REKLAMA

Dziennikarstwo to niezwykłe możliwości - wywiad z pisarką w świecie nowych mediów

Jest jedną z najważniejszych reporterek The Atlantic, zdobyła nagrodę federacji Rona Jaffe, a obecnie pracuje nad książką dotyczącą wojennych losów Łotwy - to Inara Verzemnieks. Podczas Festiwalu Amerykańskich Pisarzy w Singapurze rozmawiam z nią o istocie dziennikarstwa w czasach technologii i mediów społecznościowych.

25.10.2014 17.15
Dziennikarstwo to niezwykłe możliwości – wywiad z pisarką w świecie nowych mediów
REKLAMA
REKLAMA

Karol Kopańko: Płynie w Tobie łotewska krew...

Inara Verzemnieks: Tak, moja rodzina pochodzi z Łotwy, ale ja urodziłam się już w Stanach.

Twoja rodzina wyemigrowała z Europy?

Sam jesteś przecież z Polski, więc doskonale wiesz co się u nas działo w czasie wojny.

Łotwa pozostała w Twoim sercu?

Nie wiem czy w sercu, ale na pewno w opowieściach. Moi dziadkowie zaszczepili we mnie obraz przepełnionej naturą, zielonej, sielskiej wioseczki, gdzie wszyscy się znają, kłaniają sobie i razem idą na mszę.

zdjęcie 2

Teraz wracasz jeszcze czasami nad Bałtyk?

Oczywiście. Od pięciu lat spędzam tam całe lato, w dawnym domu mojej babci. To właśnie tu zbieram materiały. Pracuję nad książką.

O czym będzie?

O exodusie mojej rodziny. Będzie pełna ciekawych pogawędek, ale i ciemniejszych epizodów.

A kiedy narodziła się w Tobie pasja do pisania?

Zaszczepili ją we mnie właśnie dziadkowie. Ich niesamowite opowieści ukształtowały mnie taką, jaka jestem. Dziennikarstwo to właśnie opowiadanie, to jak potrafisz wydobyć z cienia coś, co jest ukryte.

Dziennikarstwo daje ci też niezwykłe możliwości. Masz być uniwersalnym rejestratorem, który widzi coś dzięki swojej parze oczu, słyszy dzięki parze uszu i czuje dzięki sercu. Dopiero później przekształca to w taką tubę, dzięki której wszyscy mogą uczestniczyć w niezwykłych wydarzeniach.

Dzięki dziennikarstwu masz dostęp do rzeczy niedostępnych dla zwykłych ludzi.

Jesteś bardziej dziennikarką czy reporterką?

Obecnie najbardziej pisarką. Co jakiś czas publikuję swoje reportaże w NY Times, ale głównie koncentruję się na książce.

O czym był Twój ostatni reportaż?

O małym miasteczku w Wirginii. Przeniknęły się tam dwa problemy. Po pierwsze – kopalnia. Kiedyś była, teraz już jej nie ma. Ludzie żyją tam przerażająco biednie, a młodzi chcą się jak najszybciej wyrwać.

Po drugie – służba zdrowia. Funkcjonuje tam zupełnie inaczej niż w Singapurze. Jest bardzo droga i praktycznie nikogo na nią nie stać.

Żyłam tam przez kilka dni i wszystko co poczułam przeniosłam na papier.

Widzisz na pewno to wszystko co dzieje się teraz z dziennikarstwem. Copypasta, wierszówki, komercjalizacja, product placement – sądzisz, że reportaże wciąż mają przed sobą przyszłość? Nawet w czasie, kiedy w Internecie tak trudno jest się skoncentrować.

Oczywiście. Nie można przecież cały czas oglądać śmiesznych kotków. Ludzie w Internecie zaczynają się przekształcać z prostych konsumentów w ludzi z bardziej wyrafinowanym smakiem.

Sprzedaż papierowych gazet ciągle spada. Przyszłość należy do źródeł internetowych. Tam przenoszą się też najlepsi autorzy i treści.

zdjęcie 1

Dlaczego?

Każdy chce być czytany, a czytelnik jest w Internecie. Wielu autorów docenia fakt, że inaczej niż kiedyś mogą porozmawiać z ludźmi, wymienić komentarze, a czasami dowiedzieć się nawet czegoś ciekawego.

Nie wszyscy przedstawiciele starej gwardii są zadowolenie z nowego porządku rzeczy…

Wydaje mi się, że nie każdy i nie zawsze jest gotowy na zmiany. Kiedy przybywa Ci lat to coraz trudniej opanować nowinki. Niby wiesz jak zareklamować wpis na Facebooku, znasz teoretyczne podstawy tego co się sprzedaje, ale jednak w praktyce lajki i szery lądują na koncie BuzzFeeda.

Choć młodym może być to ciężko pojąć, to spotykam się też z wieloma 20-latkami, którzy nie rozumieją jak można się podniecać wysyłaniem zdjęć, które można oglądać tylko przez 10 sekund, a które później są niby kasowane.

A właśnie co sądzisz o BuzzFeedzie, który całkiem niedawno zaliczył pokaźną inwestycję? BuzzFeed ma czytelników czy konsumentów treści, którzy wchodzą na stronę, aby pośmiać się przez kilka chwil i odprężyć?

W USA mówi się teraz bardzo dużo o nowym typie dziennikarstwa, które nie tworzy nowych wartości, a jedynie przetwarza coś, co już inni kiedyś napisali. Mieli się teksty z pierwszego obiegu, posypuje obrazkową posypką i wystawia na ladę, reklamując jako nowy produkt.

Przeszkadza Ci to?

Nic do BuzzFeeda nie mam. Ostatnio zatrudnił on wielu świetnych dziennikarzy, którzy robią naprawdę dobrą robotę. Ich teksty czyta się z przyjemnością.

To prawda, BuzzFeed próbuje reklamować swój zwrot w kierunku poważniejszych treści, ale przecież jeszcze kilka tygodni temu jednemu z jego najważniejszych twórców udowodniono wielokrotny plagiat.

To naprawdę była gigantyczna niespodzianka. Nie spodziewałam się nigdy, że człowiek, który żyje w Internecie będzie na tyle niefrasobliwy, aby kopiować Wikipedię. Dla niego praca w sieci już się skończyła.

A czy Ty jesteś dziennikarką nowego typu? Używałaś social media przy okazji tworzenia reportaży?

Oczywiście. Mimo, że nie jestem zwierzem internetowym to teraz bez tego nie da się żyć. Właśnie dlatego tak bardzo cenię blogerów. Oni naprawdę wyrośli z mediów społecznościowych i używają ich wprost idealnie.

Jednak wydaje mi się, że kiedyś znacznie bardziej liczyły się treści niż osoba, która je tworzy. Dziś to właśnie nazwisko sprzedaje.

Może to trawa, czyli przeszłość, wydaje nam się właśnie zawsze bardziej zielona? Kiedy zaczynałam pracę jako dziennikarka nie mogłam w ogóle pisać o czymś w pierwszej osobie. Kiedy moi koledzy z kimś rozmawiali i spisywali to w formie notki prasowej, to pisali o sobie w trzeciej osobie: „jak dowiedział się nasz reporter”. Wydało mi się to niezwykle śmieszne, jeśli chodzi o ciebie to powinieneś o tym pisać prosto z mostu.

Dlatego, aby to obejść zaczęłam zwracając się bezpośrednio do odbiorcy i używając czasowników z drugiej osobie - “widzisz". Umiejętność stworzenia więzi twórcy – dziennikarza, reportera, blogera – z czytelnikiem stawiam na równi z pisarskim talentem. Dziś widzimy jednak bardzo często drugą stronę medalu, czyli twórców z przerośniętym ego, których czytać za żadne skarby się nie porwę.

REKLAMA

Dotychczas w cyklu wywiadów ukazał się:

wpid-20141024_181141.jpg
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA