REKLAMA

Doktor Google i doktor Wikipedia – czyli jak leczą się Polacy

Żadną tajemnicą nie jest fakt, że duża część z nas woli leczyć się na własną rękę niż udać się do lekarza. Powodów jest wiele: a to brak czasu, kolejki do lekarza czy też obawa, co powie lekarz lub co jeszcze innego znajdzie. Agencja Whites postanowiła sprawdzić jak często polscy internauci radzą się doktora Google’a oraz jakich informacji szukamy.

14.01.2013 14.33
Doktor Google i doktor Wikipedia – czyli jak leczą się Polacy
REKLAMA
REKLAMA

Niemal każdy internauta szuka informacji o zdrowiu, a zdecydowana ich większość robi to minimum raz w miesiącu. Szukanie, przeglądanie i zgłębianie wiedzy o zdrowiu jest trzecią najpopularniejszą aktywnością wśród internautów. Tylko sprawdzanie poczty i korzystanie z wyszukiwarek pod względem powszechności aktywności w sieci zdołało wyprzedzić tą czynność. Niepokojącym jest na pewno fakt, że w zestawieniu internet i lekarz to ten pierwszy wygrywa ze znaczną przewagą, jeśli chodzi o to, gdzie szukamy porad na temat zdrowia. W tym przypadku 15% nie jest różnicą małą, mając świadomość, że wiedza zdobyta poprzez sieć może nie być najwyższych lotów, a dodatkowo niedoszły pacjent może również źle odczytywać pewne objawy czy sygnały wysyłane przez swój organizm.

Ponad połowa kobiet radzi się Dr. Google’a, odsetek mężczyzn to czyniących jest o 10% mniejszy. Kobiety poświęcają również więcej czasu na zapoznawanie się z wiedzą medyczną znajdującą się w internecie. Ciekawym, choć trudnym do przanalizowania jest fakt dotyczący tego, w jakim województwie jest największe zainteresowanie tą tematyką. Jak się okazuje w czołówce znaleźli się mieszkańcy województw zachodniopomorskiego, świętokrzyskiego i małopolskiego. W przypadku dwóch pierwszych województw można powiedzieć, że nie należą one do najbogatszych w kraju. Jednakże, województwo małopolskie jest trzecim po mazowieckim i śląskim po względem dochodów budżetów województw, co już trochę burzy obraz, jaki można mieć na ten temat, że porad wirtualnego lekarza szukają mieszkańcy miejsc, gdzie dostęp do lekarza i służby zdrowia może być utrudniony.

Dolegliwości, z jakimi zwracamy się do Dr. Google’a nie są zaskakujące. Najwięcej zapytań dotyczy bólów brzucha, następnie bólu głowy. Na ostatnim stopniu podium znalazł się ból gardła. Ten ostatni objaw nie jest zbyt groźny, jednak pozostałe mogą mieć wiele przyczyn, często wymagają też dodatkowych badań. Jak to zwykle w życiu bywa możemy przesadzić w dwie strony albo zbytnio zbagatelizować nasze dolegliwości lub też niepotrzebnie napędzić sobie strachu. Jak wynika z analizy agencji Whites aż 25% wyników wyszukiwania związanych z frazą „ból głowy” prowadzi do treści o guzie mózgu. Możemy napędzić sobie strachu, co nie miara, ale z drugiej strony może nas to skłonić do wizyty u lekarza. Tym bardziej, że powiedzenie „nie ma zdrowych ludzi, tylko źle zdiagnozowani” może wcale nie być tak bardzo przesadzonym. Aż jedna czwarta kobiet w Wielkiej Brytanii źle zdiagnozowała swoje dolegliwości opierając się na wiedzy dostępnej w internecie. Co gorsze, te osoby zakupiły i wzięły lekarstwa na schorzenia, których faktycznie nie miały.

Zupełnie osobną kwestią jest to, z jakich witryn korzystamy zdobywając naszą wiedzę z dziedziny biologii i medycyny. W obliczu powyższych danych wydaje się, że inicjatywa, o której tydzień temu pisał Kuba dotycząca pomysłu dziekana wydziału lekarskiego II Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, profesora Zbigniewa Krasińskiego, by odejść, w przypadku studentów, od pisania pracy licencjackiej na rzecz opracowywania przez nich wpisów na Wikipedii wydaje się być bardzo sensowna. Oczywiście Wikipedia czy też inny portal nie zastąpi wizyty u lekarza czy też nawet kilku, by zweryfikować diagnozę i sposób leczenia, ale nie ulega wątpliwości, że z im lepiej przygotowanych materiałów, tzn. zgodnych z dotychczasową wiedzą medyczną oraz podanych w przystępny sposób, będziemy korzystać, tym lepiej dla nas pacjentów, zarówno Dr. Google’a, jak i lekarza z naszej przychodni.

REKLAMA

Znacznie taniej jest zawsze prowadzić działania prewencyjne, w tym przypadku profilaktyczne, niż wydawać znacznie większe sumy na procedury medyczne w sytuacji, gdy szansa na ich powodzenie jest już znacznie ograniczona. Internet, w zasadzie od jego początków, gdy trafił pod strzechy był wielką encyklopedią dotyczącą świata wokół nas. Warto by nadal spełniał taką funkcję, a gdy wynikiem tego będzie poprawa naszego stanu zdrowia, to tym lepiej dla nas wszystkich. Dr. Google również wtedy będzie zadowolony ;).

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA