REKLAMA

Grono.net - epilog, nowe Grono jak Chomikuj

03.07.2012 17.36
grono
REKLAMA
REKLAMA

Cykl „Upadłe legendy polskiego internetu” okazał się prawdziwym zwiastunem zagłady. W ciągu dwóch miesięcy Grono.net się skończyło, a Valhalla.pl naiwnie wierzy, że ktoś ją kupi. Eksperci od biznesu we flanelowych koszulach pukali się w czoło w komentarzach, czytając – jak się okazuje – trafnie postawione diagnozy. Dziś, kierując się nadal moim nieocenionym instynktem, sprawdzam dalsze losy Grona i postaram się odpowiedzieć na pytanie „czy istnieje życie po śmierci?”. Przynajmniej w polskim internecie. 

O przyczynach klęski Grono.net pisałem już na Spider’s Web, w skrócie: Facebook, ale i głupota twórców serwisu oraz rozpaczliwie, chaotyczne zmiany mniej więcej od początku 2009 roku. Komuś ewidentnie skończyła się wizja i ten stan rzeczy trwa zresztą do dziś.

Już od kilku miesięcy wejście pod adres Grono.net przekierowywało nas pod Grono.net.pl. Takie zabiegi od czasu do czasu pojawiają się w internecie, a ich konsekwencje są przeważnie bardzo podobne: idą zmiany, najpewniej ktoś chce się pozbyć domeny. Czy Grono.net to adres wartościowy i wart zachodu? Prawdę powiedziawszy… nie, nawet pomimo tego, że kiedyś kryła się pod nim wielka marka.

A już na ścisłym przełomie czerwca i lipca z sieci zniknął serwis społecznościowy Grono.net. Nagle i bez ostrzeżenia, wybaczcie sobie zatem zdziwienie i frustrację użytkowników, którzy jakimś cudem jeszcze z niego korzystali, być może nie zabezpieczyli niektórych swoich plików czy ważnych dyskusji. Całe szczęście, że administracja poczekała do końca sesji letniej, ponieważ jednym z nielicznych praktycznych zastosowań Grona była obsługa sieci studenckich z całego kraju (ze szczególnym naciskiem na Warszawę), w tym wymieniania się skryptami, notatkami i informacjami o egzaminatorach.

Taka baza dyskusji, często w skali sieci niemalże unikalnych, przepadła. Administracja bezpardonowo ją skasowała (lub przynajmniej ukryła), domena grono.net poszła zaś pod młotek. I to w sposób najgorszy z możliwych. Obecnie pod wskazanym adresem znajduje się grupka chaotycznie rozrzuconych napisów po angielsku, wśród których do pełni szczęścia brakuje tylko ofert powiększania pewnych części ciała.

Pojawiła się też rozpaczliwa próba ratowania Grono.net.pl, czyli już samego serwisu, choć i słowo „ratowanie” jest tu zdecydowanie mniej adekwatne niż „nowy początek”. Autorom witryny zamarzyła się strona, w której z uwzględnieniem elementu społecznościowego możemy przechowywać i udostępniać znajomym pliki. W obliczu Google Drive czy Dropboksa, chciałoby się przytoczyć słynne słowa o szambie i perfumerii. Nie będę się jednak pastwił, dodam tylko, że witrynie, która dopiero co usunęła 90% skrzętnie magazynowanej przez lata treści nie powierzyłbym do przechowywania nawet domyślnych windowsowskich tapet.

Grono nie żyje, a zmarło mu się bez klasy, w nędzy i rozpaczy. Ciszej nad tym trupem.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA