REKLAMA

Windows 9 - teraz albo nigdy, czyli o rzekomej rewolucji słów kilka

Wczoraj do Sieci wypłynął bardzo ciekawy materiał dotyczący przyszłości systemu Windows. Najgorętsze newsy już wczoraj omówił dla was Dawid. Mnie interesuje jednak głębszy kontekst całej sprawy. A więc przyszłość całej platformy Microsoftu.

15.09.2014 11.27
Windows 9 – teraz albo nigdy, czyli o rzekomej rewolucji słów kilka
REKLAMA
REKLAMA

Wczoraj dzięki dwóm tekstom Dawida dowiedzieliśmy się, że wszystkie smartfony z Windows Phone 8.1 otrzymają aktualizację do Windows 9 oraz że Cortana wkrótce trafi na polski rynek. Źródłem tych informacji jest Sylwester Sałek i mam pewien dystans do publikowanych przez niego rewelacji (Panie Sylwestrze, proszę się nie gniewać, nie kwestionuję Pana kompetencji, po prostu się nie znamy, a oba newsy są dość „mocne”). Dawid podpowiada mi jednak, że słowa pana Sałaka warto brać na poważnie, więc poniższy tekst piszę z takim założeniem. A przy okazji wczorajszych rewelacji wypłynął ten oto slajd:

Zrzut_ekranu_14_09_2014__20_09

Część informacji z niego opublikowaliśmy już wczoraj, te najgorętsze. Ale warto omówić resztę.

Jeden Windows... w pewnym sensie

Na slajdzie widzimy ponownie nawiązanie do wizji Microsoftu, jaką ten nas karmi już od wielu miesięcy. Znajdujemy potwierdzenie, że „dziewiątka” będzie pojedynczą platformą na wszystkie rodzaje urządzeń. Jest to tylko częściowo prawda, aczkolwiek dla naszego pojmowania sprawy owo uproszczenie powinno wystarczyć.

To, że Windows „Threshold” ma być „jeden”, to nie plotka. Microsoft oficjalnie to już zapowiadał, nie było tylko pewności, czy firmie założony cel uda się zrealizować do czasu Windows 9. Ten slajd rzekomo potwierdza, że się udało. Ale czy to oznacza, że te same pliki systemowe znajdziemy na naszym tablecie, laptopie i smartfonie? Otóż… nie.

universal-apps

Windows 9 na smartfonach nie będzie z punktu widzenia technicznego identycznym systemem, co Windows 9 na desktopach. Dalej będzie to osobne SKU, ale bardzo wiele rzeczy będzie wspólnych. Na przykład API do aplikacji i ich środowisko uruchomieniowe.

Deweloperzy korzystając z aktualnych SDK mogą napisać aplikację, która zadziała zarówno na konsoli do gier, jak i smartfonie czy laptopie. Jednak już tu pojawia się oczywiste utrudnienie nie do obejścia: tak jak rdzenny kod aplikacji może pozostać ten sam, tak deweloper dalej będzie musiał sam tworzyć różne wersje interfejsu swojej gry/aplikacji, uwzględniającej rozmiar wyświetlacza (od 4 cali do 40 cali i więcej) i dostępne urządzenia wejścia/wyjścia (ekran dotykowy, mysz, klawiatura, Kinect i reszta).

Z kolei użytkownik również nie dostrzeże różnicy, bo wszystkie pojęcia i funkcje mają pozostać spójne i tak samo się nazywać. Aktywne kafelki, centrum akcji, Cortana, Skype i tak dalej. Stwierdzanie więc, że Windows 9 jest taki sam na smartfonie i desktopie to uproszczenie. Jak najbardziej dopuszczalne, bo w praktyce na to wychodzi, ale jednak uproszczenie.

Zgodność Windows 9 z Androidem?!

O tym plotki krążyły już od jakiegoś czasu. Nawet w którymś redditowym AMA (jeżeli dobrze pamiętam, ale mogę podawać błędne źródło – wybaczcie, nie pamiętam już) pracownicy Microsoftu przyznali, że to było rozważane. Wszystko jednak wskazuje na to, że plany te zostały porzucone. I obecność tego wpisu na tym slajdzie w moich oczach kwestionuje jego autentyczność. Załóżmy jednak, że to prawda. To byłaby największa głupota, jaką Microsoft mógłby zrobić.

To prawda, że Sklep Windows i Sklep Windows Phone, jeżeli chodzi o aktualność oferty i jej bogactwo, zdecydowanie odstają od Google Play, że o Apple App Store nawet nie wspomnę. Dzieje się tak z bardzo prostej przyczyny: urządzenia z Androidem i iOS-em są na rynku dużo dłużej i zdążyły już zdobyć zaufanie konsumentów. Deweloperzy wolą więc inwestować intensywniej w tamte platformy, traktując Windows jak „coś tam zrobimy, by być gotowi jak kiedyś ten system podbije rynek na przyłożenie się bardziej do roboty”. Tyle że to się właśnie ma wydarzyć (bo jak nie teraz, to już chyba nigdy). Tablety i smartfony z Windows pojawiają się w sklepach w bardzo atrakcyjnych cenach i są to urządzenia co najmniej bardzo dobre. Albo teraz na rynku konsumenckim Windows na nowo „wystrzeli”, albo Microsoft będzie musiał przemyśleć całą swoją taktykę i, być może, skupić się na rynku biznesowym.

blackberry z 10

Innymi słowy: podkopywanie własnej platformy dla aplikacji nie mogłoby się wydarzyć w gorszym momencie. Jeżeli bowiem Windows 9 podbije rynek, to uzależnienie się od Google’a jest kiepskim pomysłem (patrz sytuacja na BlackBerry App World, która wyniknęła nie tylko z niskiej popularności systemu, ale też zgodności BlackBerry 10 z androidowymi appami). Jeżeli zaś Windows 9 zanurkuje jeszcze niżej niż Windows/Phone/RT 8.1, to uzależnianie się od Androida i tak nic nie zmieni. Nie wierzę w to, że to się wydarzy. A jeżeli się mylę, to czarno widzę przyszłość środowiska WinRT.

Cokwartalne aktualizacje rozwojowe

Windows jeszcze nigdy się tak szybko nie rozwijał. Windows 8.1, a więc w bardzo istotny sposób przebudowany Windows 8, pojawił się raptem w rok po premierze poprzednika jako darmowa aktualizacja. Z niewielkim opóźnieniem pojawił się również Windows Phone 8.1. W międzyczasie oba systemy otrzymywały spore, istotne aktualizacje we względnie niewielkich odstępach czasu. Na tym jednak nie koniec: pojawiają się co miesiąc istotne aktualizacje dla systemu w Xbox One. Pojawiają się coraz lepsze wersje usług Microsoftu na kolejne, w tym konkurencyjne platformy. Tempo jest imponujące i nawet najwięksi krytycy Microsoftu nie mogą tego nie zauważyć.

Windows 8.1

Ten slajd potwierdza dotychczasowe podejście Microsoftu. Skończyło się czekanie latami na istotne zmiany w platformach giganta z Redmond. Aktualizacje będą istotne, częste, cykliczne i darmowe. Tu nie ma czego komentować, tu trzeba pokiwać głową z uznaniem i z tego korzystać. Ciekaw jestem tylko jak klienci korporacyjni, nie lubiący tak częstych zmian, się na to zapatrują. Będę musiał o to podpytać paru adminów przy najbliższej okazji.

Jak nie teraz, to nigdy

Wygląda na to, że przed nami ostateczny test na to, czy rynek konsumencki chce jeszcze Microsoftu. Gigant z Redmond naprawia właściwie wszystkie popełnione przez siebie błędy. Przestaje ignorować „mniej istotne” rynki. Wprowadza na rynek produkty o co najmniej przyzwoitej (a w mojej i nie tylko mojej ocenie: bardzo dobrej) jakości. Wprowadza coraz przyjaźniejszą politykę cenową (spora część oprogramowania i systemów jest już dostępna wręcz za darmo). Zabiega o partnerów, dba o marketing. Tu już wiele więcej nie da się zrobić.

Teraz pozostaje czekać, reagować na zmiany na rynku i konsekwentnie przeć do przodu. A za rok, o tej samej porze, będziemy wiedzieli, czy w niekorporacyjnym świecie jest jeszcze miejsce na Windows.

REKLAMA

---

Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA