REKLAMA

Przez 14 lat w Chinach nie można było legalnie nabyć konsoli. Teraz zakończono program „moralnej ochrony” obywateli

08.01.2014 16.47
Przez 14 lat w Chinach nie można było legalnie nabyć konsoli. Teraz zakończono program „moralnej ochrony” obywateli
REKLAMA

Chińska Republika Ludowa to jedno z niewielu państw, które zakazało sprzedaży oraz dystrybucji konsol na ich ogromnym, krajowym rynku. Po wielu latach martwego prawa, które chińscy gracze obchodzili na tysiące sposobów, warte 300 miliardów złotych miejsce zbytu otwarło się na Nintendo, Sony, Microsoft i resztę.

REKLAMA

Obywatele Chińskiej Republiki Ludowej od 14 lat walczyli z przepisem, zabraniającym posiadania oraz dystrybucji konsol do gier.

shutterstock_112976986

Chociaż Chiny to państwo o odmiennych od zachodnioeuropejskich standardach, do obowiązującego przepisu tamtejsi gracze podchodzili w sposób bardzo liberalny. Pomimo oficjalnego zakazu, konsole dało się bez żadnego problemu nabyć dzięki strefie czarnego rynku, po bardzo atrakcyjnych cenach. Xbox 360, PlayStation 3 czy Nintendo Wii – dostępność urządzeń nie stanowi problemu. Dokładnie tak samo wygląda sytuacja z grami „wyjmowanymi spod lady” w sklepach z elektroniką.

Nieefektywny zakaz miał na celu chronić chińskie dzieci oraz młodzież przed demoralizującym pływem tego typu środków przekazu, sprzecznych z ideologią oraz zdrowym trybem życia. Jak bzdurne było to prawo, pokazuje popularność komputerowych gier w Chinach.

shutterstock_129775628

Chińczycy są e-sportowymi mistrzami w wielu produkcjach, natomiast chiński rynek stanowi dla twórców gier kopalnię złota. Z tego powodu coraz więcej wydawców zamyka się na tamten rynek, wydając pewne produkty na wyłączność dla graczy z Chin.. Tak oto sieciowa strzelanina F.E.A.R. Online najpierw ukazała się na terytorium Republiki Ludowej. Podobną decyzję podjął Crytek, oddając ich Warface najpierw w ręce Chińczyków, dopiero potem reszcie świata. Azjaci dostaną niebawem dedykowane tylko im Call of Duty, natomiast w przeciągu ostatnich lat lawina gier free-to-play wręcz zalała ich rynek. Chińczycy to świetni klienci. Tym bardziej niepraktyczny zakaz dawał się we znaki największym producentom konsol.

shutterstock_83104399

Już rok temu chińskie władze rozpoczęły pilotażowy projekt, dzięki któremu zagraniczni producenci urządzeń mogli je sprzedawać w specjalnej, szanghajskiej strefie. Zyski z przedsięwzięcia wyniosły 45 milionów złotych. To zaledwie kropla w morzu całego chińskiego rynku gier, który w analogicznym okresie wygenerował łącznie około 40 miliardów zysku, odnotowując stały, ponad 10-procentowy wzrost.

shutterstock_140748079 (1)

Nie oznacza to, że Nintendo, Sony i Microsoft bez żadnych problemów trafią w gusta chińskiej klienteli. Wręcz przeciwnie. Ta, podobnie jak duża część polskich graczy, uwielbia produkcje darmowe, za które płaci się drobne kwoty, w formie mikro-transakcji. Chińczycy rozkochali się w tytułach free-to-play oraz, ponownie wskazując na podobieństwa miedzy nami, preferują komputery osobiste jako platformy do grania. Problemem wciąż pozostają również bariery prawne - po pierwsze, aby dana konsola do gier znalazła się na ogólnokrajowym rynku, musi powstać w Szanghaju oraz uzyskać odpowiedni certyfikat.

Mimo tych utrudnień, na wczorajsze otwarcie Chin dla konsol do gier zareagował światowy rynek. Akcje Nintendo na giełdzie w Tokio poszybowały w górę aż o dziesięć procent.

Microsoft odnotował wzrost na poziomie jednego procenta i tylko w przypadku Sony nie możemy mówić o żadnych zmianach. Najwięksi producenci konsol już od dłuższego czasu badają możliwości rynku, na którym dotychczas jedynie produkowali podzespoły. Tak oto Microsoft wszedł we współpracę z tamtejszym koncernem medialnym BesTV, aby zaoferować Chińczykom urządzenie opierające się na streamowaniu obrazu. Plotkuje się, jakoby był to tańszy odpowiednik Xboksa One. Powody do radości ma również Nintendo, głównie ze względu na atrakcyjne ceny swoich urządzeń. Chińczycy lubują się w japońskich produkcjach, masowo kopiując nielegalne w ich państwie treści (gry, pornografia, filmy) za pomocą Internetu.

Teraz do części z nich zyskają legalny dostęp, co może postawić Nintendo w zupełnie nowej, znacznie bardziej wygodnej sytuacji. Tak czy inaczej, każdy z gigantów w jakiś sposób skorzysta na otwarciu chińskiej gałęzi rynku. Przed Sony, Microsoftem oraz Nintendo właśnie otwarły się legalne bramy do trawionego niesamowitym piractwem rynku z 1,3 miliarda konsumentów, z czego coraz większa część jest zadeklarowanymi graczami. Nic, tylko zacierać ręce.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA