REKLAMA

Telenowela pt. "Problemy Nikona D600" skutkuje nie tylko utratą reputacji

Sprawa problemów Nikona D600 odbiła się w Sieci szerokim echem. I choć Nikon ostatecznie przyznał się do błędu i uwzględnił reklamacje klientów, to dyrektorzy firmy na pewno nie zrobili tego z uśmiechem na ustach. Właśnie dowiedzieliśmy się, że chęć poprawy reputacji kosztowała firmę prawie 18 milionów dolarów!

04.06.2014 14.31
Telenowela pt. „Problemy Nikona D600” skutkuje nie tylko utratą reputacji
REKLAMA

Telenowela pt. „problemy Nikona D600” ciągnęła się przez kilkanaście miesięcy i zdawała się nie mieć końca. Oto kluczowe akty tego dramatu:

REKLAMA
  • w połowie 2012 Nikon prezentuje lustrzankę D600 - pierwszą przystępną cenowo pełną klatkę,
  • od razu po premierze okazuje się, że z powodu wady fabrycznej w aparacie olej zachlapuje matrycę, a mechanizm lustra kruszy się i pyli,
  • Nikon udaje, że problem nie występuje, a jednocześnie po ok. roku od premiery D600 pokazuje model D610, w którym nie zmieniono właściwie nic poza wyeliminowaniem wady konstrukcyjnej,
  • frustracja użytkowników D600 rośnie, podczas gdy ich sprzęt traci na wartości i na walorach użytkowych. Czara goryczy się przelewa, czego skutkiem jest pozew zbiorowy przeciwko firmie,
  • pod wpływem procesu i na fali ogromnej krytyki Nikon ostatecznie przyznaje się do błędu i naprawia wadliwe modele D600, lub wymienia je na D610.

Koszt naprawy wizerunku – 17,7 mln dol.

nikon d600 1

Choć wizerunek firmy jest rzeczą bezcenną, to w tym wypadku ma on całkowicie mierzalną wartość. Jak donosi serwis Nikon Rumors, Nikon na swojej oficjalnej stronie podał informację, że naprawy gwarancyjne Nikonów D600 wycenił na 1,8 miliarda jenów, co daje równowartość 17,7 miliona dolarów, czyli ok. 54 miliony polskich złotych.

Czy ta kwota zaboli firmę? W jakimś stopniu na pewno, szczególnie biorąc pod uwagę bardzo słabe wyniki finansowe spółki. W ciągu ostatniego roku wartość akcji Nikona spadła o 24%, co pokazuje, że problem wizerunkowy ma także realne przełożenie na problemy finansowe.

W całej tej sprawie zupełnie nie przekonuje mnie wymuszone przyznanie się do błędu Nikona

D600

Po pierwsze, decyzja padła stanowczo za późno, a po drugie, trudno wierzyć mi w dobre intencje firmy. Skłaniam się ku opinii, że uruchomienie akcji serwisowej było chłodną kalkulacją i wybraniem mniejszego zła wobec wysokich kosztów procesów sądowych i pewnej przegranej w sądzie.

No dobrze, ale skoro Nikon pokazał jakąkolwiek chęć poprawy, to co może nas czekać w najbliższej przyszłości? D600 nie był przecież jedynym problemem firmy. Problemy jakościowe zaczęły się dużo wcześniej, jak choćby niesłynny autofocus i chlapanie olejem Nikona D7000, problemy z zasilaniem Nikona D5000 i niedziałające punkty AF Nikona D800.

Wobec tych wszystkich wpadek nie wydaje mi się, żeby pójście na ugodę w sprawie D600 wystarczyło, by przywrócić firmie zaufanie.

Co musi pokazać Nikon, by zyskać w oczach klientów?

Na chwilę obecną wyobraźnię fotografów rozpalają dwa korpusy: następcy modeli D700 i D300. O ile w powstanie tego drugiego nie wierzę (lukę po profesjonalnych korpusach z matrycą APS-C zapełniły tanie pełne klatki), tak Nikona D700s przyjąłbym z otwartymi ramionami.

Co musiałby mieć taki aparat? Przede wszystkim, musiałby być korpusem typowo reporterskim, a nie studyjnym. Jako zupełny ideał widzę Nikona D4s z odciętym pionowym gripem, w którym nie zmieniono na gorsze żadnego z parametrów. D700 był takim aparatem w stosunku do modelu D3, co oczywiście musiało odbić się na znacznych spadkach sprzedaży flagowego D3. W 2008 roku taka sytuacja mogła mieć miejsce, gdyż Nikon bardzo agresywnie walczył z pełnymi klatkami Canona i właściwie nie miał nic do stracenia. Dziś byłoby to ryzykowne zagranie, ale kto wie? W końcu w 2014 roku Nikon też walczy, ale tym razem jest to walka o straconego klienta.

REKLAMA
Sony A7s 04

I choć Nikon D700 doczekał się następcy, to D800 ze swoją upakowaną w piksele matrycą stworzył tak naprawdę zupełnie nową półkę aparatów. Tymczasem to bezlusterkowiec Sony A7s został duchowym następcą Nikona D700 i mam wrażenie, że w momencie premiery ukradnie serca osób szukających szybkiej i małej, reporterskiej pełnej klatki. Dlatego właśnie liczę, że zmiana w Nikonie pociągnie za sobą kolejne odważne decyzje, a zapowiedziany Sony A7s doczeka się godnego rywala.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA