To niedopuszczalne, że Google mając w ręce tak potężną wyszukiwarkę, nagradza w sklepie Play cwaniactwo i kombinatorstwo
Co jakiś czas na technologiczne blogi i portale dostaje się informacja o jakimś przekręcie związanym z aplikacją w Sklepie Play. Czytaliśmy o aplikacji, która udawała że poprawia wydajność urządzenia, jak również o innej, która miała zabezpieczać dane użytkownika, a jedynie zmieniała kolor ikony na ekranie. Ta ostatnia była na domiar złego aplikacja płatną.
Google co jakiś czas ogłasza zagęszczenie sita, które muszą przejść aplikacje, a co za tym idzie, poprawienie jakości aplikacji publikowanych w ich sklepie. Ostatnio takie obietnice słyszeliśmy na początku tego miesiąca. Google na swoim oficjalnym blogu przeznaczonym dla twórców aplikacji poinformował:
Cóż, jak na razie, gdy zajrzymy do sklepu, widzimy to:
Niestety, to wciąż kompletny bałagan, z najróżniejszymi klonami tylko czekającymi, abyśmy się pomylili i je ściągnęli.
Jak więc jest naprawdę z tym sprawdzaniem aplikacji? Czy możemy liczyć na poprawę ich jakości?
Użytkownik serwisu Reddit ukrywający się pod nickiem angryandroiddev, postanowił to sprawdzić, a wyniki swoich testów opublikował na podstronie "Androiddev", poświęconej tworzeniu aplikacji dla systemu Android.
Mimo, że angryandroiddev pragnął zachować anonimowość, to napisał kilka zdań o sobie. Od pół roku tworzy gry dla Androida. Wydał dotąd jako twórca niezależny, trzy, jak twierdzi, całkiem niezłe tytuły, z oryginalną mechaniką i zawartością. Mimo prób propagowania ich na forach i mediach społecznościowych, aplikacje zostały pobrane zaledwie kilka tysięcy razy. Nie miały siły przebicia - pokazywały się gdzieś w odległych miejscach w wyszukiwaniach, a programista nie miał budżetu na reklamę lub "kupowanie instalacji" - co, niestety, jest na porządku dziennym, zarówno na Androidzie jak i na applowym App Storze.
Równocześnie z niesmakiem patrzył na "armię klonów" o tytułach typu "Minercraft" czy "Buildcraft". I wtedy wpadł na pomysł - nieważna jest treść. Istotny jest tytuł, który ktoś na pewno wpisze w wyszukiwarkę. Wykorzystać można do tego pewną cechę sklepu Google'a. Otóż miesza on ze sobą wyniki dotyczące aplikacji, filmów i książek.
W ciągu, jak twierdzi, czterdziestu minut, stworzył prostą grę z prawie nieistniejącą mechaniką, i kilkoma sprite'ami.
W ciągu pierwszych 12 godzin o publikacji, aplikację pobrano 24 tysiące razy. Dlaczego? Bo nazwa tej aplikacji była taka jak najpopularniejsze w tym dniu wideo na YouTube! Serio.
Wtedy angryandroiddev wypuścił aktualizację, dodającą reklamę w aplikacji. W ciągu miesiąca przyniosła ona prawie cztery tysiące dolarów (za niecałą godzinę pracy, przypomnijmy), jednak wkrótce jej popularność zmalała do zera. Dokładnie wtedy, kiedy ludzie zapomnieli o popularnymi wideo.
Całość wątku możemy przeczytać na Reddicie.
Nie ulega wątpliwości, że coś musi się zmienić w algorytmie wyszukującym aplikacje w Sklepie Play. Istniejąca metoda prezentowania aplikacji nagradza cwaniactwo, tworzenie klonów i kombinowanie ze słowami kluczowymi. Tym bardziej jest to oburzające, gdy pomyślimy jak dobrze poradził sobie Google z takim kombinatorstwem w przypadku wyszukiwania stron WWW.
* Grafika główna i ilustracja pochodzi z serwisu Shutterstock.