REKLAMA

Od 3 do 5 lat, które większość marnuje na studiach

Jesteśmy po rozpoczęciu nowego semestru na studiach, dla niektórych jest to ich pierwszy semestr, po trudach wyborów i procesie rekrutacji. Przed wakacjami skończyłem studia magisterskie na Wydziale Elektrycznym Politechniki Częstochowskiej na kierunku Elektrotechnika (Elektronika i inżynieria komputerowa), wcześniej będąc na studiach inżynierskich na kierunku Informatyka tego samego wydziału. Mam więc podstawy, aby móc ocenić wstępnie proces studiowania.

18.10.2012 08.25
Od 3 do 5 lat, które większość marnuje na studiach
REKLAMA

Po rozpoczęciu moich studiów na inżynierce było nas ponad 60 osób, z podziałem na dwie grupy. W dwa tygodnie liczba ta zmalała do około 40, po pierwszym semestrze nasz kierunek liczył 34 osoby i tak zostało już do końca (mniej więcej ;) ). Oczywiście jednym chciało się bardziej, innym mniej, ale tutaj pozwolę sobie pominąć liczby szacunkowe. Niemniej jednak chcę napisać o sytuacjach będących konsekwencją naszych wyborów, które wpływają na „niechcenie się”.

REKLAMA

Idący na studia zawsze mają dylemat – „iść na to co lubię, czy na to co mi się opłaca studiować?” Sam byłem w ciekawej sytuacji, ponieważ nie miałem takiego dylematu. Od podstawówki wiedziałem, jakie posiadam ukierunkowanie i nie wyobrażałem sobie niczego innego. Jest to idealna sytuacja, pracuję nad tym, co lubię, nie jest to dla mnie męczarnią, zawsze trafi się jakaś przeszkoda, ale trzeba nauczyć się sobie z nimi radzić – jeżeli ktoś teraz myśli tylko o ściąganiu, niech sobie daruje i idzie do pracy. Oczywiście przyszły student myśląc o tym „co lubi”, często myśli o tym, żeby się nie narobić. Wtedy również od razu warto sobie darować dalsze przemyślenia i iść do pracy.

Będąc na studiach z roku na rok obserwowałem coraz mniejszą ilość chętnych na moim wydziale oraz rosnący natłok na kierunkach Zarządzania oraz polonistycznych – uczelnia tego typu stawia w moim mieście nowy budynek, bardzo dobrze, bo przecież mamy niedosyt dziennikarzy, pedagogów oraz polonistów na rynku pracy ;];];] Oczywiście jeżeli ktoś posiada talent, popieram jak najbardziej, tylko niech zacznie od razu myśleć, w jaki sposób na tym talencie zarobić. Natomiast cała reszta w piękny sposób zmarnuje swój czas. Chcę zwrócić uwagę na to, że jeżeli ktoś nie uważa się za umysł ścisły, nie kwalifikuje go to od razu na artystę, poetę czy lingwistę. Po prostu powinien zacząć szukać pracy i nie marnować publicznych pieniędzy ;]

Niestety muszę też zasmucić pseudo polonistów. Osoby będące na studiach ścisłych również muszą potrafić pisać. Informatycy muszą być w stanie tworzyć przejrzyste i czytelne treści, jeżeli chcą pracować przy projektach internetowych i nie tworzyć jedynie dla zaspokojenia własnych potrzeb. Od was natomiast będzie wymagana obsługa komputera, Worda, Excela… i teraz największy szok – nie jest to informatyka. To jest zwykła obsługa komputera, coś jak ekspres do kawy. Piszę o tym, ponieważ wiele osób traktuje formatowanie tekstu i wykonywanie podstawowych obliczeń w Excelu jako tajniki informatyczne. Konfiguracja klienta pocztowego również bywa wskazana. Zwalanie na brak informatycznego zacięcia nic nie da w tym przypadku, sami ograniczacie sobie rynek pracy.

Więc czy jedynie ścisłe studia są opłacalne? Nie, ale jeżeli idziemy na studia, musimy mieć pomysł, w jaki sposób chcemy zarabiać z danym wykształceniem. Jeżeli takiego pomysłu nie posiadamy, od razu zacznijmy pracować, tam gdzie nas zatrudnią, odkładanie tego w czasie niewiele da.

W końcu wiele osób myśli sobie, że pójdzie na Informatykę (najczęstszy wybór w takim przypadku), bo fajnie brzmi, będzie czym się pochwalić, posiedzi się przy kompie i poklika w menu. Rzeczywistość szybko jednak weryfikuje taki wybór. Zaczyna się od matematyki, przerażeni uciekają w pierwsze dwa tygodnie. Następnie programowanie. Kwestie interfejsu i prostych operacji idą gładko, potem procedury i funkcje, które dla wielu okazują się identyczne (dlatego nie mówi się od razu o metodach), programowanie obiektowe – „przecież to jak funkcja…” – yhy ;] A następnie każdy inny język rozpoczynany od pętli i tego samego materiału – co i tak bywa ciężkie dla niektórych. Sam prowadziłbym to raczej w formie lekkiego wprowadzenia i kontynuacji problematyki praktycznej. Niestety tak jak w szkołach zaczyna być wprowadzany system obniżania poziomu do słabszej części grupy, tymczasem wzorcowanie powinno być przeprowadzane względem lepszych osób. Efekt jest taki, że gorsze osoby mało wynoszą z zajęć, ponieważ i tak przepisują z tych lepszych, a lepsi i tak dokształcają się sami w tym, co ich interesuje. Z tego wynika, że osoby, które sobie nie radzą, tracą jedynie kilka lat z życia. Nie każdy musi być dobry ze wszystkiego, ale niektórzy nie radzą sobie z żadnym przedmiotem.

Tutaj warto również zwrócić uwagę na kolejny czynnik – „studia mnie nauczą”. Studia to nie podstawówka. Zadaniem studiów jest pokazanie podstaw zagadnienia w zachowaniu pewnej dyscypliny, a student sam powinien dokształcać się w wybranej dziedzinie, czy językach programowania (jak w moim przypadku).

Projekty i laboratoria – tutaj ci lepsi zazwyczaj mogą zarobić, co oczywiście jest naganne ;] ..tak naprawdę jest to eliminacja konkurencji na rynku pracy. Podobnie jest w przypadku prac inżynierskich, magisterskich. Według mnie każda taka praca powinna mieć część praktyczną i wykazywać własną innowację. W przypadku studiów takich jak informatyka są one w pełni uzasadnione, jednak rozpatrując studia lingwistyczne, polonistyczne, prace te powinny przybrać formę egzaminu końcowego. Warto czasem korzystać z rozsądku, bo niby w jaki sposób kilkuset studentów polonistyki ma napisać coś własnego, bez plagiatu, no chyba, że celem tych studiów jest sztuka przeredagowywania gotowych tekstów i podawanie źródeł – w takim razie gratuluję pięciu lat ;)

Według mnie główną winę ponosi tutaj system rekrutacji w naszym kraju. Dlaczego chętna na stanowisko kasjerki w markecie ma lepsze szanse na zdobycie pracy jeżeli posiada wykształcenie wyższe? Bezsens. Za to zatrudniając sekretarkę, pracodawca widzi wykształcenie wyższe, oczekuje od niej biegłego obsługiwania komputera, pakietów biurowych itp., co jest zrozumiałe, ale musi się naszukać takiej pracownicy, ponieważ zazwyczaj kandydatka nie została w tym kierunku wykształcona, za to potrafi napisać wypracowanie i przeprowadzić analizę wiersza. W taki właśnie sposób młodzi idą na studia, ponieważ pracodawca ich wymaga, a skoro wymaga byle czego, idą na byle co, tylko żeby było i żeby nie sprawiać sobie problemów. Nikt nie ocenia na początku kwalifikacji praktycznych w pierwszy etapie rekrutacji. W taki też sposób uczelnie zmuszone są do poszerzania oferty na bezwartościowe kierunki i zamknięte koło nakręca się samo.

REKLAMA

Na sam koniec wrzucę jeszcze przestrogę dla WYBRAŃCÓW. Istnieją osoby, które wybitnie nie nadają się na dany kierunek studiów, ale idą bo TAK. Nie mają zamiaru niczego się nauczyć, jedynie cwaniakują, ściągają, nawet bez zgody osoby, z której ściągają. Unikają prezentacji, odpowiedzi – wtedy łatwiej można zweryfikować wiedzę. Brną przez te studia, na koniec oczywiści kupują pracę inżynierską/magisterską i posiadają identyczne wykształcenie, jak te osoby z wyższymi ambicjami. I nie myślcie sobie, że pracodawca to jasnowidz widząc czyjeś CV w aktualnej formie. Dlatego tego typu osoby często są szykanowane na studiach, mam na myśli studia ścisłe.

Na pocieszenie powiem wam, że studia nie nauczą was tego, czego wymagał będzie pracodawca, więc najprzydatniejszą umiejętnością będzie zdolność do samorozwoju.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA