REKLAMA

Muzyka, okulary, kino i klucze, czyli technologie które znikną za 10 lat

Snucie wizji o tym jakie zmiany przyniesie przyszłość jest zajęciem wymagającym sporej dozy kreatywności i przysłowiowego myślenia „out of the box”. Niedawno spróbował zrobić to Samsung, według którego - mówiąc w uproszczeniu - niemal wszystko będzie ekranem. Na wideo widzimy jak kuchenna deska do krojenia podaje nam bezużyteczne informacje o warzywach, a kubek do kawy pokazuje jaka jest pogoda za oknem, na które patrzymy. Mam nadzieję, że przyszłość będzie jednak bardziej ambitna - spróbujmy do jej przewidzenia zastosować inną metodę. Zamiast wyobrażać sobie co nowego powstanie, zaprognozujmy z jakiego typu przedmiotami, technologiami oraz usługami pożegnamy się w nadchodzącej dekadzie.

02.01.2014 18.50
Muzyka, okulary, kino i klucze, czyli technologie które znikną za 10 lat
REKLAMA
REKLAMA

Oto moje propozycje – za spełnienie niektórych trzymam kciuki, a za inne wręcz przeciwnie:

Muzyka, którą można kupić na własność

Z roku na rok spada nie tylko liczba sprzedanych płyt z muzyką, ale i samych w sobie sprzedanych utworów. Ludzie coraz częściej wolą płacić za słuchanie niż za posiadanie – bo i po co nam w kolekcji hit, który po pół roku popadnie w zapomnienie. Doskonale zobrazował to zjawisko The Economist:

digital music

Ten postępujący trend wiąże się oczywiście z rosnącą popularnością usług typu Spotify czy Deezer. Kila lat temu Steve Jobs zrewolucjonizował rynek oferując „tysiąc piosenek w kieszeni”, dziś nosimy ze sobą cały sklep muzyczny. Za 10 lat muzykę na własność będą kupować tylko koneserzy, a przeciętnemu człowiekowi trudno będzie zrozumieć sens takiego zakupu.

Piractwo

Pomijając dyskusję o tym komu piractwo szkodzi, a komu pomaga, zjawisko to obecnie ma jedną, bardzo rzadko dostrzeganą cechę – jest powszechnie dostępne. Każdy, czy to gimnazjalista, czy też starszy wiekiem użytkownik komputera, ma taki sam dostęp do piractwa. Nikt z nich nie potrzebuje specjalistycznej wiedzy, by pobrać książkę w pdfie albo nowy odcinek „Jak Poznałem Waszą Matkę”. Obecnie piracić może każdy – i to się bardzo zmieni w następnej dekadzie. Ustawy pokroju ACTA oraz agresywne działania prawników chroniących interesy największych koncernów skutecznie zniechęcą przeciętnego Kowalskiego do pobierania nielegalnych treści z Internetu albo uczynią to znacznie bardziej skomplikowanym. Jednocześnie ponownie stworzy to możliwość zarabiania na piractwie w szarej strefie, tak jak to było w latach 90. w Polsce. Szkoda tylko, że prawdopodobnie stracą na tym uczciwi klienci, którzy będą musieli się borykać z zabezpieczeniami typu DRM czy też koniecznością stałego podłączenia do Internetu.

Prywatność

Ze wszystkich atrybutów wolności, która należy się każdemu człowiekowi, żaden nie został tak drastycznie ograniczony w ostatnich latach jak prywatność. Edward Snowden otworzył puszkę Pandory o takiej zawartości, która nie śniła się nawet największym zwolennikom teorii spiskowych. Oprócz inwigilacji naszej prywatnej korespondencji przez m.in. NSA, gromadzone są na nasz temat setki gigabajtów danych, które sami mniej lub bardziej świadomie publikujemy. Od wypowiedzi na facebooku, które często jednoznacznie określają nasze poglądy polityczne, religijne i kulturowe, po dane komercyjne typu co i kiedy kupujemy oraz gdzie przebywamy. Wszystko to stanowi rosnącą bibliotekę danych, które w przyszłości mogą być wykorzystane przeciwko nam. W zasadzie prywatność skończyła się kilka lat temu, teraz możemy się podelektować jej resztkami.

Kina

Przewidywanie całkowitego zniknięcia sal kinowych z krajobrazu to zbyt śmiałe posunięcie, niemniej branżę tę czeka duża rewolucja. Ogromne, kilkudziesięcio calowe ekrany w domach to w zasadzie już powszechność, a w kolejnych latach można się spodziewać, że niemal całkowicie zastąpią stare, nieekonomiczne telewizory. Oczywiście wyjście do kina nadal dostarcza intensywniejszych doznań niż oglądanie tego samego filmu w domowym zaciszu, ale ta różnica jest już znacznie mniejsza niż jeszcze kilka lat temu. Coraz dłuższe reklamy, rosnące ceny biletów oraz sam fakt, że musimy wyjść z domu zamiast po prostu kliknąć przycisk na pilocie sprawiają, że coraz więcej osób woli wybrać seans w domu, zwłaszcza jeśli dysponuje dobrym sprzętem.

kino

A co jeśli moglibyśmy obejrzeć nowego Hobbita w dzień premiery w domu na telewizorze HD, płacąc połowę ceny biletu do kina (albo nawet całą jego wartość)? Ile osób wybrałoby seans w domowy zaciszu? Wydaje mi się, że dużo, a z czasem znajdzie się heretyk pokroju Netflixa, który udostępni taką usługę. Wtedy ogromne, kosztochłonne sale kinowe będą w dużych tarapatach. Jeśli telewizja ma umrzeć, to zrobi to dopiero po tym jak upadnie biznes kinowy.

Telefony stacjonarne

Sens posiadania stacjonarnego telefonu w dzisiejszych czasach jest dla mnie zagadką. Cenowo jest on mało konkurencyjny w stosunku do komórki i posiada szereg ograniczeń, z czego najpoważniejsze to oczywiście przypięcie kablem do ściany. Sam nigdy nie posiadałem telefonu stacjonarnego, a jedyne osoby jakie znam, które używają tego sprzętu, to znajomi z firm, które domyślnie zaopatrzają stanowiska pracy w taki sprzęt (choć najczęściej dają też służbową komórkę). Trudno mi wierzyć, że przez kolejne 10 lat telefony stacjonarne nie zginą śmiercią naturalną, choć z drugiej strony jeden z największych polskich telekomów nadal wymaga przy podłączaniu Internetu dodatkowej opłaty za „utrzymanie łącza” w przypadku, gdy nie mamy stacjonarnego numeru.

Okulary korekcyjne

O tym, że przez szkło widzi się lepiej, wiedziano już w starożytności. Chińczycy poprawiali sobie wzrok patrząc przez kryształy w X wieku, a w Europie okulary korekcyjne pojawiły się w XIV wieku. Do dziś, po setkach lat, idea ich funkcjonowania się nie zmieniła. Człowiek pracuje oczami bardziej intensywnie i dłużej niż kiedykolwiek wcześniej, stąd można się spodziewać postępującej fali wad od krótkowzroczności po nadwzroczność. O ile jednak dziś okulary są w modzie, to jednak ich skuteczność jako lekarstwa na wadę wzroku jest co najmniej wątpliwa. Sam noszę okulary od dobrych 7 lat i moja wada wcale się nie zmniejsza. Bardzo bym chciał abyśmy w kolejnym dziesięcioleciu opracowali metodę, która faktycznie wyleczy ludzi z problemów ze wzrokiem, zwłaszcza jeśli byłoby to możliwe bez mało zachęcającego zabiegu laserem na oku.

Klucze

klucze

Niemal każdy z nas zamyka swoje mieszkanie metalowym kluczem, który potem trzyma w kieszeni wraz z innymi. Podobny mechanizm jest też w zamku do piwnicy, osiedlowym śmietniku i zapięciu do rowera. Magnetyczne karty do drzwi są stosowane praktycznie tylko w hotelach, a i te mają swoje słabe strony - np. mogą pęknąć lub przestać działać (jak mi kiedyś powiedziano w recepcji: na skutek trzymania z kartami kredytowymi w portfelu). Drzwi do domu otwierane szyfrem wstukiwanym na klawiaturze bądź poprzez odcisk palca czy skan oka (te dwa to akurat złe rozwiązania) nadal pozostają głównie w sferze filmów SF. Pewien postęp następuje w dziedzinie samochodów, gdzie przyjęło się otwieranie drzwi pilotem. Liczę na to, że w kolejnych latach upowszechni się nowa technologia, która wyeliminuje metalowe klucze z naszych kieszeni i stworzy możliwość otwarcia drzwi nawet wtedy, gdy je zgubimy.

Komputery stacjonarne

Jeszcze kilkanaście lat temu posiadanie laptopa wiązało się z natychmiastowym efektem WOW wśród znajomych – dziś to komputer stacjonarny prędzej wywołuje sensację. Tymczasem za zakrętem czekają już ultrabooki, które nie ustępując możliwościami technicznymi już deklasują standardowe laptopy pod kątem wagi, gabarytów, czasu pracy na baterii oraz ogólnie pojętej mobilności. Oczywiście posiadanie dużego monitora (albo dwóch) jest nie do przecenienia, a profesjonaliści nadal będą potrzebować stacjonarnych komputerów, aby móc wydajnie pracować. Niemniej zdecydowana większość standardowych użytkowników komputera będzie szła w kierunku mobilności, stopniowo zapominając o tzw. ”blaszakach”. Widać to już w filozofii nowych produktów Appla – Macbook Air z czasem może zastąpić Macbooka Pro – pytanie tylko, co potem?

Samochody, które można naprawić

Postępująca komputeryzacja wdziera się coraz głębiej w biznes motoryzacyjny. Niestety, oprócz dobrodziejstwa innowacji wiąże się to z niespodziewanymi utrudnieniami. Projektanci nowych samochodów coraz częściej stwarzają rozwiązania, których nie można naprawić w przydomowych warunkach i konieczna jest wizyta u wyspecjalizowanych mechaników. Co więcej, wiele części jest nienaprawialna i konieczny jest zakup nowych komponentów lub całych układów. Powszechnym przykładem są tutaj reflektory, które wymagają całkowitej wymiany u mechanika, gdy spali się w nich żarówka. Wśród niezależnych mechaników pojawiają się opinie, że jest to celowe działanie: konstruktorzy wprowadzają tak skomplikowane i niepraktyczne rozwiązania, które jeszcze kilka lat temu byłyby nieakceptowalne. Już teraz zdarza się, że wszelkie moduły elektroniczne, jak np. sterowanie silnika, klimatyzacją elektroniczną, skrzynią biegów, poduszek gazowych czy ABS-u po awarii wymagają wymiany na nowe moduły, które są bardzo kosztowne. Są też przypadki kiedy bez komputera nie można nawet wymienić klocków hamulcowych.

W efekcie możemy się spodziewać, że za 10 lat sami w samochodzie nie zrobimy już nic, a ze wszystkim będzie trzeba jeździć do mechaników. Swoją drogą do myślenia daje fakt, że rzadko kiedy zdarza się, by zawodowi mechanicy jeździli najnowszymi modelami samochodów - w większości na ich parkingach przeważają co najmniej kilkuletnie Mercedesy, Audi, BMW etc.

REKLAMA

Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA