REKLAMA

Manipulowanie politykami, dziennikarze na zlecenie i stosy pozwów – Fenomen GTA wykracza poza świat gier

Istnieją takie tytuły, o których zapominamy w parę godzin po wyjęciu płyty z napędu. Istnieją również produkcje dobre, które wciąż ciepło wspominamy.  W życiu graczy obecne są także legendy towarzyszące kilku generacjom, trwale definiując rynek gier, najwyższą jakość oraz obowiązujące standardy. No i jest jeszcze Grand Theft Auto, które zdaje się być ponad tym wszystkim.

30.08.2013 11.19
Manipulowanie politykami, dziennikarze na zlecenie i stosy pozwów – Fenomen GTA wykracza poza świat gier
REKLAMA

Seria Rockstara jest czymś więcej, niż tylko popularnym cyklem gier. To fenomen, który sięga wielu płaszczyzn, zaczynając od społeczności skupionej wokół ich produkcji, przez jedyny w swoim rodzaju marketing, na zabawie w kotka i myszkę z dziennikarzami oraz politykami kończąc.

REKLAMA

Kiedy tylko nowe GTA debiutuje na rynku, miliony graczy na całym globie zamyka się w domach przez długie godziny. Kiedy w końcu kończą przygodę z najnowszą odsłoną serii i ponownie przypominają sobie o istnieniu świata zewnętrznego, rynek gier nie jest już taki, jak jeszcze kilka dni temu. Poprzeczka zostaje zawieszona jeszcze wyżej. Pomyśleć tylko, że gdyby nie drobna pomyłka, Grand Theft Auto nigdy nie wylądowałoby w naszych czytnikach oraz w pamięci dysków twardych.

Grand Theft Auto już na starcie miało być trójwymiarowe

Kiedy David Jonnes, brytyjski programista stojący za sławnymi Lemmingami, pracował nad pierwszą odsłoną GTA, wtedy jeszcze pod tytułem Race'n'Chase, projekt znacząco różnił się od swojej ostatecznej wersji. W 1995 roku koncepcja gry opierała się na możliwości wyboru pomiędzy kryminalistą a policjantem, lecz nie to było najciekawszą zmienną, patrząc na jej ostateczną wersję. Byłem w niemałym szoku, kiedy dowiedziałem się, że twórcy już od samego początku chcieli przenieść otwarte, wirtualne miasta w środowisko 3D. Przypominam, mówimy o 1995 roku.

Opierając się na wspomnieniach Garry’ego Penna, trójwymiarowe środowisko w połączeniu z otwartym światem przerosło możliwości programistów. Chociaż przed produkcją GTA III twórcy kilkukrotnie podejmowali próbę stworzenia w pełni trójwymiarowego otoczenia, ta sztuka udała się im dopiero sześć lat później.

Nawet ograniczając się do dwóch wymiarów, zespół pracujący nad Race'n'Chase nie mógł uporać się z wieloma problemami. Głównym z nich była niestabilność ich produkcji, przez którą proces tworzenia miał być prawdziwą męczarnią. Niezależnie od ciekawych pomysłów, rodzących się w głowach twórców, te były niemal niemożliwe do przetestowania, ponieważ nie pozwalała na to wersja gry. Nic dziwnego, skoro praktycznie nic w niej nie działało. Projekt miał już zostać zawieszony, zarówno ze względu na liczne błędy, jak i niską jakość końcową, lecz za pomocą pewnego, drobnego zdawałoby się błędu, gra zyskała drugie życie.

Ta seria mogła nie powstać, gdyby nie… policja

Wszystko rozchodzi się o wirtualną policję, która nieprzerwanie ściga miłośników serii. Mundurowi w Race'n'Chase znacząco różnili się od swoich kolegów po fachu, którzy znaleźli się na płycie z finalną wersją gry. Zamiast rozjeżdżać gracza, strzelać do niego za najdrobniejsze nawet przewinienia i starać się ukrócić jego życie za wszelką cenę, ci znacznie bardziej przypominali swoich prawdziwych odpowiedników. Wachlarz ich możliwości ograniczał się do tarasowania drogi, ręcznego obezwładniania, broń traktując jedynie jako ostateczność.

Dopiero na skutek błędu w algorytmach, testujący produkcję programiści zetknęli się z „policjantami-szaleńcami”, którzy nie przebierali w środkach, aby dorwać gracza. David Jonnes, Garry Penn i reszta była oczarowana. Właśnie tego im brakowało i to właśnie na skutek dziwnego błędu projekt ponownie nabrał impetu Umarło Race'n'Chase, narodziło się Grand Theft Auto.

Kontrowersje w pierwszym GTA? Twórcy zatrudnili w tym celu specjalistów

Seria Grand Theft Auto znana jest z kontrowersji, zbędnej brutalności oraz treści, które szokują. Co innego jednak, kiedy produkt jest na tyle kontrowersyjny, aby zawrzało w mediach, inną sytuacją jest zatrudnienie specjalisty, by ten stworzył burze wokół tytułu.

Max Clifford to jeden z najbardziej znanych, o ile nie ten najsławniejszy tabloidowy publicysta na Wyspach. Take-Two, wydawcy pierwszego GTA, zatrudnili Brytyjczyka w celu wywołania medialnego szumu. Clifford miał ostrzegać rodziców, nauczycieli i całe społeczeństwo, pokazując, jakie zagrożenia płyną z gier komputerowych, właśnie na przykładzie Grand Theft Auto. Tabloidy zostały zalane jego poczytną publicystyką, trafiając na idealny grunt.  Cel, poza samą reklamą, był jeszcze jeden – na prasową przynętę mieli dać się złapać brytyjscy politycy, tworząc jeszcze większe zamieszanie wokół tytułu.

Politycy tańczyli, jak chciał tego Rockstar

Misja zakończyła się pełnym sukcesem. Publiczna debata w brytyjskich mediach była świetną reklamą dla nowo powstałego tytułu. Apele o zakaz wydawania gier tego typu, chęć zaimplementowania do produkcji cenzury oraz podważanie podstawowej zasady GTA, czyli możliwości wcielenia się w bezwzględnego gangstera, przyniosła zamierzony efekt. Kiedy Grand Theft Auto zadebiutowało w 1997 roku, z miejsca stało się wyspiarskim bestsellerem. Dziennikarze i politycy zostali zmanipulowani przez twórców i wydawców gry, tańcząc, jak ci tego chcieli. Geniusz.

Grand Thedt Auto III sprawiło, że świat padł Rockstarowi do stóp

Druga odsłona serii, wydana w 1999 roku, nie przeszła bez echa. Zarówno opinia publiczna, jak i gracze oraz recenzenci wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Tym razem nie grzmiało jednak z mównic, nic nie wskazywało również na polityczną debatę. Twórcy nie przejęli się tym zbytnio, ponieważ dwa lata później wydali na świat dzieło, które jest kanonem komputerowej rozgrywki.

Po około 7 latach testów, specjalistom z Rockstar w końcu udało się przenieść ogromny, otwarty świat w trójwymiarowe środowisko. Jeśli szukać rewolucji, które na stałe wpłynęły na branżę, to  bez wątpienia będzie nią właśnie GTA III.

Chociaż już wcześniej istniały gry z rozległym, otwartym środowiskiem 3D, kiedy poprosi się nas o wskazanie kultowego tytułu, który taki świat wygenerował najlepiej, jak to możliwe, bez wątpienia będzie to trzecia osłona GTA. Twórcy Grand Theft Auto III wyeliminowali największą słabostkę poprzedniej odsłony, jaką bez wątpienia była grafika. Rockstar rzucił całemu światu prosto w twarz ogromne połacie terenu w pełnym 3D, wraz z pakietem nowych możliwości. Świat natomiast padł na kolana.

Przykład 9/11 pokazał, że Rockstar stawia na kontrowersje kontrolowane

Po tragicznych wydarzeniach z 11 września, Rockstar zakasał rękawy, zmieniając niemal dokończoną wersję Grand Theft Auto III. Ataki terrorystyczne wymusiły na twórcach dodatkowe działania, które ci tłumaczyli problemami komunikacyjnymi, spowodowane aktami terroru. Jakie mogło być GTA III, gdyby nie 11 września?

Przede wszystkim, miały się w nim pojawić dzieci. Poza nimi, Rockstar stawiał na ważną dla fabuły postać niezależną, która chciała wprowadzić w Liberty City całkowity chaos, za pomocą serii zamachów bombowych. Po wirtualnych ulicach miały jeździć szkolne autobusy, natomiast gracz mógł wcielić się w rolę pilota samolotu, nie ograniczając się jedynie do awionetki Dodo. Jak się okazuje, dziesiątki graczy odtwarzających wydarzenia z 11 września to było za dużo, nawet dla Rockstara.

Co pokazuje ten przykład? Geniusz twórców. Chociaż GTA III okazało się być pełne kontrowersji, brutalne i niepoprawne, składowe produkcji były doskonale wykalkulowane. Miało być głośno, miało być kontrowersyjnie, opinia publiczna miała być oburzona, lecz tylko tak, jak chciał tego Rockstar. Z tego powodu z produkcji zniknęli również terroryści, z którymi była powiązana jedna z misji fabularnych. Rockstar wykazał się ogromną elastycznością, pokazując, jak wydaje się niepoprawne tytuły. Twórcy doskonale wiedzą, jakie granice mogą przekroczyć, natomiast gdzie muszą przyhamować. Kontrowersje w pełni kontrolowane? Można tak napisać.

Mistrzowie ukrytych treści

Nawet pomimo wycofania się z części kontrowersyjnych pomysłów, programiści z Rockstar zawsze pozostawiają otwartą furtkę, aby fani gry mogli się do nich dokopać. Właśnie dzięki takiemu sprytnemu zabiegowi cały świat dowiedział się o Hot Coffee – usuniętej możliwości uprawiania interaktywnego seksu, która nie znalazła się w ostatecznej wersji San Andreas. Nie oznacza to jednak, że nie znalazła się na płycie z grą.

Miłośnicy serii dorwali się do plików Hot Coffee i umożliwili uruchomienie tych sekwencji podczas rozgrywki. Chociaż w Rockstar mieli czyste ręce, w końcu wycofali się z tego pomysłu, świat znowu zawrzał. Czołowe media jak jeden mąż zaatakowały twórców, którzy przecież pozostawali nieskazitelnie czyści. Gracze stanęli w obronie „niewinnych” producentów, natomiast ci mogli liczyć na darmową reklamę w czołowych stacjach telewizyjnych. Nikt mi nie wmówi, że Rockstar pozostawił te pliki przez przypadek. Jak pokazał przykład zatrudnienia Maxa Clifforda, w działaniu twórców nie ma miejsca na przypadkowość. Jest za to spore pole do popisu dla marketingowych geniuszy, za co z podziwem patrzę w stronę twórców GTA.

Podczas nadchodzącej premiery Grand Theft Auto V, ponownie mieliśmy do czynienia z wyciekiem. Zaglądając w preinstalowane foldery, internauci odtworzyli kapitalną ścieżkę dźwiękową, umieszczając ją w sieci. Właśnie skończyłem słuchać ponad 20 godzin świetnej muzyki i wiem jedno – jestem kupiony. Tylko przez obecność na liście kawałka „Nightcall” Kavinsky’ego, który możecie znać z kapitalnego filmu Drive, Rockstar ma moje pieniądze Kolejny przypadek? Znowu śmiem powątpiewać.

Rockstar wie, jak się robi reklamę zewnętrzną

Poza politycznymi manipulacjami, zatrudnianiem profesjonalnych dziennikarzy i umieszczaniem na płytach dodatkowej zawartości, geniusze odpowiedzialni za GTA zlecają również najlepsze kampanie uliczne, jakie kiedykolwiek widział rynek gier.

Gdy nowe Grand Theft Auto zmierza na sklepowe półki, tego po prostu nie da się nie zauważyć. GTA V przykryło przestrzeń reklamową największych aglomeracji na świecie, w dużym stopniu koncentrując się na Stanach Zjednoczonych. Nawet będąc przeciętnym Smithem, na każdym kroku mamy do czynienia z informacją, że już niebawem miliony graczy na całym święcie dostaną w swoje ręce długo oczekiwaną porcję kodu, jeszcze piękniejszą, potężniejszą, większą i lepszą niż wcześniej. Niestety, Na ten moment Warszawa wciąż nie może się pochwalić własnym Trevorem, Michaelem i Franklinem. Wielka szkoda.

Brooklyn, Nowy Jork, Los Angeles – Rockstar dominuje, przypominając wszystkim przechodniom, jak nazywa się najgłośniejszy tytuł roku, albo i dwóch. Ogromne murale z postaciami z gier wciąż pokrywając oraz to nowe ściany budynków. Po ulicach Tajwanu jeżdżą ciężarówki promujące tytuł. Bilboardy Rockstara wiszą nawet nad średnio popularnymi sklepami, na moment nie dając zapomnieć o marce. Tylko spójrzcie na ściany hotelu Figueora. Przesłanie jest jasne i nad wyraz czytelne – nadszedł król, a nawet trzech.

Grand Theft Auto V znajduje się aktualnie na wszystkich reklamówkach GameStopu. Pracownicy Rockstara nie boją się wchodzić na 4chan oraz Reddit, przypominając w Internecie o nadchodzącej premierze. Charakterystyczne „Five” wisi na ogromnej ilości lamp miejskich, naklejki pokrywają kosze na śmieci. Japończycy korzystający z metra nie mogą odgrodzić się od reklam Rockstara, podobnie jak Hiszpanie korzystający z komunikacji miejskiej.

Mają rozmach. Po co, skoro GTA V już teraz zapowiada się na premierę roku? Ponieważ Rockstar to król, władca natomiast co jakiś czas musi przypominać rywalom o swojej dominacji. Pamiętacie jeszcze o Saints Row IV? Oczywiście dotarcie do jak największej ilości potencjalnych klientów zawsze będzie pozytywnym zjawiskiem, nawet pomimo ogromnego zainteresowania tytułem. Każdy przechodzień, nawet niezainteresowany graniem, musi poznać, musi pamiętać i musi wiedzieć, czym jest GTA. Rockstar kultywuje te założenia silniej niż kiedykolwiek, wytaczając najsilniejsze z możliwych dział. To ma być premiera roku, niezależnie od tego, czy jesteś graczem czy też nie.

Komputerowy król liczb, władca pozwów i tyran możliwości

Za serią GTA stoją również imponujące liczby. Twórcy mogą wpisać do swojego portfolio udaną walkę sądową przeciwko prawnikowi z Florydy, Johnowi Thompsonowi, który walczył z Rockstarem wszystkimi możliwymi sposobami, łącznie z wysyłaniem listów do matek producentów, prosząc o opamiętanie.

Rockstar doczekał się również poświęconemu mu programu radiowemu, w którym Glenn Beck, popularny dziennikarz, nawoływał do bojkotu gry. Przeciwko GTA opowiedziała się organizacja „Matki Przeciwko Pijanym Kierowcom” oraz burmistrz Nowego Jorku, bojąc się o reputację Wielkiego Jabłka. Grupa Common Sense Media również wezwała do bojkotu, protestując wobec całkowitej nagości w dodatku Lost & Damned. W Sky News powiązano zabójstwo 90-latki z graniem w GTA, natomiast sprawcy morderstwa w Nowym Jorku za swoją inspirację uznali postać Niko Bellica, protagonisty części czwartej. Kubańska mniejszość na Florydzie oskarżyła twórców o promowanie przemocy na tle rasowym. Można tak wymieniać i wymieniać.

Wszystkie te wydarzenia, rozdmuchiwane przez media, publicystów, polityków oraz samych pracowników Rockstara, napełniały tylko ogromny skarbiec utalentowanych twórców. Do tego momentu sprzedało się łącznie niemal 130 milionów gier z serii. Największe zyski przyniosło twórcom San Andreas, z 27 milionami sprzedanych kopii. Po palcach depcze mu jednak GTA IV, z wynikiem gorszym o dwa miliony. Mówi się, że GTA V pobije wszelkie rekordy, natomiast sprzedaż tego tytułu przebije magiczną barierę 30 milionów. Czy to w ogóle jest możliwe?

Grand Theft Auto V to bez wątpienia premiera roku – również w Polsce

REKLAMA

Jak najbardziej. Światową premierę GTA V Rockstar zapowiedział na 17 września. Za „światową” wydawcy mieli z kolei nie tylko tę ograniczającą się do terenu Stanów Zjednoczonych, lecz większości zakątków globu, w tym również Polski. Możliwość zagrania równocześnie z zachodnią częścią świata cieszy, lecz jeszcze bardziej cieszy, że tytuł będzie dostępny w polskiej wersji językowej. Zgadza się. Nie dość, że konsolowe GTA doczeka się kinowej polonizacji, to jeszcze będzie to miało miejsce w dniu światowego debiutu, kiedy to gra trafi również na nasze sklepowe półki. Wspominałem wcześniej coś o rozmachu?

Dzięki działaniom twórców i wydawcy, serii GTA nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Marketingowi spece z Rockstara zamieniają każdą premierę nowej odsłony serii w prawdziwe święto graczy. Internetowy hype związany z piątą odsłoną serii przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Sieć po prostu pęka w szwach, zalewając portale społecznościowe materiałami twórców, w oczekiwaniu do 17 września. Podglądając media skupiające graczy, można mieć wrażenie, że na GTA V czeka cały świat. Biorąc pod uwagę fenomen tej serii, jego zasięg, wykraczający daleko poza branżę gier oraz rozmach, jaki towarzyszy produktom Rockstara, trudno się temu dziwić. W końcu król jest tylko jeden, tym razem w trzech osobach.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA