REKLAMA

Polskie sher.ly wystartowało. Testowałem "chmurę bez chmury" i rozmawiałem z jej twórcami

O usłudze służącej do synchronizacji plików o nazwie sher.ly pisałem na łamach Spider’s Web już w maju. Opisałem jej główne założenia i to, czym różni się od klasycznej chmury w postaci Dropboksa. Teraz po oficjalnej premierze mogę napisać coś więcej o polskiej firmie, która została doceniona na arenie międzynarodowej.

07.11.2013 11.52
Polskie sher.ly wystartowało. Testowałem „chmurę bez chmury” i rozmawiałem z jej twórcami
REKLAMA

Rozwiązań służących do synchronizacji i udostępniania plików jest całe mnóstwo, a poczta email i serwery FTP pod względem wygody obsługi wyglądają dziś jak rozwiązania z poprzedniej epoki. Mamy mnóstwo tzw. chmur od wielu dostawców. Działają one podobnie, a chyba już każdy dostawca systemu operacyjnego oferuje własne rozwiązanie tego typu.

REKLAMA
chmura

Pochmurnie się zrobiło

Na urządzeniach Apple mamy zintegrowany iCloud, Microsoft zaszył głęboko w Windowsie obsługę SkyDrive, Ubuntu ma swoje Ubuntu One, a Android i Chrome OS opierają się o Google Drive, który jest rozwinięciem Dokumentów Google. Do tego mamy cieszące się uznaniem rozwiązania multiplatformowe, takie jak Dropbox oraz jego wielu konkurentów i naśladowców, takich jak popularny Box, dający wiele wolnego miejsca Copy lub polskie odpowiedniki w postaci chociażby dysków w chmurze od Orange, Onetu lub GG.

Niestety lub stety, dane przechowywane w ramach tych usług trafiają na zewnętrzne serwery i tracimy nad nimi pełną kontrolę, nie są już do końca nasze. Awarie po stronie dostawcy, możliwość przechwycenia ich przez osoby trzecie, a także hipotetyczny dostęp do naszych plików zgromadzonych u amerykańskiego dostawcy usług przez amerykański rząd nie nastrajają optymistycznie. Nie mam też pewności, że skasowane dane trwale znikną z serwerów, bo mogą zostać po prostu ukryte. Są jednak rozwiązania, które pozwalają na wygodne udostępnianie plików bez konieczności ich uprzedniego uploadu.

sherly

Bezpieczeństwo i wygoda

Niepisaną zasadą internetu jest, że im coś wygodniejsze, tym mniej bezpieczne, a mieć i zjeść ciasto naraz się nie da. Wydawać by się mogło, że sprawdza się też ta maksyma w przypadku przechowywanych plików - albo trzymamy je lokalnie i udostępniamy ręcznie klasycznymi metodami (mail, pendrive) albo wysyłamy je w świat, gdzie zagrożenia prywatności pojawiają się na każdym kroku. Okazuje się, że pojawiają się usługi, które część zalet chmury przenoszą na pliki zgromadzone lokalnie.

Co więcej, wspomniane we wstępie sher.ly ma szeregu unikalnych zalet i w określonych przypadkach sprawdzi się znacznie lepiej, niż taka klasyczna chmura à la Dropbox. Przyznam się Wam w tym miejscu od razu, że byłem do pomysłu nastawiony dość sceptycznie. Miałem jednak okazję porozmawiać z Błażejem Marciniakiem, jednym z pomysłodawców sher.ly i pomysłodawcy technologii GatelessVPN, który próbował mnie przekonać, że jego rozwiązanie jest nie tyle co konkurencyjne dla Dropboksa i spółki, co... komplementarne. I przyznam, że to mu się udało i nie udało mi się go w rozmowie zagiąć.

praca w chmurze

Czym jest to całe sher.ly?

Sher.ly w telegraficznym skrócie pozwala na udostępnianie innym użytkownikom swoich danych zgromadzonych na dysku, czy to tym umieszczonym bezpośrednio w komputerze, czy to w sieciowym NAS-ie. Nie wymaga to uprzedniego przesyłania plików na zewnętrzny serwer, a użytkownik wysyła w pierwszej kolejności nie tylko pliki, a opisujące je metadane. Dzięki temu można niemal natychmiast pokazać znajomemu lub współpracownikowi zawartość wybranego folderu.

Dzięki temu dane nie muszą być uprzednio wysyłane, aby ich listę mogła przejrzeć druga osoba. Transfer następuje dopiero w momencie, w którym ktoś po drugiej stronie linii zdecyduje się na pobranie konkretnego pliku. To może być bardzo wygodne podczas udostępniania katalogu o sporym rozmiarze i znacznie skraca czas, w ciągu którego współpracownik lub znajomy będzie mógł się zapoznać z zawartością udostępnionego folderu. Wspierane jest też szyfrowanie plików, co ma zapewnić bezpieczeństwo przesyłanych danych.

sherly 2

Nie zamiast, tylko obok

Jak wspomniałem wcześniej, sher.ly i chmury pokroju Dropboksa nie konkurują z sobą bezpośrednio, a raczej się uzupełniają. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, aby z obu rozwiązań korzystać jednocześnie! Pozwoli to połączyć zalety obu rozwiązań, gdzie sher.ly pozwala na natychmiastowy dostęp do wybranych danych, a chmura zapewnia backup wybranej porcji plików. Całkiem zgrabnie ideę stojącą ze sher.ly opisuje Marek Cieśla, jeden z założycieli firmy, współtwórca ALLPlayera i Catzilli:

"Pracując w grupach, dużo częściej potrzebujemy udostępnić szybko i bezpiecznie dużą ilość plików niewielkiej ilości osób. W odróżnieniu od chmury, np. Dropboxa, udostępnione pliki niezależnie od ich rozmiaru już po paru sekundach są widoczne dla członków grupy i już wtedy mogą być pobierane. Każdy z członków sam zadecyduje, które pliki są potrzebne, można też ustawić synchronizację dla wybranych plików czy folderów. Aby wysłać komuś dane przez Sher.ly wystarczy wysłać zaproszenie do grupy, wewnątrz której chcemy współdzielić dane. Nic nie jest wysyłane do chmury, ponieważ jej nie ma. Nasze własne urządzenia są naszą prywatną chmurą"

cloud

Sher.ly doceniono na zachodzie

Pierwsza koncepcja sher.ly powstała już 3 lata temu, a celem przyświecającym zespołowi było stworzenie usługi, która eliminuje zalety klasycznej chmury i oferuje pewną wartość dodaną. Ma to być też rozwiązanie znacznie tańsze niźli chmura Wygląda na to, że ten cel udało się ekipie zrealizować. Projekt został ciepło przyjęty podczas konferencji TechCrunch Disrupt, która odbyła się pod koniec października w Berlinie.

Podczas tego wydarzenia sher.ly zostało wyróżnione jako jedna z dwudziestu firm prezentujących swoje rozwiązania, a ekipa ubiega się obecnie o nagrodzę w wysokości 40 tysięcy euro, a do grona inwestorów sher.ly w ramach Funduszu Zalążkowego Krakowskiego Parku Technologicznego dołączyły dwa nowe fundusze venture capital, Innovation Nest oraz SATUS. Firma ma ambicję przenieść się niedługo w całości do Doliny Krzemowej, ale jak na razie jej oddział R&D znajduje się jeszcze w Krakowie.

Sher.ly_TechCrunch

Usługa bardziej dla biznesu, niż dla konsumenta

Niestety, koncepcja sher.ly w przypadku takiego kraju jak Polska rozbija się trochę o... prędkość łącz, które rzadko kiedy są symetryczne. Dane w końcu trzymane są lokalnie, a każdorazowe ich pobranie wiąże się koniecznością wykorzystania transferu, jaki oferuje dostawca - a w przypadku popularnej Neostrady, gdzie ściąganie danych odbywa się z prędkością 6 lub 10 megabitów na sekundę, ich wysłanie to już zaledwie 1 mbps.

W takim przypadku Dropbox sprawdzi się lepiej, bo pliki wysyłane są jednorazowo, a później są wyłącznie aktualizowane. Ekipa sher.ly nie tworzy jednak usługi “dla wszystkich”. To rozwiązanie kierowane głównie dla firm, gdzie prędkość połączenia internetowego nie stanowi problemu. Do zastosowań niekomercyjnych usługa jest darmowa, a użytkownik musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy w jego przypadku zastosowanie sher.ly faktycznie ma sens. Z pewnością zapomnieć o nim mogą użytkownicy internetu mobilnego, ale nie są oni “targetem” dla sher.ly.

sherly screenshot

Nowoczesne rozwiązanie

Sher.ly to dość młoda usługa, która dopiero się rozwija i zamiast robić kolejną chmurę do synchronizacji i backupu proponuje nieco inny model. Chociaż dostępne są na rynku już NAS-y pozwalający na zdalny dostęp, to sher.ly wydaje się znacznie bardziej kompleksowe i jest usługą multiplatformową. Spełnia inne funkcje niż usługi takie jak Dropbox, oferując dodatkowe możliwości. Z pewnością warto się nią zainteresować, o czym krótko i rzeczowo opowiada Błażej Marcianiak:

"W Sher.ly koncentrujemy się na trzech czynnikach: bezpieczeństwie, przestrzeni na dane oraz szybkości. Pliki są przechowywane w postaci zaszyfrowanej, a ich wielkość jest nieograniczona. Wymianę danych realizujemy bezpośrednio między użytkownikami – nie ma znaczenia, czy są w tej samej sieci lokalnej, czy po drugiej stronie globu. Jesteśmy niezależni od obecnie stosowanych przestarzałych protokołów wymiany danych jak CIFS/Samba, Sher.ly jest wielokrotnie szybsze. W sieci gigabitowej wreszcie można uzyskać gigabitowe prędkości przesyłania danych, co wcześniej było nieosiągalne"

Nowa wersja

Firma dynamicznie się rozwija. Tydzień temu uruchomiona została publiczna beta i udostępniono aplikacje klienckie, a dziś pojawiła się jej kolejna wersja sher.ly oznaczona numerkiem 0.7. Wspiera systemy Windows od XP po 8 (paczka zip, więc nie ma potrzeby instalacji) oraz OSX 1.0 Mountain Lion i 10.9 Mavericks (paczka dmg). Na wersję na Linuksa i aplikacje mobilne trzeba jeszcze trochę poczekać.

Z wizualnych zmian warto wspomnieć nową ikonę, a pod maską poprawiono stabilność i szybkość połączeń TCP i UDP. Lepiej obsługiwana jest też teraz lista kontaktów, która odświeżana będzie automatycznie po zaakceptowaniu przez znajomego zaproszenia. Można też pauzować, wznawiać i anulować ściąganie danych. W tej wersji beta brakuje jeszcze szyfrowania podczas transferu danych między użytkownikami i nie działa wyszukiwarka, ale obie te rzeczy są na liście to-do zespołu.

sherly 2

Wspierane platformy

Firma ma zamiar wspierać także maksymalną możliwą liczbę różnych systemów operacyjnych, zarówno stacjonarnych jak i mobilnych, a nawet ich starszych wersji. Spytałem Błażeja Marciniaka o to, czy jest sens wspierać starsze wersje systemu Apple, skoro aktualizacja OS X do Mavericks jest dostępna za darmo, stwierdził że tak, bo użytkownicy nadal z tych wersji korzystają, a wsparcie sher.ly chcą zapewnić dla możliwie wszystkich konfiguracji sprzętowo-programowych.

A to jest przecież bardzo ważne w przypadku usługi kierowanej na rynek biznesowy, gdzie aktualizacja oprogramowania na firmowych sprzętach nie zawsze jest lub może być wykonana od razu, a często stosowane są wręcz archaiczne wersje oprogramowania i systemów operacyjnych. W planach jest już współpraca z producentem dysków NAS. Co prawda rozmowy są jeszcze na takim etapie, że nie udało się uzyskać żadnych konkretnych informacji, ale wydaje mi się to dobrym punktem wyjścia.

sherly udostępnianie

Pierwsze wrażenia

Sam testowałem sher.ly i wiem, że to nie jest usługa dla mnie, ale jak na razie wszystko działa dokładnie tak, jak twórcy obiecują. Sam interfejs aplikacji wymaga jeszcze kilku szlifów, głównie od strony wizualnej. Nadal widać, że to wersja beta, ale działa lepiej niż się spodziewałem i już można spokojnie z niej korzystać. Synchronizacja listy plików działa bardzo szybko, co sprawdziłem na dwóch komputerach.

Jasne, że widzę sporo możliwości usprawnienia aplikacji, w tym wspomnianej warstwy wizualnej. Mam nadzieję, że w przyszłości doczekamy się też udostępniania nie tylko plików, ale i całych folderów. Jak na razie wszystkie pliki wrzucić musimy do jednego “worka”. Jestem jednak przekonany, że zespół sher.ly doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wszystko ma wpisane w swój plan działań. Teraz czekam na kolejne aktualizacje aplikacji i nowe funkcje. Polecam Wam z tego miejsca przetestować sher.ly samodzielnie, aby wyrobić sobie własną opinię na temat usługi.

sher.ly

Nie każdemu to narzędzie przypadnie do gustu, ale jest i pozostanie ono w pełni bezpłatne. Z podstawowej, niekomercyjnej wersji dla użytkownika domowego, jak zapewnia mnie Błażej Marciniak, będzie można zawsze korzystać bez opłat, a nowości z wersji dla firm trafiać będą też do darmowego wydania. W aplikacji nie pojawią się też reklamy. Sher.ly może sobie na to pozwolić, ponieważ nie przechowuje danych, więc użytkownik prywatny nie jest dla firmy zauważalnym kosztem.

REKLAMA

Nie pozostaje mi też nic innego, jak tylko pogratulować zespołowi z Polski i życzyć pierwszej wersji 1.0, a później sukcesów w monetaryzacji usługi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA