REKLAMA

Internetowa autostrada - ten pomysł zmieni internet. Niekoniecznie na korzyść jego użytkowników

Przy okazji rewizji przepisów dotyczących świadczenia dostępu do internetu, Zarząd Federalnej Komisji Łączności (FCC) przegłosował w stosunku 3 do 2 zgodę na “internet fast lane”, co można tłumaczyć na “internetową autostradą”. Jeśli pomysł ten zostanie zrealizowany, to model zależności między firmami świadczącymi usługi dostępu do sieci, dostawcami treści i zwykłymi konsumentami zostanie wywrócony do góry nogami. Jak można się domyśleć, niekoniecznie na tym skorzystamy.

17.05.2014 18.30
Internetowa autostrada – ten pomysł zmieni internet. Niekoniecznie na korzyść jego użytkowników
REKLAMA
REKLAMA

Przyszła “neutralność sieci” stoi pod dużym znakiem zapytania. Amerykańskie FCC debatuje obecnie nad brzmieniem regulacji, która ma pozwolić na utrzymanie zasad neutralności internetu po tym, jak pochodząca z 2010 roku ustawa dotycząca tego padła. Teraz należy ją stworzyć od nowa, a komisja zmienia swoje założenia sprzed kilku lat.

Neutralność sieci w obliczu dużych pieniędzy

filmy i seriale online

Rzecz w tym, żeby tak sformułować zapisy, żeby dostawcy usług nie mogli ograniczać dostępu do konkretnych serwisów i stron. Jednocześnie FCC forsuje projekt “internet fast lane”. Chociaż to dopiero propozycja Federalnej Komisji Łączności poddana pod publiczną debatę, która nie musi wejść w życie, to i tak wzbudza wiele kontrowersji.

Czy "internet fast lane" wejdzie w życie zależy pewnie teraz od reakcji na ten pomysł firm świadczących usługi internetowe i samych użytkowników. Dalsze informacje w tej sprawie zostaną nam przekazane w przeciągu kliku najbliższych miesięcy. Sprawa dotyczy oczywiście Stanów Zjednoczonych, ale Europa też patrzy na rozwój wypadków z zainteresowaniem.

A na czym to w ogóle będzie polegać?

Sama nazwa “Internet fast lane” daje pewien obraz na to, jak w przyszłości wedle FCC ma funkcjonować internetowy rynek. Wedle pomysłu komisji operatorzy zapewniający infrastrukturę i oferujący klientom dostęp do internetu będą mogli pobierać zupełnie nowy typ opłat. Nie wyciągną jednak ręki bezpośrednio do portfeli użytkowników, a zamiast tego celują w usługodawców, których treści odpowiadają za największe zużycie transferu.

Chodzi w tym wszystkim oczywiście głównie o transferożerne materiały wideo, które są solą w oku dostawców internetu stacjonarnego i mobilnego. Wśród firm, które miałyby zacząć płacić “haracz” operatorom wymieniane są prężnie rozwijające się w Stanach Zjednoczonych serwisy video-on-demand, czyli między innymi Netflix i Hulu. Dostawcy w przyszłości, jeśli propozycja FCC wejdzie w życie, będą mogli (zwracam uwagę na brak sformułowania “musieli”) płacić dostawcom łącz za “bezpośredni dostęp do klientów”.

Kto smaruje, ten jedzie

predkosc-laczy-internetowych-1

Jeśli usługodawca zdecyduje się zapłacić, to treści od takiego partnera dotrą do odbiorców szybciej. Analogicznie firmy, które płacić nie zamierzają (dopiero wchodzą na rynek) lub nie mogą (bo działają np. charytatywnie) stają tutaj na przegranej pozycji. Wprowadzenie regulacji, która pozwoli operatorom na pobieranie takich opłat na szeroką skalę, to dość niebezpieczny pomysły.

Po wprowadzeniu w życie mechanizmu “internet fast lane” oberwą najbardziej dopiero rozwijające się startupy wiążące ledwo koniec z końcem i fundacje non-profit. Giganci z dużym zapasem gotówki będą mogli jeszcze prościej walczyć z nowymi graczami, co może prowadzić do monopolizacji rynku. A dlaczego to my, klienci, stracimy na tym najbardziej? To naprawdę bardzo proste: pieniądze na “internet fast lane” przekazane operatorom będą pochodzić od usługodawcy.

A skąd usługodawca bierze pieniądze?

Wpływy na konto takich firm jak Netflix i Hulu pochodzą najczęściej z wpłacanych od klientów abonamentów oraz od reklamodawców, więc albo odbije się to na cenach, albo zwiększy ilość reklam. To zresztą nie jedyna zła wiadomość. Bariera wejścia dla nowych graczy może doprowadzić do podniesienia cen za usługi (bądź wolniejszego ich spadku) ze względu na brak konkurencji dla gigantów.

Usługodawcy o ugruntowanej pozycji mogą więc traktować “internet fast lane” jako sposób na długofalową inwestycję, która pomoże w zwalczeniu potencjalnej konkurencji, ale w całej sprawie najbardziej dopieszczeni są oczywiście operatorzy. Oczywiście wedle ustaleń FCC operatorzy nie będą mogli spowolnić łącz dla firm, które nie chcą zapłacić za “internet fast lane”, ale kto uwierzy w to, że nowy model nie doprowadzi szybko do nadużyć? No właśnie.

Wchodzimy tutaj na bardzo grząski grunt.

predkosc-laczy-internetowych-3

Jeśli propozycja FCC zostanie przyjęta, to dostawcy internetu i dostawcy treści będą mogli zawierać porozumienia, tworzyć łączone oferty i łudzić klientów spadkiem cen na takie łączone usługi. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że finalnie to i tak odbiorcy dostaną po kieszeni, bądź nie będą mogli skorzystać z pełnej oferty. Oczami wyobraźni widzę już sytuację, w której dostawca sieci A będzie zapewniał lepsze transfery dla usługodawcy C, a operator B - dla usługodawcy D. A co, jeśli klient będzie chciał korzystać z obu serwisów naprzemiennie? Przynajmniej w jednym wypadku będzie musiał zadowolic się gorszą jakością świadczenia usługi.

Ze względu na brak ograniczeń takich praktyk, już teraz Netflix współpracuje z Comcastem, AT&T i od niedawna z Verizonem w celu zapewnienia lepszej jakości streamingu dla swoich klientów. Jeśli FCC przeforsuje swój projekt i w nowych regulacjach nie zostanie to zabronione, to operatorzy dostaną zielone światło od amerykańskiego rządu na otwarcie większej liczby takich autostrad. Nie wątpię też, że jeśli w Stanach ten pomysł się sprawdzi, to europejskie firmy będą chciał go wprowadzić też na Starym Kontynencie.

Operatorzy nadal nie będą mogli limitować, przynajmniej w teorii, dostępu do konkretnych treści. Utworzenie “internet fast lane” wydaje się po prostu sprytnym obejściem tego problemu, bo dostawcy usług sieciowych nie będą mieli odpowiedniej motywacji na rozwijanie tej podstawowej infrastruktury, a innowacje skupią się na tych opłaconych “kanałach”. Rozumiem oczywiście, że właściciele firm dostarczających internet i budujących infrastrukturę dostępową nie śpią po nocach przez statystyki wykorzystania materiałów wideo przez użytkowników. Wiem, że szukają pieniędzy na modernizacje sieci, by streamowanie materiałów multimedialnych nie zatykało łącz.

Tylko nie jestem pewien, czy skok na kasę w postaci “internet fast lane” jest akurat najlepszym rozwiązaniem tego problemu.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA