REKLAMA

Google Public Alerts powiadomi, gdy dzieje się coś złego

Google uruchomił w Japonii Google Public Alerts - usługę, która powiadomi użytkowników produktów firmy np. o zagrożeniu trzęsieniem ziemi, falą tsunami i innych katastrofach.

08.03.2013 16.11
Google Public Alerts powiadomi, gdy dzieje się coś złego
REKLAMA
REKLAMA

Nie tak dawno pisałem o HelpBridge, czyli aplikacji mogącej powiadomić naszych bliskich np. o tym, że potrzebujemy pomocy. Teraz inna amerykańska firma, gigant na rynku wyszukiwarek, postanowiła udostępnić swoją platformę w Japonii, dzięki której alerty na temat zagrożeń oraz tego, co się wydarzyło, zostaną wyświetlone na ekranie smartfonów na stronie wyszukiwarki oraz mapach Google.

Załóżmy, że przebywamy w Japonii w momencie zagrożenia lub po wystąpieniu np. trzęsienia ziemi. Na stronach usług Google pojawią się informacje oraz ostrzeżenia, które powstają w tym przypadku przy współpracy z japońską agencją meteorologiczną. Jednakże to smartfony najczęściej mamy przy sobie, dlatego też Google postanowiło wykorzystać usługę Google Now, czyli naszego personalnego asystenta, do tego projektu. Gdy nastąpi sytuacja, w której zostanie wydane ostrzeżenie czy informacja o mających miejsce wydarzeniach, smartfon powiadomi użytkownika kartą w Google Now na temat np. zbliżającej się fali tsunami.

google-public-alerts

Google Public Alerts został jako pierwszy wprowadzony w zeszłym roku w USA. Była to odpowiedź na zaobserwowane przez Google zjawisko poszukiwania informacji on-line na temat wydarzeń kryzysowych. Cały projekt realizowany przez amerykańską firmę jest otwarty na współpracę z innymi krajami oraz instytucjami mogącymi ostrzegać przed sytuacjami zagrażającymi zdrowiu i życiu mieszkańców. W planach dotyczących tego projektu jest między innymi umożliwienie umieszczania alertów również przez lokalne instytucje, może więc w przyszłości i my się o tym przekonamy.

google-public-alerts

Obecnie w Polsce lepiej lub gorzej funkcjonuje SMS-owy system powiadamiania. To jak działa w dużej mierze zależy od osób nim zarządzających. Obecnie korzystam z dwóch takich systemów. Jeden jest w zarządzie miasta Poznań, drugi gminy Tarnowo Podgórne (nieopodal Poznania). Doświadczenie pokazało, że ten drugi system działa znacznie sprawniej. Po pierwsze powiadomienia np. o zjawiskach pogodowych przychodzą znacznie wcześniej, ale także i częściej. Dane dostarcza IMGW, ale to człowiek mający dostęp do systemu decyduje, czy dana informacja jest na tyle ważna, by nadać ją w postaci SMS-a. Oczywiście wielkość baz danych obydwu podmiotów, a co za tym idzie koszty ich utrzymania, są zapewne różne, stąd też w dobie oszczędzania na wszystkim może wynikać różne podejście do tego tematu.

REKLAMA

Nie ulega jednak wątpliwości, że Google Public Alerts mogłoby się sprawdzić również w polskich warunkach. W szczególności jako platforma powiadamiania o warunkach pogodowych w Tatrach czy też nad mazurskimi jeziorami. Oczywiście to, by taki system działał jak należy np. w przypadku powodzi zależy również od osób, do których za jego pośrednictwem dotrą ostrzeżenia. Jednak w przypadku takich wydarzeń lepiej zrobić więcej niż mniej. Dlatego też jestem ciekaw, kiedy Google Public Alerts pojawi się w Polsce... o ile się w ogóle pojawi, bo trzeba się przyzwyczaić do niedostępności pewnych usług w naszym kraju. Często z zagadkowych powodów, niestety.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA