REKLAMA

Unijni urzędnicy chyba za długo grali w Need for Speeda

Przedstawiciele policji państw należących do Unii Europejskiej spotkali się kilkukrotnie, by omówić nowy system bezpieczeństwa, mający zakończyć epokę spektakularnych, policyjnych wyścigów. Włos jeży się na głowie.

03.02.2014 14.43
Unijni urzędnicy chyba za długo grali w Need for Speeda
REKLAMA

Samochód to dość niebezpieczna forma transportu, jak wskazują statystyki. Trudno się więc dziwić wysiłkom organów wszelakich, by ograniczyć śmiertelność na drogach. Najnowszy pomysł jednak ma równie wiele wspólnego z bezpieczeństwem na drodze, co fotoradary. Chęci są zapewne dobre, ale głównym beneficjentem całego zamieszania będzie najprawdopodobniej kilka przedsiębiorstw, które wygrają przetarg na wdrożenie projektu. O co chodzi? Już tłumaczę.

REKLAMA

Otóż wszystkiemu, w sposób pośredni, winny jest… General Motors. Firma ta wprowadziła do swoich pojazdów mechanizm OnStar, dzięki któremu możemy zdalnie wyłączyć silnik skradzionego nam samochodu. Ów mechanizm trafił już kilkakrotnie na nagłówki gazet, miedzy innymi dzięki materiałom opublikowanym przez Associated Press. Posiadacz Chevroleta Tahoe został zaatakowany przez uzbrojonego złodzieja, który nakazał mu i jego pasażerowi opuścić pojazd. Kierowca nie stawiał oporu, bowiem liczył na mechanizm OnStar. Ten zadziałał, blokując działanie pedału gazu w samochodzie. Złodziej próbował nawiać, ale policja szybko go unieszkodliwiła.

Historia ta przykuła uwagę wysoko postawionych oficjeli policyjnych i ci już kombinują nad projektem, by wyposażyć w ów mechanizm każdy samochód. Tak, zgadza się, każdy. Nie będzie to więc instalowany na życzenie moduł, a narzędzie obowiązkowe. Coś jak alkomaty, tyle że problemów tu jest jeszcze więcej.

A co to za problemy?

Po pierwsze, sama idea jest już zatrważająca. Oto bowiem ktoś, bez naszej zgody, jest w stanie przejąć kontrolę nad naszym samochodem w dowolnej chwili. To już nie jest fajny mechanizm uruchamiany na życzenie aplikacją z iPhone’a. To coś zupełnie poza naszą kontrolą. Na szczęście, nie wszyscy politycy urzędujący w europarlamencie mają do tego pomysłu entuzjastyczny stosunek.

- Oto cena jaką płacimy za oddanie demokratycznej niepodległości rządowi tajemniczej, niedającej się pociągnąć do odpowiedzialności klice – grzmiał Douglas Carswell, jeden z przedstawicieli brytyjskiego parlamentu. – To przerażające, że w ogóle nad tym się zastanawiamy. Ludzie muszą zaprotestować przeciwko temu atakowi na wolność osobistą i wyrazić swoje zdanie na temat europejskiego Wielkiego Brata w nadchodzących majowych wyborach do europarlamentu – wtóruje mu Nigel Farage, szef Ukipu.

shutterstock_120797986

Pomijając kwestie ideologiczne, eksperci również mają wątpliwości. Wyłączenie silnika podczas jazdy, a szczególnie podczas pościgu z wielką prędkością na autostradzie, może doprowadzić do tragedii. Kto wtedy odpowie za zabójstwo na drodze? Złodziej? Policja? A co jeśli ktoś znajdzie metodę na „hackowanie” samochodów i losowe wyłączenie im silników? Czy to będzie oznaczało, że każdy przegląd samochodu to też… wgrywanie nowego firmware’u do silnika z łatkami bezpieczeństwa?

Mimo oczywistych absurdów i zagrożenia jeżeli chodzi o ograniczanie wolności, technologia ta, jak podaje brytyjski Telegraph, ma duże szanse na wdrożenie. Idea jest przecież szczytna, tak jak w przypadku fotoradarów, alkomatów i innych chroniących nas od niechybnej śmierci wynalazków: by zapewnić nam największe możliwe bezpieczeństwo. Tym razem przy pomocy najnowszych technologii.

REKLAMA

Jeżeli faktycznie to „przejdzie”, to pozostaje tylko pogratulować zwycięzcy przetargu na wdrożenie tego mechanizmu do naszych pojazdów. Bo wtedy zostaniemy jego wiernymi klientami. Czy tego chcemy, czy nie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA