej części obecnych dziś na rynku rozwiązań faktycznie jesteśmy zmuszeni do niemal ciągłego ich nadzorowania, chociażby na wszelki wypadek, o tyle dalekie są one od tego, co można byłoby nazwać pełną autonomicznością. Jeśli natomiast mamy w pełni oddać kontrolę nad pojazdem maszynie, musimy mieć do niej absolutne zaufanie - a takiego nie możemy mieć, jeśli nie ma go nawet jego producent, nie biorąc odpowiedzialności za ewentualne braki i usterki, prowadzące w konsekwencji do niebezpiecznych sytuacji na drodze.

Najnowsza deklaracja Volvo jest więc nie tylko odpowiedzią na dręczące wiele osób pytanie, ale też po prostu deklaracją wiary w niezawodność swoich rozwiązań. Rozwiązań, które docelowo mają sprawić, że od 2020 roku nikt w samochodach tej szwedzkiej marki nie zginie.

Taki komunikat ma jednak zadziałać na jeszcze innej płaszczyźnie - ma przyspieszyć proces wprowadzania (w tym przypadku na terenie Stanów Zjednoczonych) odpowiednich przepisów regulujących poruszanie się po drogach autonomicznych samochodów i samochodów oferujących taki tryb jazdy. Niedługo może się bowiem okazać, że to właśnie to jest największym problemem tego typu samochodów. Większość producentów, w tym np. Toyota, podaje 2020 rok jako termin wprowadzenia ich do sprzedaży. Pozostały więc już mniej więcej 4 lata, żeby dostosować do nich prawo.

xc90 13

Co ciekawe, nie wszyscy producenci aut podzielają entuzjazm Volvo odnośnie ponoszenia konsekwencji za wypadki spowodowane przez ich auta i systemy, a także przyspieszenia prac związanych ze zmianą prawa. Jak informuje Fortune, chociażby Audi jest zaniepokojone próbą dostosowania prawa do technologii, które jeszcze nie istnieją. Podobnego zdania jest GM, którego przedstawiciele twierdzą, że na takie deklaracje jest jeszcze zbyt wcześnie. I choć auta produkowane przez ten koncern wyposażane są w coraz więcej systemów wspomagania i automatyzacji jazdy, pełną odpowiedzialność ponosi obecnie zawsze kierowca.

Istnieje więc ryzyko, że technologia w pewnym momencie wyprzedzi obowiązujące prawo, co może być dla producentów sporym problemem, a dla klientów dużą stratą. Kiedy bowiem przyjdzie czas na wprowadzenie odpowiednich regulacji? W momencie, kiedy technologie będą gotowe do komercyjnego wdrożenia? Dla klientów będzie to oznaczać wydłużone oczekiwanie, a dla producentów - brak możliwości sprzedawania produktów, w których przygotowanie zainwestowano miliardy dolarów. Kto zdecyduje o tym, że już nadszedł właściwy moment?

REKLAMA

Deklaracja Volvo oraz innych producentów, którzy prawdopodobnie w końcu i tak pójdą w ślady Szwedów, wiąże się jednak z jeszcze inną, nieco mniej przyjemną kwestią. Oznacza bowiem nic innego, niż fakt, że dane dotyczące naszego pojazdu i samej jazdy będą zbierane jeszcze skrupulatniej niż do tej pory. W ten sposób firmy z całą pewnością będzie chciały bronić się przed sytuacjami, kiedy np. w obliczu pewnej kolizji/wypadku kierowca włączy tryb autonomicznej jazdy, żeby następnie winę za zaistniałą sytuację zrzucić na niedoskonały system i uniknąć konsekwencji.

Choć prawdę mówiąc, takiego stałego nadzoru chyba i tak nie uda nam się uniknąć. Dobrze by więc było, gdybyśmy w zamian dostali coś wartościowego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA