REKLAMA

Cieszmy się z Nokii N1, ale i wymagajmy od Finów więcej. Dużo więcej

Kopia iPada mini, chińska podróbka, upadek szlachetnej firmy, pójście na łatwiznę - w ten sposób część obserwatorów skomentowała premierę pierwszego tabletu Nokia N1 z Androidem. Z tym wszystkim można byłoby się w pewnym stopniu zgodzić, gdyby nie to, że Nokia odżyła na rynku sprzętowym tak, jak pozwalały jej na to obecne realia. I zrobiła to dobrze. 

18.11.2014 18.45
Cieszmy się z Nokii N1, ale i wymagajmy od Finów więcej. Dużo więcej
REKLAMA
REKLAMA

Jeszcze kilka lat temu mało kto wyobrażał sobie korzystanie z innego telefonu niż Nokia. Minęło niewiele czasu i nagle część osób zastanawiała się, dlaczego tak długo pozostawała przy tej marce i przestarzałym Symbianie. Później nastąpiła krótka odwilż, na czas premier kolejnych, przeważnie bardzo udanych, smartfonów z Windows Phone. Potem temat po prostu się urwał - dział mobilny Nokii trafił pod skrzydła Microsoftu, a fińska nazwa firmy została wymazana z obudów kolejnych telefonów.

okia n1

Nie została jednak z całą pewnością wymazana ze świadomości użytkowników. Czegokolwiek by nie powiedzieć o historii tej korporacji i jej potknięciach w ostatnich latach, na przynajmniej kilku rynkach darzona jest ogromnym sentymentem i sympatią.

I teraz właśnie ta Nokia, ta fińska, za którą tęskniliśmy, powraca. Niestety nie było najmniejszych szans na to, żeby powróciła w dokładnie takiej samej formie, jaką znaliśmy.

Owszem, swego czasu Nokia była bezapelacyjnym liderem rynku, czy to pod względem sprzedaży, czy to - często - innowacji. Ogromnej sieci dystrybucyjnej czy gigantycznych fabryk rozsianych po całym świecie już nie ma. Część z nich zamknięto już dawno, część przeszła w ręce Microsoftu. Można byłoby wprawdzie próbować odbudować tę potęgę sprzętową, ale nie ma ku temu żadnych racjonalnych, a już tym bardziej biznesowych przesłanek.

Patrząc bowiem na obecne trzy filary działalności firmy, pojawienie się tabletu w jej ofercie powinno być i tak sporym zaskoczeniem. Nie wydaje się on być właściwym uzupełnieniem ani dla multiplatformowego i multiurządzeniowego HERE, ani tym bardziej dla Nokia Networks, ani Nokia Technologies. Jeśli już szukać uzasadnienia dla istnienia N1, to jest to próba podtrzymania marki Nokia, jak producenta sprzętu, w świadomości klientów. W oczekiwaniu na potężniejsze, a może bardziej innowacyjne urządzenia, albo na zupełnie nowe produkty.

Nie próba podbicia rynku, nie próba zawojowania świata, czy zdetronizowania Samsunga, Lenovo czy Apple. Próba utrzymania się w zasięgu wzroku.

Pamięć klientów potrafi być dobra, ale przeważnie jest krótka. Kto dziś z sentymentu kupiłby smartfon Palma?

Trzeba było więc działać szybko, sprawnie, a przy tym nie narażać się na ogromne koszty. W takich sytuacjach niemal zawsze z pomocną ręką przychodzi Foxconn. Tajwańska firma, która niegdyś realizowała tylko zamówienia na produkcję według przygotowanych wcześniej projektów, od dłuższego czasu jest w stanie od podstaw zaprojektować i stworzyć urządzenie mobilne, zdejmując przy tym z producenta (lub marko-dawcy) konieczność nadzorowania chociażby łańcucha zaopatrzeniowego i minimalizując koszty związane z wprowadzeniem sprzętu na rynek.

Każdy chyba pamięta, ile kosztował w sprzedaży pierwszy telefon z Sailfish OS i jakie oferował za tę cenę parametry. Powtórka tego posunięcia w wykonaniu Nokii byłaby koszmarna.

Mocniej, szybciej, taniej, lepiej

Nie pozostaje nic innego, niż pogodzić się z takim wyborem i zrozumieć go. Przy produkcji własnej, o ile byłoby to w ogóle technicznie i finansowo możliwe, tablet Nokii trafiłby do sprzedaży w terminie o wiele późniejszym, z prawdopodobnie słabszą specyfikacją, mniejszą dostępnością i w o wiele wyższej cenie. Nie wspominając już o tym, że wpadka z taką inwestycją mogłaby pogrążyć firmę, która dopiero co zaczęła wychodzić z dołka.

nokia tablet

To samo przechodziło zresztą swego czasu BlackBerry, które zleciło Foxconnowi produkcję modelu Z3 i te same argumenty, które padały wtedy, można odnieść do dzisiejszej premiery Nokii. Mniejsze ryzyko, niższe koszty, większe możliwości dostosowania linii produkcyjnej czy jej wydajności do zmian, np. związanych z mniejszym albo większym zapotrzebowaniem rynku na produkt.

Wylicencjonowanie nazwy Nokia Foxconnowi również nie oznacza, że na rynek trafi typowy "chiński" produkt - skojarzenie z niezbyt wysoką jakością jest tutaj zupełnie nie na miejscu, przynajmniej do momentu, kiedy nie uda nam się przekonać o niej samodzielnie. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby Nokia zastrzegła, że nie chce swoją marką opisywać zupełnej tandety i kontroluje jakość N1.

Możliwe, że jest to najlepiej wykonany tablet na rynku. Możliwe też, że nie. Czas pokaże.

Czas pokaże także, czy na taki outsourcing produkcji nie będą decydować się kolejni pogrążeni w problemach producenci, szczególnie biorąc pod uwagę spadek dynamiki rynku mobilnego i topniejące marże. Zwłaszcza tam, gdzie trzeba walczyć ceną, nie ma miejsca na sentymenty. Przekonało się o tym chociażby HTC.

Kontrowersyjne i nieco przykre jest jedynie zbyt nachalne upodobnienie Nokii N1 do iPada mini. Z jakiego powodu zdecydowano się na takie posunięcie - nie wiadomo i prawdopodobnie nikt nie zdecyduje się oficjalnie skomentować tego zagadnienia. Być może jednak jest to próba podgryzienia produktów Apple na niektórych rynkach, poprzez oferowanie niemal dokładnej kopii z innym (zdaniem niektórych lepszym) systemem?

n

Może po prostu "nowa Nokia" nie ma jeszcze własnego języka stylistycznego? Trzeba przecież pamiętać, że Lumia to teraz Microsoft i stworzenie np. wariacji na temat 2520 nie wchodziło w grę.

Tak czy inaczej, pozostawia to pewien niesmak, choć raczej nie przekreśla samego produktu. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejne tablety Nokii - których ma być podobno co najmniej kilka - będą już starały się już zachować przynajmniej śladową oryginalność. Jeśli Nokia chce kiedyś wrócić na rynek smartfonów, czy podbijać inne, np. technologii ubieralnych, będzie musiała niestety w to zainwestować. Inaczej szybko klienci zrażą się do kolejnych iPadów czy (nie daj boże) Apple Watch'ów z fińskim logo.

Nauka na błędach

Wcześniejsze przygody Nokii (choć raczej działu, który teraz należy do Microsoftu) na szczęście nauczyły Nokię całkiem sporo. Nie zobaczymy tutaj więc po raz kolejny mocno zmodyfikowanego Androida bez dostępu do Google Play. Pomysł ten, choć wydawał się w teorii całkiem rozsądny, okazał się - przy braku większego zainteresowania ze strony MS i niewielkimi inwestycjami w ten projekt - ślepą uliczką.

N1, przynajmniej według zapewnień przedstawiciela Nokii, które udało się uzyskać serwisowi GigaOM, będzie już oferował pełen dostęp do treści oferowanych przez Google i wszystkich jego usług. Rezultaty są i dobre i złe. Złe, bo otrzymujemy po prostu kolejny tablet z Androidem, którego największą zaletą i punktem sprzedażowym będzie marka Nokii. Innowacji, i tak naprawdę Nokii, jest w tym więc tak naprawdę stosunkowo niewiele.

nokia tablet 2

Analityk Horace Dediu skomentował to nawet w jeszcze bardziej zgryźliwy sposób: Nokia licencjonuje innej firmie swoją markę, design Apple i oprogramowanie firmy Google. Cóż, jakoś trzeba sobie w dzisiejszym świecie radzić.

Z drugiej strony można się cieszyć, bo fani Nokii otrzymają to, na co czekali, jednocześnie nie rezygnując z tego, co przez lata tworzyło Google i co w ostatnim czasie stało się niezbędnym standardem.

Cieszmy się, ale oczekujmy więcej

Nokia to firma, z którą wielu użytkowników wiąże naprawdę sporo lepszych lub gorszych wspomnień i która nie powinna zniknąć z rynku. Droga do odrodzenia, nie mówiąc już nawet o powrocie na szczyt, będzie jednak długa, trudna i nie wiadomo, czy w ogóle ma szanse zakończyć się sukcesem. Na razie na potwierdzenie takiego zamiaru otrzymaliśmy kolejny, zwykły tablet. W zależności od tego jak na to patrzeć - jedynie lub aż tablet.

Czy odniesie sukces? Tam gdzie pamięć o Nokii jest silna, ma spore szanse sprzedać się w rozsądnej liczbie egzemplarzy, ale w globalnym ujęciu rynku nie podbije. Jest sensownie wyceniony, ma sensowne podzespoły i wystarczającą liczbę napisów "Nokia" oraz "nokiowskich znaków", aby wpaść w oko tym, którym ma w oko wpaść. N1 nie ma bowiem absolutnie nic, co pozwoliłoby w starciu z konkurentami pozostawić ich w przegranym polu i wysunąć się na niepodważalne prowadzenie.

To nie jest żadna rewolucja. To sygnał. Sygnał, że Nokia żyje.

REKLAMA

Nie można jednak wiecznie polegać wyłącznie na sile i tak już mocno nadszarpniętego logo. N1 można traktować jako wiadomość, że Nokia zostaje z nami i jej produkty będziemy mogli zobaczyć w sklepach. Potrzebne jest jednak coś więcej - coś, czego jeszcze się nie spodziewamy, ale coś, co w momencie premiery zmusi nas do pomyślenia "kurcze, jak mogłem bez tego żyć, muszę lecieć po to do sklepu". Może jeszcze nie dziś, nie w tym roku, ani w tym kwartale, ale musi się to pojawić. Tego, jako klienci, musimy wymagać.

W przeciwnym przypadku Nokia na zawsze pozostanie tym, kim jest teraz - logodawcą do dobrego, ale nie wybitnego sprzętu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA