REKLAMA

Elektryczna furgonetka - genialny pomysł, jeśli nie zważasz na koszty

Nissan e-NV200 to nowy elektryczny samochód na polskim rynku. Pojazd, który kolejny raz każe się zastanowić, jaki jest sens wprowadzania takich aut do naszego kraju.

31.10.2014 09.36
Elektryczna furgonetka – genialny pomysł, jeśli nie zważasz na koszty
REKLAMA

Małe samochody dostawcze nie przemierzają każdego dnia setek kilometrów. W większości służą firmom kurierskim lub właścicielom niewielkich sklepów. Oni wszyscy wożą sporo ładunków, ale w miejskich warunkach i podobnie jak większość osobówek, dzienny przebieg nie przekracza w ich przypadku 170 km. I właśnie taki jest maksymalny zasięg Nissana.

REKLAMA

Nissan przeprowadził badania w Europie, z których wynika, że średni przebieg 70% kompaktowych vanów nie przekracza 100 km. Co więcej, 35% nigdy nie przejeżdża dziennie więcej niż 120 km. Przy takich założeniach zakup elektryka ma sens, w końcu to zerowa emisja spalin i spore oszczędności, bo mimo wszystko eksploatacja takiego samochodu zwykle jest bardziej intensywna niż miejskiej osobówki służącej głównie na trasie dom-praca.

Nissan

Na papierze i w teorii to wszystko pięknie wygląda. Oszczędności, ekologia. Wystarczy jednak zajrzeć do cenników i japoński van produkowany w Barcelonie przestaje być jakąkolwiek alternatywą dla biznesu, no chyba, że koszty bycia eko dla wizerunku naszej firmy się nie liczą.

E-NV200 w podstawowej wersji furgon kosztuje 132 840 zł brutto, wersja Combi to wydatek minimum 137 760 zł brutto. Te ceny są absurdalne, jeśli porównamy je z klasycznymi spalinowymi jednostkami napędowymi. Podstawowa wersja furgonetki NV200 z silnikiem benzynowym kosztuje 54 800 zł brutto, za 7 osobowy model combi przyjdzie nam zapłacić minimum 69 100 zł. Czyli kupując klasyczne pojazdy będzie nas stać na dwa egzemplarze i jeszcze zostanie trochę funduszy na eksploatację.

120358_1_5
REKLAMA

Czy mamy prawo porównywać samochody elektryczne i spalinowe? Wydaje się, że jak najbardziej, w końcu to elektryki z założenia mają nam zastąpić klasyczne pojazdy, a więc z zasady powinny oferować więcej za mniej. W tej chwili oferują mniej miejsca, mniejszy zasięg i jeszcze są dwa razy droższe.

Podziwiam Teslę, świetnie jeździ się Renault Twizy, czy ZOE, a idea taniego w eksploatacji „dostawczaka” dla kurierów i właścicieli na przykład sklepów osiedlowych jest świetna. Niestety to właśnie jedynie Tesla jest w stanie bezpośrednio konkurować z rywalami ze swojego segmentu. Pozostałe elektryki, zwłaszcza w warunkach bez dotacji, są tylko rewelacyjną wizją przyszłości i demonstracją możliwości poszczególnych producentów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA