REKLAMA

A więc tak wygląda armageddon

Fala upałów daje się we znaki. Polacy masowo wykupują ze sklepów wentylatory i klimatyzatory, a dostawcy energii elektrycznej informują o obciążeniu sieci i profilaktycznie odcinają prąd. Nie, to nie jest żart. Wszystko przeżyłem wczoraj.

11.08.2015 12.29
A więc tak wygląda armageddon
REKLAMA
REKLAMA

Kolejny dzień upałów. Siedzę w domu przy komputerze i próbuję nie umrzeć.

Jednocześnie pluję sobie w brodę, że wybrałem aż tak słoneczne mieszkanie. Przez większość dnia słońce świeci w sześć okien, które mimo zasłonięcia żaluzjami i zasłonami działają jak opiekacz, i przepuszczają wysoką temperaturę do wnętrza.

Nie wietrzę. Nie otwieram okien. Nie odsłaniam zasłon. Ale to niewiele pomaga. Przy “gorących trzydziestkach” szalejących na zewnątrz naprawdę trudno utrzymać znośną temperaturę w mieszkaniu.

Nie mam klimatyzatora, więc ratuję się małym wiatraczkiem wbudowanym w tzw. farelkę. Na szczęście urządzenie, które kupiliśmy kiedyś z myślą o dogrzewaniu mieszkania potrafi kręcić śmigłem bez włączania grzałki, więc w obecnych okolicznościach służy jako zamiennik dla wentylatora. Niezbyt wydajny, niezbyt wygodny w obsłudze i ustawianiu, ale działa.

Brak wentylatora, Internetu, telewizji, prądu i wody

To jednak za mało. Zapadła decyzja: jedziemy po wentylator. Sprawdziłem w Internecie, że pobliskie sklepy mają je na stanie, więc na pewno uda się coś kupić. Zanim jednak człowiek zbierze się od komputera mija zwykle godzina, dwie... albo pięć. Decyzję o wyjściu z domu na szczęście ułatwiła Vectra, która zafundowała awarię Internetu i telewizji na Śląsku. Jakby tego było mało, po chwili zauważyłem, że smartfon stracił zasięg. Całkowicie. Czyżby również wina upałów?

Wchodzę do pierwszego centrum handlowego. Pierwsza myśl: co tu tak ciemno? Światła wyłączone lub przygaszone. Tak na oko włączone było zaledwie około 20% oświetlenia. Ok, przypomniałem sobie, że czytałem na Bezprawniku, iż mogą wyłączać prąd, ze względu na duże obciążenie sieci elektrycznej.

Zresztą nie tylko wentylatorów nie ma sklepach. Działy z wodą mineralną i napojami wyglądają jakby przeszło przez nie tornado. Poszarpane worki, brak niektórych produktów, które sprzedawane były w największych butelkach lub po przystępnych cenach. Niewiele brakuje, żeby stoisko z wodą wyglądało tak jak to z wentylatorami.

Niektóre markety wyłączyły również lodówki i zamrażarki, przez co część produktów na działach spożywczych była niedostępna. Klienci, którzy przeoczyli komunikaty z wyjaśnieniami nerwowo rozglądali się w okolicach lodówek i zachowywali się, jakby w jednej chwili skończyło się całe jedzenie na całym świecie. Dziwny to widok.

Dzisiaj znowu poszedłem do sklepów z elektroniką, ale również nie udało się kupić wentylatora. Nigdzie nie ma. Próbowałem przez Internet, ale większość sklepów świeci pustkami, a boję się zamawiać w ciemno, gdyż nie chcę aby wentylator przyjechał po upałach. Przecież następne będą pewnie za rok lub dwa.

A właśnie, Internet! Po kilku długich godzinach wrócił i mogłem zabrać się do roboty. Najpierw wrócił zasięg, a rano działała też kablówka.

Armageddon wersja demo

W międzyczasie zastanawiałem się nad tym jak niewiele brakuje, żebyśmy popadli w popłoch. Brak Internetu i telewizji, do tego przerwy w dostawie energii elektrycznej, fala upałów, topniejące zapasy wody i napojów w sklepach - kryzys gotowy.

Nie byłem świadkiem prawdziwego kataklizmu, ale wśród ludzi buszujących w poszukiwaniu wentylatorów dało się wyczuć zdenerwowanie. Do tego walka o zgrzewki wody mineralnej i długie oczekiwanie w marketowych kolejkach do kasy nie uspokajało atmosfery.

Przegrzani, spoceni, zmęczeni ludzie bardzo szybko się denerwują.

Przyglądałem się klientom przy kasach samoobsługowych. Ich cierpliwość kończyła się zdecydowanie szybciej niż zwykle. Bezduszne maszyny potrafią irytować, ale tyle nerwów ile było przy nich wczoraj, to nie widziałem nigdy.

Do tego jeszcze przepychanki w alejkach z napojami i niby przypadkowe uderzenia wózkami… Tak właśnie klienci sobie (nie)radzili z nerwami.

A przecież to tylko wersja demo armageddonu. Zabrakło niektórych produktów spożywczych i napojów, oraz wentylatorów, a w niektórych miejscach również prądu, Internetu lub telewizji, czyli na dobrą sprawę właściwie nic poważnego się nie stało. A już można było zaobserwować jak ludzie zachowują się w sytuacjach stresowych.

Jak się zachowają, gdy okoliczności będą zdecydowanie mniej sprzyjające? Strach myśleć.

Czytaj również:

REKLAMA

* Zdjęcie: Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA