REKLAMA

Nie było mnie stać na HTC. Dziś też mnie nie stać, ale… kupuję iPhone’y

HTC na krawędzi bankructwa. Mogło być znacznie gorzej. Mogli do tej pory pozostawać liderem i nadal produkować te okropne urządzenia w Windows Mobile.

09.04.2013 08.21
Nie było mnie stać na HTC. Dziś też mnie nie stać, ale… kupuję iPhone’y
REKLAMA

Dobrze pamiętam tę niechlubną epokę, kiedy HTC w kategorii smartfonów - choć nikt wówczas chyba nie używał takiej nazwy - uchodził za synonim dobrej jakości. Sprzedawał swoje „słuchawki” pod różnymi nazwami w sieciach komórkowych. I żądał niebotycznych pieniędzy.

REKLAMA

Z zazdrością patrzyłem na użytkowników HTC, bo nie było mnie na niego stać i używałem ich ubogiego, konkurencyjnego krewnego, czyli Etena. O matko, ten miał pomarańczowy ekran startowy! Do dziś widzę, jak daje mi po oczach, niczym semafor uliczny. Co tu dużo gadać - był kiepski. Zawieszał się sześć razy dziennie. A HTC - tylko trzy.

Zawsze do szału doprowadzał mnie ten cienki patyczek, dodawany do presmartfona celem jego obsługi. Wówczas wszyscy jednak byli zgodni - i producenci Windows Mobile, i Palma - że palce są do niczego. Nie rozumiałem, dlaczego tych przeklętych ikonek i napisów nie można powiększyć tak, żeby wszystko dawało się obsłużyć bez durnego kijka. Być może producenci sprzętu byli wówczas wyjątkowymi estetami i brzydziła ich myśl o ubrudzeniu ekraniku paluchem. Niestety, te rozważania były tylko smętnym trollowaniem mojej duszy, co zasadniczo różniło mnie od Steve’a Jobsa. Temu jak coś się nie podobało, to brał się do roboty i po prostu to zmieniał. A ja szedłem spać.

Dlaczego w takim razie w ogóle używałem znienawidzonego systemu WM?

Bo działała na nim „Automapa”. To wyjaśnienie z kategorii racjonalnych. Bo lepszych nie było - to tłumaczenie mniej sensowne. Bo po co używać czegoś, do czego ma się tak mało przekonania? Ale jak człowiek wkroczy na ścieżkę ułatwiania sobie życia przy pomocy elektronicznych gadżetów, to kupi nawet taki, który zawiesza się dziewięć razy dziennie, o ile tylko czasami uda się na nim uruchomić coś użytecznego albo chociaż ciekawego. Trudno - podobno obecnie są już na to pastylki.

Zacząłem od tego, że nie stać mnie było kiedyś na HTC. Jednak kupiłem już parę iPhone’ów. Interesujące. Po drodze nie stałem się przecież nawet odrobinę zamożniejszy. iPhone’y z pewnością nie są tańsze od ówczesnych HTC. To o co w tym wszystkim chodzi?

O dopracowanie produktu. Kiedy mamy do czynienia z czymś tak przeciętnym, jak dawne Windows Mobile, skłonność do płacenia sporych kwot jest zdecydowanie ograniczona. Ale kiedy produkt okazuje się wyraźnie lepszy od poprzednika - tak jak system iOS był lepszy od Windows Mobile - gotowi jesteśmy zapewniać producentowi gigantyczne marże. Tak się namęczyliśmy z poprzednikiem, że jak ktoś wreszcie wykona urządzenie porządnie, wynagradzamy go absurdalnie hojnie. To z punktu widzenia naszego portfela niezbyt racjonale, ale jednak życie jest zbyt krótkie, żeby co chwilę sięgać po cienki patyczek. Apple dostaje od nas suty napiwek, niczym szczególnie uprzejmy kelner. Liczymy, że w przyszłości też nas znakomicie obsłuży.

Gorzej to wygląda z punktu widzenia kelnera, który kiedyś pracował niby dobrze - ale w kategoriach przydrożnej knajpy. Tymczasem pięciogwiazdkowa restauracja stawia przed nim nieco wyższe wymagania.

Co więc ma zrobić HTC, żeby odzyskać popularność? Nie wiem, bo nie mam MBA. Rzadko jednak daję szansę firmom, do których kiedyś się zraziłem. Jedni sprawdzają się w wymyślaniu smartfonów. A inni pozostaną w historii jako ci, którym najlepiej wychodziła produkcja wykałaczek.

P.S. Rynek telefonów komórkowych to swoją drogą ciekawy przypadek:

nie daj Boże znaleźć się na szczycie. Po kolei przekonały się o tym Palm, Nokia, Blackberry i właśnie HTC. Na wieść o tym Apple powinno usiąść gdzieś w kąciku i rzewnie zapłakać.

REKLAMA

Tymczasem jednak wygląda na to, że historia świata rozumiana jako dzieje smartfonów dzieli się na przed i po iPhone’ie. Podobno nawet przywódca Korei Północnej zamówił aplikację, która pozwoli mu odpalać rakiety - na razie widzieliśmy go na zdjęciu z iMakiem. A Obama na ekranie swojego iPhone’a śledzi za pomocą dronów, czy północnokoreańskie rakiety mają już zakończenie spiczaste czy wciąż zaokrąglone.

Piotr Lipiński – reporter, fotograf, filmowiec. Pisze na zmianę o historii i nowoczesnych technologiach. Autor kilku książek, między innymi „Bolesław Niejasny” i „Raport Rzepeckiego”. Publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Na przełaj”, „Polityce”. Wielokrotnie wyróżniany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i nominowany do nagród „Press”. Laureat nagrody Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich za dokument „Co się stało z polskim Billem Gatesem”. Bloguje na www.piotrlipinski.pl. Żartuje ze świata na www.twitter.com/PiotrLipinski. Nowy ebook „Humer i inni” w księgarniach Virtualo – goo.gl/ZaNek Empik – goo.gl/UHC6q oraz Apple iBooks – goo.gl/5lCGN

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA