REKLAMA

Chwała sieci za to, że nie muszę oglądać Wojewódzkich i Ani Mru Mru tego świata

Chłopaki z Make Life Harder napisali list do Kuby Wojewódzkiego, taki publiczny i szczery. "Zaorali" Wojewódzkiego. Gdyby nie ich post, w życiu nie dowiedziałabym się, że Wojewódzki mówił w swoim talk-show o internetowych gwiazdach. I tu powinna tkwić wskazówka dla Wojewódzkiego i potwierdzenie, że przynajmniej w moim przypadku MLH mają rację. A mają. Wojewódzki, ale też wszystkie te gwiazdy srebrnego ekranu, to skostniałe przeżytki. Na tyle, że po zmuszeniu się do obejrzenia programu czułam się po prostu zażenowana.

27.05.2015 19.37
Chwała sieci za to, że nie muszę oglądać Wojewódzkich i Ani Mru Mru tego świata
REKLAMA
REKLAMA

Nie dość, że żeby obejrzeć to - bądź co bądź w moim mniemaniu - gówno musiałam przebrnąć przez 5 minut reklam (1:40 min na początku, 1:40 po przeskoczeniu do momentu z Ani Mru Mru, 1:40 w trakcie wywiadu), to nie zaśmiałam się ani raz. I usłyszałam chyba najgorszy żart ostatniego miesiąca - i to nie “zły Strasburger-zły”, ale po prostu zły. Na scenę wychodzi tzw. wodzianka, skąpo ubrana kobieta z cyckami na wierzchu. Nie mam nic do cycków, fajna część ciała, ale bez przesady. Kobieta po niezręcznym podaniu napojów wychodzi, a Wojewódzki mówi “a najlepsze jest to, że to Marty strój komunijny. I tak obciągnęła!”.

Ha. Ha. Ha. Pan w średnim wieku rzucił seksistowskim żartem o obciąganiu, o seksie oralnym. No tego naprawdę nigdy nie było!

kuba-wojewodzki-ani-mru-mru (2)

Wojewódzki poruszył temat internetowych “entertainerów” - Abstrachujów, Niekrytego Krytyka i Make Life Harder właśnie. Ze swego tefałenowego piedestału stwierdził, że wszyscy oni nie są śmieszni, na co goście z Ani Mru Mru przyklasnęli. Padł głupi żart o stoperanie, Wojewódzki udał, że oddaje kał, dowiedzieliśmy się jeno, że nieśmieszni goście nie rozumieją internetu i wolą grać w domu kultury w Zawierciu niż trafiać z żartami do młodych ludzi.

//

Nawet, jeśli mnie Niekryty Krytyk czy Abstrachuje nie śmieszą (MLH śmieszą, przyznaję się), to nie odważyłabym się powiedzieć autorytatywnie, że nie są śmieszni. Dla kogoś są.

Chwała im za to, że rozbawiają, zwłaszcza że polski kabaret nijak ma się do tego z zagranicy, stand-upy komentujące rzeczywistość u nas nie istnieją a jeśli ktoś choćby marnie próbuje przekroczyć strefę komfortu, tak ważną w komedii, to zaraz banowany jest z domów kultury w takim Zawierciu właśnie.

Ot, różnica pokoleniowa. Jednak nie tylko - Make Life Harder słusznie i celnie wypunktowali oderwanie Wojewódzkiego i kabareciarzy od internetowej rzeczywistości. Podobne oderwanie zauważono przy okazji kampanii prezydenckiej w wykonaniu sztabu PO. “Leśne dziadki” myślą, że telewizja wciąż ma rząd dusz i odmawiają wejścia do internetu, tego “miejsca dla chamstwa, pospólstwa i trolli”.

David Letterman, kultowy amerykański prowadzący talk-show niedawno skończył ponad trzydziestoletnią karierę. W jednym z wywiadów przyznał, że nie jest dobry w internecie - nie umie kreować virali, nie potrafi trafiać do internautów. Miał rację, jego konkurenci zmieniają formuły programów by generować treści “klikalne” - robi to Jimmy Fallon, Jon Stewart czy genialny John Oliver. Ba, HBO genialnie wchodzi w sieć udostępniając często niemal całe programy na YouTubie, a Real Time z Billem Maherem ma dedykowany tylko dla YouTube’a segment programu po programie na żywo, w którym goście odpowiadają na pytania.

Taka strategia ma sens - filmiki Johna Olivera często stają się internetowymi hitami komentowanymi na portalach i w mediach społecznościowych, a komentatorzy zamiast pisać o “jakimś programie którego legalnie i tak nie obejrzycie” umieszczają w treści oryginały.

O tym potem się mówi, to się udostępnia, programy zyskują więcej widzów.

TVN-owi i Wojewódzkiemu taka strategia nie przyszłaby nawet na myśl, zamiast tego lepiej zrobić aplikację w której można wybrać, jaki strój ubierze seksualizowana do granic możliwości modelka. “Leśny dziadek” Wojewódzki woli siedzieć na swoim telewizyjnym piedestale i wypierać zmieniającą się rzeczywistość medialną.

REKLAMA

Może to i lepiej? Gdy Wojewódzki i goście z Ani Mru Mru obrażają widzów internetowych osobowości, gdy politycy boleśnie przekonują się, że obecność w telewizji nie oznacza trafiania do młodych ludzi, internet, ze swoimi wadami i zaletami, żyje własnym życiem. I udowadnia, że ludzi mogą nie śmieszyć denne żarty Wojewódzkiego.

Internet daje wolność wyboru - znienawidzoną w telewizyjnym świecie sztywnych ramówek rzecz. Dzięki internetowi zapominam o istnieniu wszystkich Wojewódzkich i Ani Mru Mru tego świata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA