REKLAMA

Najważniejsze w tym tygodniu: iPhone, iPhone, iPhone!

16.09.2012 14.11
Najważniejsza premiera ostatnich czasów - iPhone 5 - rozczarowała wiele osób.
REKLAMA
REKLAMA

Kontynuując i rozwijając format debaty Spider’s Web chcielibyśmy przedstawić format podsumowań tygodnia. Co tydzień w niedzielę w jednym wpisie postaramy się zaprezentować najważniejsze wydarzenia z autorskimi komentarzami blogerów Spider’s Web. Zaczynamy trochę z innej beczki – ten tydzień zdecydowanie upłynął pod znakiem Apple i iPhone’a 5, więc wpis w całości będzie dotyczył właśnie tego. O dziwo nasza zazwyczaj żywo dyskutująca i nie zgadzająca się ze sobą prawie we wszystkim redakcja w temacie iPhone’a 5 ma podejrzanie podobne zdanie. Zresztą, sami przeczytajcie:

Jakub Kralka: iPhone jest trochę jak Coca Cola – nie jest może tak bogaty w witaminy jak soki owocowe, ani tani jak woda, ale i tak wszyscy chcą spijać z jego niesamowitości. Wykształciła się jednak też applowska religia, momentami fanatyczna, a wobec swego bóstwa zupełnie bezkrytyczna. Rzecz w tym, że o ile z nowoczesnymi technologiami telefon ten zawsze był trochę na bakier (a to nie było kręcenia filmów, a to MMS-ów), Steve Jobs i tak doskonale potrafił nam wyjaśnić dlaczego tak bardzo go potrzebujemy. Tym razem Jobsa zabrakło i nawet część wyznawców Wielkiego Jabłka na iPhone’a 5 patrzy przez pryzmat „niesamowitego, ale troszkę mniej”.

Jedynym atutem iPhone’a już od przynajmniej dwóch edycji jest system operacyjny, który – moim zdaniem – jest troszkę lepszy od Androida. Oczywiście brodacze we flanelowych koszulach mogliby zakrzyknąć „no jak to, jest zamknięty, nie ma roota, dramat!”, ale myślę, że stanowią oni margines – być może widoczny w sieci i na serwisach technologicznych, ale mało istotny przy podsumowywaniu wyników sprzedaży HTC, Samsunga albo Motoroli.

Samsung i HTC wykonały w ostatnich latach świetną pracę, technologicznie przeskoczyli nad Apple, a dwa najbardziej topowe telefony – Galaxy S3 i One X są piękne, powabne, płaskie i z dużymi wyświetlaczami. Zupełnie takie, jaki chciałby być nowy iPhone, który powoli już nie tyle wytycza trendy, co po prostu wpadł w wir zaciętej rywalizacji z azjatyckimi koncernami. Teraz ma wielki atut w ręce w postaci systemu, ale każdy kolejny dzień, to dzień doskonalenia Androida.

Uważam, że era iPhone’a nie przeminie prędko, ponieważ nie przemawiają za nią racjonalne przesłanki, a raczej przywiązanie do marki. Wielu użytkowników traktuje swojego iPhone’a jak biżuterię i czasem poważnie zastanawiam się, kto w tych internetowych wojenkach jest zabawniejszy: fanatyczni do znudzenia hejterzy Apple czy ślepo zapatrzeni w swój produkt fani iPhone’ów, którzy są trochę zdezorientowani i oburzeni, że z racji posiadanego telefonu nie oddaje im się należnej czci. Telefon jak telefon, ale już co najmniej od dwóch edycji tylko „jeden z wielu”. iPhone zszedł z boskiego piedestału i musi przyzwyczaić się do rywalizacji z coraz lepszymi Androidami.

 

Maciej Gajewski: iPhone 5 był dla mnie najbardziej zdumiewającą premierą ostatnich miesięcy. Po pierwsze, po raz pierwszy w historii pod koniec konferencji można było pomyśleć „to już?!”. Apple zaprezentował fajne rzeczy, ale żadna z nich nie była jakąkolwiek niespodzianką. Nawet wygląd telefonu znaliśmy już od dawna. Nie było asa w rękawie. Ot, nowy iPhone.

Po drugie, po raz pierwszy w historii iPhone nie ma nic, czego można by mu było zazdrościć. Retina Display, Siri, to były rzeczy, które powodowały, że chciało się bić brawo. Tu raczej mamy uzupełnianie funkcji od konkurencji, i to też nie wszystkich. Posiadaczom iPhone’a 5 wkrótce może zacząć brakować, na przykład, NFC.

Po trzecie: Internet raz jeszcze pokazał, jaką jest zdumiewającą gawiedzią. Tak, iPhone 5 nie miał „efektu wow”. Nie zasłużył jednak na tak miażdżącą krytykę. To jeden z najlepszych telefonów na rynku. Fakt, po raz pierwszy nie wyprzedza na kilka długości konkurencji, a raczej z nią równa (niektóre rzeczy na minus, inne na plus). „Giń, Apple, giń! Skończyłeś się!” to typowy wpis na Twitterze po prezentacji nowego telefonu . Wierutna bzdura. iPhone’a 5 nie chcę, ale będę go polecał…

…no właśnie, komu? Dla kogo jest ten telefon? Wydaje mi się, że przede wszystkim, dla użytkowników innych sprzętów Apple. Kto ma Macbooka i iPada, może Apple TV, niech nawet nie próbuje zbaczać w kierunku Nokii, HTC czy Samsunga. Te telefony nigdy mu nie zapewnią tego, co iPhone. I nie, nie mówię tu o jakimś psychicznym komforcie. To, jak pięknie ci to wszystko będzie współpracować po prostu jest tego warte. OS X, iCloud, iWork, wszystkie aplikacje i usługi z których korzystasz, pięknie będą ze sobą „rozmawiać”. Czy warto sprzedawać iPhone 4S i kupować w te pędy „piątkę”? Nie, korzyści jest za mało, by ten wydatek miał sens. Poczekaj, aż ci się umowa z operatorem skończy, lub na jakąś okazję. Wtedy kup iPhone 5. Będziesz z niego bardzo zadowolony lub zadowolona, nie tylko dlatego, że ma logo Apple na obudowie.

A jeżeli nie używasz innych sprzętów Apple? iPhone 5 również jest świetny. W mojej ocenie konkurencja jednak proponuje nieco więcej. Jeżeli dużo używasz usług Google, rozważ Galaxy Nexus lub Galaxy S III. Jeżeli korzystasz z ekosystemu Microsoftu, to Nokia lub HTC z Windows Phone wydają się lepszym wyborem.

Co to wszystko oznacza? iPhone nie jest już liderem, za którym podążać będą inni. Konkurencja nadrobiła zaległości, a nawet sama wyznacza trendy. Zmieniło się więc to, że iPhone nie jest już najlepszym telefonem. Jest „tylko” jednym z najlepszych.

krelaTomasz Krela: Uważam, że dla masowego odbiorcy iPhone 5 nie musiał być rewolucją, na jaką czekała większość z nas. Prawda jest taka, że jesteśmy marginesem wśród milionów potencjalnych klientów. Pani Ala z bloku obok zapewne nie śledzi tego, czy nowy Galaxy S ma procesor A czy może B, czy nowy iPhone ma NFC i 4 cale wyświetlacza czy też nie. Jak pokazała pewna, już wszystkim znana prowokacja, ludzie kupią nowego iPhone’a niezależnie od tego, czy rzeczywiście wprowadza wiele innowacji czy też nie. Zwolennicy i użytkownicy telefonu od Apple zapewne stwierdzą, że iPhone jest idealny lub zbliżony do ideału – przynajmniej duża część z nich tak uważa. Nie tak łatwo co roku tworzyć nowy ideał, o ile kogokolwiek na to stać.

Paweł Nowak w swoim wpisie w serwisie natemat.pl stwierdza, że iPhone’a 5 mógłby być produkowany przez Samsunga czy Nokię i jemu by to nie robiło wielkiej różnicy. Według mnie są trzy grupy nabywców iPhone’a.

Pierwsi kierują się zakupem tego telefonu ze względu na iOS oraz cały ekosystem stworzony przez Apple – do tej grupy sam Paweł Nowak się zalicza. Druga grupa kupi nowy smartfon dlatego, że pojawiła się jego nowa odsłona i dlatego też musi być on po prostu lepszy. Bo przecież nie sprzedaje się ciągle takich samych urządzeń, a coraz lepsze. Trzecia grupa to osoby, które kupią ten telefon tylko dlatego, by przy okazji kupić coś, co sprawi, że staną się „fajniejsze” dla innych, poprawią swój status społeczny tylko tym, iż posiadają telefon z logo nadgryzionego jabłka.

Chyba żadna z tych grup nie potrzebuje corocznej rewolucji. Większość z nas nie jest użytkownikami iPhone’ów z różnych względów, mimo tego przed każdym keynotem wymagamy od firmy z Cupertino rewolucji. iPhone dokonał już jednej rewolucji i chyba nawet Apple nie ma już apetytu by dokonywać w najbliższym czasie kolejnej przy pomocy swojego telefonu. Dlatego w środę ujrzeliśmy model, który ewoluuje. Nie musi szokować, ma tylu swoich sympatyków, że nie jest to konieczne. To inni producenci, zarówno Androida oraz Windows Phone, próbują, a w zasadzie muszą odkryć na nowo koło, aby zainteresować sobą media oraz potencjalnych klientów. Tego część z nas wymaga również od Apple – tylko czy nasze oczekiwania oraz gusta można w ogóle zadowolić? Niestety w to wątpię…

 

Dawid Kosiński: Muszę przyznać, że premiera iPhone’a 5 nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Mimo że byłem w San Francisco, nie mogłem za nic odczuć podekscytowania nowymi produktami spod znaku nadgryzionego jabłka. Co prawda drugiego dnia Intel Developer Forum wiele osób przeszło ulicę dalej, by być jak najbliżej premiery Apple, jednak po zaprezentowaniu iPhone’a po prostu ziewnęli i wrócili do pierwotnej lokalizacji. Obawiam się, że gdyby wszyscy zostali przed miejscem premiery nowych urządzeń Apple dłużej, skończyłoby się to o wiele gorzej. Chichot antyfanów i skowyt fanboyów byłoby słychać nie tylko w miejscu premiery, ale też w samym Cupertino.

Tak, uważam, że iPhone jest akurat najbardziej udanym z zaprezentowanych produktów, który nas po prostu rozczarował. Czemu? Bo jest do bólu zwykły. Wiele osób twierdzi, że Apple jest liderem wprowadzania innowacji do nowych telefonów komórkowych. Ja jednak uważam, że ostatnim ciekawym telefonem Apple był iPhone 4 i to głównie za sprawą spójnego, minimalistycznego wzornictwa. Jednak i ono nie było bez wad. Szklane plecki (zazwyczaj używam określenia klapka ochronna akumulatora, jednak w przypadku iPhone’a ma ona tyle wspólnego z ochroną, co Big Mac z romantyczną kolacją), które były wykonane ze szkła helikopterowego nie zdały egzaminu. Nie jeden i nie dwóch użytkowników przekonało się, że helikopter może doszczętnie rozbić się po upadku z wysokości 50 centymetrów. Teraz Apple zastosowało aluminium, za co ma u mnie wielkiego plusa. Nowy iPhone jest telefonem nie tylko pięknym, ale też (prawdopodobnie, nie było dane mi sprawdzić) wytrzymałym. Nie rozumiem też narzekania na „wydłużenie” telefonu. Apple zrobił najlepszą rzecz, jaką mógł uczynić. Dzięki takiemu zabiegowi i zastosowaniu 4-calowego wyświetlacza sprawił, że telefon w końcu ma ekran normalnych rozmiarów i nadaje się idealnie do oglądania multimediów i korzystania z internetu. Do tej pory 3,5-calowy iPhone był dla mnie szklaną, nieużyteczną zabawką.

Rozumiem jednak rozczarowanie wszystkich miłośników nowych technologii. Zawsze, gdy Samsung wydawał przyzwoity telefon, a Nokia wydawała na świat kolejne martwe dziecko (N9, PureView), Apple był ostoją. Zawsze można było się spodziewać prezentacji czegoś zupełnie nowego. Świetnego wzornictwa, Siri, czy najwyższej klasy aparatu fotograficznego. Gdy Nokia zaprezentowała doskonale wyważoną konstrukcję z aparatem Pure View i bezprzewodowym ładowaniem, a Samsung pokazał, że telefon z Androidem może być w 100% płynny, użyteczny i piękny, po Apple spodziewaliśmy się co najmniej wyświetlacza hologramów lub urządzenia do przygotowywania śniadań. Okazało się jednak, że Nokia w związku z premierą Windows 8 przyspieszyła kroku, a Samsung udanie łącząc swoje i cudze (S-Voice to dla mnie kalka Siri) rozwiązania stworzył genialny telefon. W tym samym czasie Apple zaprezentowało konstrukcję bez NFC i rewolucyjnego aparatu. Także ekran Retina nie robi takiego wrażenia jak dwa lata temu. Ważne jest też, że model ten widzieliśmy już długo przed premierą za sprawą przecieków. Po prostu zabrakło efektu WOW. Właśnie dlatego według niektórych nowy iPhone przy Galaxy S III i Nokii Lumii 920 prezentuje się niczym królowa Elżbieta podczas olimpiady przy Sashy Grey biorącej nadgodziny. Zupełnie nie jest sexy.

Jednak najważniejszym elementem wszystkich urządzeń elektronicznych jest spójność ekosystemu. Jeśli masz Windows 8, czekaj na Lumię. Jeśli masz Maca, kup iPhone 5. A jeśli masz gdzieś takie podziały i chcesz kupić telefon już dziś, weź Galaxy S III. Doczekaliśmy czasów, gdy wszystkie konstrukcje w tej cenie są świetne, a wybór konkretnego modelu telefonu zależy nie od specyfikacji i innych obiektywnych faktów, a od specyficznych, osobistych wymagań użytkownika.

 

Ewa Lalik: iPhone 5 to, zgodnie z tradycją, najchętniej zamiawiany w przedsprzedaży iPhone wszechczasów – natężenie zamówień zaskoczyło podobno nawet samo Apple. iPhone 5 to najlepsze, co zdarzyło się iPhone’owi od czasu iPhone’a – tak twierdzi Apple na swojej stronie. iPhone 5 będzie największym hitem sprzedażowym Apple, smarftonem, którego dzieci będa pragnęły pod choinką, a dorośli odmówią sobie innych przyjemności, byle go tylko mieć.

Praktycznie wszyscy moi redakcyjni koledzy mają podobne zdanie, co zdarza się bardzo rzadko: są rozczarowani nowym iPhone’em. Wszyscy nie wiedzieliśmy, czego się spodziewamy, ale na pewno nie tego, co zostało zaprezentowane, czyli nic. Prawdopodobnie wszyscy gdzieś tam w środku mieliśmy nadzieję, że Apple po raz kolejny zaprezentuje coś, co odmieni nudny rynek smartfonów.

Bo smartfony stały się nudne. Walka na gigaherce i rdzenie zmęczyła już prawie wszystkich, przyszłościowe ekosystemy, o których się mówi, wciąż są w powijakach, a zgodnie z niesamowicie szybkim rozwojem sprzętu od kilku lat teraz powinniśmy zobaczyć jakiś przełom. Coś, co faktycznie jeszcze bardziej ulepszy interakcje ze sprzętem i nie będzie protezą w stylu Siri, która nie potrafi nawet odpowiedzieć, gdzie jest najbliższy Apple Store.

Choć Apple sobie z tego nic nie robi, to po premierze iPhone’a sprowadziło na siebie wielką odpowiedzialność – odpowiedzialność za popychanie rynku do przodu. W momencie, gdy przestaje to robić, to reakcje są właśnie takie – pełne zawodu.

Jest w tym wszystkim jeden, wielki znak, że Apple wygrywa. To premierę iPhone’a 5, mimo, że podobno nudny, komentujemy jako wydarzenie tygodnia. To iPhone 5 zdominował newsy i media, nie tylko te technologiczne. To do iPhone’a 5 odnosi się Samsung i Nokia, i pokazuje, dlaczego ich produkty są lepsze. Nie odwrotnie.

I dlatego legenda Apple jeszcze długo nie umrze.

 

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA