REKLAMA

NASA robi wszystko, żeby ludzie nie podzielili losu dinozaurów, ale potrzebuje do tego twojego komputera

NASA niezmiennie boryka się z problemem, jakim jest jej budżet. Z jednej strony trudno walczyć o pieniądze zabierane od obywateli w formie podatków, z drugiej zaś eksploracja kosmosu jest niezmiernie droga. Na szczęście istnieją pewne ciekawe pomysły na kompromis.

17.03.2015 17.02
NASA robi wszystko, żeby ludzie nie podzielili losu dinozaurów, ale potrzebuje do tego twojego komputera
REKLAMA
REKLAMA

SETI@Home był projektem wyjątkowym nie bez powodu. To pierwszy tak ambitny projekt naukowy, który angażował wszystkich internautów, którzy decydowali się w nim partycypować. Ochotnicy instalowali na swoich komputerach aplikację, która pobierała z serwerów SETI fragment danych pochodzących z radioteleskopów, analizowała je i odsyłała wyniki z powrotem do instytutu. Dzięki temu SETI zyskało gigantyczną moc obliczeniową, która w istotny sposób wsparła jego wysiłki w poszukiwaniu anomalii w sygnałach z kosmosu, które mogłyby świadczyć o istnieniu cywilizacji pozaziemskiej.

NASA teraz wraca do tego pomysłu, choć tym razem kierowany jest on niezupełnie do wszystkich entuzjastów, a do zajmujących się amatorsko astronomią ochotników. Cel jest szczytny: NASA cały czas walczy o wydarcie podatnikom większej ilości pieniędzy na rzecz systemu wczesnego ostrzegania przed śmiercionośnymi planetoidami. I walczy bezskutecznie.

Dostrzeżesz sam planetoidę?

Filmy takie jak „Dzień Zagłady” czy „Armageddon” to radosna twórczość scenarzystów z Hollywood, ale też są one oparte na całkiem realnym zagrożeniu. Nasza planeta jest tarczą na strzelnicy, a pociskami są krążące w układzie słonecznym planetoidy. Większość z nich jest na tyle mała, że nie stanowi dla nas jakiegokolwiek zagrożenia (a na Ziemię spadają cały czas tony pyłu po płonących w naszej atmosferze planetoidach).

Niektóre jednak mogą być na tyle groźne, by zniszczyć całą ludzkość lub doprowadzić do wielkiego kataklizmu.

Taki wypadek najprawdopodobniej już miał miejsce i, o ironio, zawdzięczamy mu nasz żywot: uczeni teoretyzują, że to właśnie planetoida lub kometa zakończyła erę dinozaurów.

Planetary Defence Office

Jak więc wykrywamy planetoidy? Dokładnie tak samo od dekad: wykonujemy zdjęcie fragmentu nieba i szukamy jasnych punktów, które zmieniają swoje położenie w zależności od czasu, w jakim wykonaliśmy zdjęcie. Tych zdjęć wykonuje się bardzo wiele i ręczna analiza wszystkich to olbrzymi wysiłek. Ale od czego mamy ochotników?

Jak nazwiesz „swoją” planetoidę?

NASA opublikowała aplikację w wersji dla Windows, OS X i Ubuntu (a także jej kod źródłowy do samodzielnej kompilacji), która powstała dzięki współpracy z firmą Planetary Resources. Spełnia ona dwie funkcje. Pierwsza, inspirowana SETI@Home, jest całkowicie bezobsługowa. Aplikacja pobiera z zewnętrznych serwerów zdjęcia z teleskopów, przetwarza je za pomocą wbudowanych algorytmów a następnie odsyła na serwer.

Druga przypadnie do gustu wyżej wspomnianym astronomom. Aplikacja umożliwia import samodzielnie wykonanych zdjęć z amatorskich teleskopów i również podda je analizie. Zachętą do aktywnego uczestnictwa są wyżej wspomniane zaawansowane algorytmy, za pomocą których może się okazać, że na twoim zdjęciu istnieje nowa, nieodkryta wcześniej planetoida. A że w myśl zwyczaju, każde nowoodkryte ciało niebieskie jest nazywane przez odkrywcę…

REKLAMA

Czy to coś da? NASA szacuje, że skuteczność wykrywania planetoid ma wzrosnąć o 15 procent przy zakładanym (niepodanym w informacji prasowej) zaangażowaniu użytkowników. Jeżeli więc procesor w twoim komputerze się „nudzi” i nie jest przez ciebie notorycznie wykorzystywany do ostatniego „FLOPS-a”, to może warto się zaangażować…?

* Ilustracje pochodzą z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA