REKLAMA

Smartfony, opaski fit każą nam robić 10 tys. kroków dziennie. Czy to w ogóle ma sens?

Zastanawialiście się dlaczego we wszystkich aplikacjach typu fit współpracujących ze smartfonami, czy elektronicznymi opaskami na nadgarstek rekomendowane jest nam pokonywanie 10 tys. kroków pieszo dziennie? Dlaczego właśnie 10 tys., a nie powiedzmy 5, czy 20 tys.? Czy to w ogóle ma sens?

20.03.2014 17.21
Smartfony, opaski fit każą nam robić 10 tys. kroków dziennie. Czy to w ogóle ma sens?
REKLAMA
REKLAMA

Skąd to się wzięło

Okazuje się, że ów dystans 10 tys. kroków wziął się z... licznika kroków niezwykle popularnego w latach 80 ubiegłego wieku w Japonii, gdzie panowała wtedy moda na kluby spacerowiczów. U nas dopiero teraz mamy (umiarkowaną) modę na tzw. Nordic walking, podczas gdy w Japonii wspólnie spacerowano już kilkadziesiąt lat temu.

Urządzenie do mierzenia dystansu podczas tych japońskich spacerowych schadzek nazywało się 'manpo-kei', co w dosłownym tłumaczeniu oznacza miarę 10 tys. kroków.

Niestety nie ma z tym związanej żadnej innej filozofii. Nie jest to żadna magiczna liczba, która byłaby remedium na wszystkie zdrowotne problemy człowieka.

Ale... to działa

Fenomen 10 tys. kroków dziennie został jednak przebadany przez specjalistów, w tym lekarzy, trenerów fitness i wszelkiej maści znachorów. I okazuje się, że rzeczywiście osoby, które robią 10 tys. kroków dziennie spalają w ten sposób średnio 25 proc. przyjmowanych kalorii, co oznacza, że w ich ciele nie odkłada się (niepotrzebny) tłuszcz. Osoby regularnie pokonujące taki dystans dziennie mają lepszy metabolizm, gdyż ciało jest przyzwyczajone do odpowiednich pozytywnych zwyczajów.

nokia lumia 1520 krokomierz

Osoby, które śmigają pieszo 10 tys. kroków dziennie mają też niższe ciśnienie krwi oraz niższy poziom cukru we krwi. Dzięki temu, że 10 tys. kroków zazwyczaj pokonujemy na zewnątrz, a nie w pomieszczeniach zamkniętych, mózg jest znacznie lepiej dotleniony, dzięki czemu ogólne samopoczucie takich spacerowiczów jest lepsze.

Jak dowodzą badania (tak, tak - te amerykańskie), przeciętny Amerykanin robi ok 5,1 tys. kroków dziennie. Gdyby udało się tę liczbę zwiększyć do przynajmniej 8 tys., to byłaby szansa na zdrowotny cud: ludzie żyliby dłużej, na dodatek znacznie szczęśliwszym życiem.

Pokonujmy 10 tys. kroków

O ile więc liczba 10 tys. kroków jest generalnie wzięta z czapy, o tyle wszystkie badania wskazują na to, że warto jest chodzić. Ja wprawdzie opasek fit na razie nie używam, po tym jak padł mi kolejny produkt tego typu, natomiast iPhone 5S ma w sobie odpowiednią technologię, która mierzy mi kroki bez konieczności ubierania czegokolwiek na nadgarstek.

gear fit

Za pośrednictwem świetnej darmowej aplikacji Pedometer++ (pisałem już o niej) sprawdzam więc codziennie dystans jaki przemierzam na piechotę i dopinguję się do tego, by ów dystans zwiększać.

Może więc te 10 tys. kroków to ściema, bo dla naszego zdrowia nie ma większej różnicy, czy zrobimy 8, 10, czy 12 tys. kroków dziennie, a jak przy okazji uprawiamy także inne sporty (ja na przykład raz w tygodniu grywam w koszykówkę), to w naturalny sposób "zapotrzebowanie" na odpowiednią liczbę kroków maleje, ale cieszmy się, że dzięki smartfonom i produktom technologii ubieralnej powoli rodzi się moda na łażenie na piechotę.

Wszystkim nam to wyjdzie na dobre.

Więcej o filozofii wokół 10 tys. kroków dziennie dowiecie się ze świetnego materiału Discovery News.

REKLAMA

* zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA