REKLAMA

Dobre i złe strony Euro 2012

02.07.2012 19.11
euro2012
REKLAMA
REKLAMA

Uf, wreszcie koniec. Skończył się najlepszy turniej Mistrzostw Europy w historii. Najlepszy pod względem organizacyjnym, największy pod względem blamażu ze strony gospodarzy i największy ze względu na ogólnonarodową euforię. Turniej, który pod wieloma względami jest “naj”. Turniej, który dumę narodową Polaków powinien podnieść o kilka klas. Turniej, co piszę z przykrością, niewykorzystanych szans. Zarówno pod względem sportowym, jak i technologicznym i biznesowym. Mimo całej eurofii, powszechna akceptacja dla niektórych czynników nie powinna się zdarzyć.

Ale od początku. Ciężko jest być kibicem piłkarskim w trakcie Euro. Cyrkowo-piknikowa atmosfera nie ma przecież wiele wspólnego ze stanem faktycznym polskiego kibolstwa. I nie, nie chodzi tu wbrew pozorom o stadionowych bandytów, chodzi o ludzi, dla których mecz to nie święto raz do roku. Dla mnie, gdyż sam należę do tej kategorii, mecz to święto, a nawet święta co weekend. Polskie trybuny są piękne. Prawie co kolejkę wyglądają lepiej niż wyglądały trybuny polskich i ukraińskich stadionów na Euro. Dowód? Proszę:

W czasie Euro każdy jest piłkarskim ekspertem. Nieważne, że na żywo obejrzałem kilkadziesiąt spotkań, wtelewizji kolejne tysiące. Podczas Mistrzostw Europy każdy kibic wie o futbolu więcej ode mnie. Dlatego właśnie czas mistrzostw to czas próby. Nie lada cierpliwości wymaga słuchanie dyskusji w pubie czy w kolejce do kasy. Niezwykle żenujące było oglądanie Moniki Olejnik paradującej w śmiesznym kapeluszu, czy też słuchanie w studiu “Fabryki czekolady Wedla” specjalistów ds. futbolu w postaci Maryli Rodowicz, Macieja Dowbora i im podobnych celebrytów. Na szczęście cała piłkarska gorączka za nami. Szkoda jedynie, że szansa na gospodarczy i technologiczny bum, o którym tak wiele się mówi, prawdopodobnie zostanie zaprzepaszczona. Dlaczego? O tym za chwile.

Cieszyłem się niezmiernie, gdy Polska otrzymała od UEFA prawa do organizacji piłkarskich Mistrzostw Europy. Pierwszego dnia myślałem o niej w samych superlatywach. Wierzyłem, że jako gospodarze będziemy w stanie zajść na turnieju daleko, osiągnąć sukces sportowy na miarę XXI wieku. Z biegiem miesięcy moje nastawienie się zmieniało. Skończyło się na tym, że mecz otwarcia na Stadionie Narodowym odbył się praktycznie bez dopingu kibiców, kibiców którzy trzymali kciuki za najgorszą drużynę Euro, złożoną z reprezentantów wielu narodów. Jeżeli ktoś myśli inaczej ma do tego prawo, ale wbrew pozorom Jan Tomaszewski w swoich opiniach o kadrze PZPN nie rzuca na wiatr pustych frazesów. Obiecałem sobie napisać ten tekst bez osobistych wycieczek, więc niech za najlepszy komentarz posłużą słowa legendy polskiego futbolu, Zbigniewa Bońka:

My nie umiemy wyciągać wniosków. Jeśli otworzycie gazety i włączycie telewizory po mistrzostwach, wygląda to tragicznie. Zobaczcie, o czym mówią piłkarze – o premiach, o biletach, a nie o swojej słabości. Czy ta porażka to wina PZPN? Nie.

Warunki nasza kadra miała nie tylko dobre, ale za dobre. Z naszymi piłkarzami obchodzimy się jak z drzewkami Bonsai – trzy godziny słońca, odpowiednia temperatura, dwie godziny cienia, a jak nie, to zwiędnie. Wychodzi na to, że nie wypełnili żadnego zadania. Za pokonywanie drogi z hotelu Hayatt na Stadion Narodowy lub na trening zapłaciliśmy każdemu z nich po 28 tys. euro. To chyba najdroższa taksówka o jakiej w życiu słyszałem.

Tyle jeżeli chodzi o postawę naszych piskląt na Euro. Wybaczcie, musiałem wyrzucić z siebie frustrację. Weźmy teraz na ruszt sprawy związane z technologią i nowymi mediami, dla których czas Euro był okresem żniw. Bum na multimedia zaczął się jeszcze przed turniejem. Aplikacje na smartfony kolejno wypuszczali oficjalni sponsorzy. Swoich sił próbowały również inne firmy, nadawcy TV, portale oraz ci, którzy nowymi aplikacjami podczas Euro chcieli wykazać się swoimi umiejętnościami. Efekt? Sponsorzy będą zadowoleni, ale większość firm, w tym również MSZ, powinno pluć sobie w brodę. I tu na szczególną uwagę, a właściwie troskę, zasługuje właśnie aplikacja Ministerstwa. Uwagę na nią zwrócił Bartek Brzoskowski na swoim blogu pisząc między innymi, że:

Koszt aplikacji mobilnej to nie kilkaset złotych, a wiadomo że w przypadku zamówień w budżetówce wartość zazwyczaj nieco odstaje od cen rynkowych. Pomijając jednak dywagacje na temat kosztów, zastanawia mnie dlaczego polskie MSZ zdecydowało się na posiadanie własnej aplikacji geolokalizacyjnej na Euro 2012, skoro na rynku istnieją Facebook Places oraz Foursquare. Dodatkowo UEFA – do spółki z Orange – wydała własną aplikację dla kibiców, więc dzieło MSZ mocno pokrywa się tematycznie z tym co już przygotowano.

Może jednak warto wziąć przykład z organizatorów olimpiady w Londynie, którzy – nawet jeśli zamierzają stworzyć dedykowaną imprezie aplikację mobilną (bo sam pomysł jest dobry, trzeba się jeszcze przyłożyć do wykonania) – to podjęli współpracę z Fourquare, dzięki temu wszyscy użytkownicy serwisu mogą otrzymać okolicznościową odznakę „badge” w momencie, kiedy olimpijski ogień dotrze do Londynu. Ilu ludzi śledzi olimpijski profil? Ponad 25 tysięcy.

No cóż. Widać, że polski rząd mimo chęci, w dalszym ciągu nie wyciągnął lekcji i strzela ślepakami na lewo i prawo. Podobnie sytuacja wyglądała podczas całych mistrzostw na Twitterze. Mimo wielu opinii, że Twitter w Polsce jest serwisem niszowym, polskie firmy, PZPN i w szczególności resorty rządu powinny zadbać o komunikację z fanami futbolu właśnie w takiej formie jaką umożliwia Twitter. Dlaczego? Mimo, że w Polsce Twitter nie przedostał się jeszcze do mainstreamu to dla Włochów, Hiszpanów, Anglików czy Amerykanów, których w naszym kraju również nie brakowało aplikacje z niebieski ptaszkiem w logo służą jako podstawowe źródło informacji. Z drugiej strony, dziw bierze, że osoby zarządzające Twitterem nie zadbały o to, by wypromować swoje usługi w naszym kraju. Była do tego idealna okazja, ale możliwe są tutaj dwa zakładane przez nich scenariusze. Pierwszy: wszystko zrobi się samo. Drugi: polski rynek i tak nie jest dla nas na tyle wartościowy, by angażować w niego jakiekolwiek środki.

 

Dobra strona mocy

Świetnie za to w cały ekosystem turnieju weszły dwie firmy PayU i Contintental. PayU przygotował aplikację mobilną dla kibiców mieszkających na czas Euro w miasteczkach kibica Carlsberga. Dzięki aplikacji mogli zapłacić za towary sprzedawane na terenie Carlsberg FanCamp, a także korzystać z mapy, która pozwalała na odnalezienie drogi do punktów informacyjnych, restauracji czy stadionu. Jak się okazuje nawet nie będąc oficjalnym partnerem turnieju można zrobić coś z pomysłem i pożytecznie. Oczywiście aplikacja dostępna w App Store i Google Play była darmowa.

Continental z kolei przygotował aplikację z rozkładem sponsorowanych przez siebie busów – ContiBus. Aplikację prostą i bardzo pomocną wszystkim tym, którzy chcieli dostać się na stadion lub na lotnisko.

Na Facebooku działo się równie wiele. Ilość aplikacji, konkursów etc. przyprawiała czasem o ból głowy. Praktycznie każda firma próbowała wykorzystać Euro do promocji swojej marki. W trakcie mistrzostw Agencja Lewis PR wraz z firmą Statilizer przygotowała badania mówiące o tym, który z uczestników Euro 2012 jest najaktywniejszy na facebooku. Badania opierały się na aktywności społeczności danego fanpage’a oraz liczby osób, które kliknęły przy nim „Lubię to”. Jak w tym zestawieniu wypadła Polska? Blado. Spośród wszystkich uczestników ME 2012 nasza reprezentacja uplasowała się dopiero na ósmym miejscu, aczkolwiek w zestawieniu biorącym pod uwagę interakcje fanów wypadliśmy już znacznie lepiej, zajmując czwarte miejsce. Warto wspomnieć, że zaledwie pięciu polskich piłkarzy powołanych przez Franciszka Smudę posiada swoje oficjalne strony. Pod względem liczby fanów żaden z naszych piłkarzy nie załapie się do jedenastki. Niekwestionowanym liderem i pewnym tytułu MVP E2012 jest Cristiano Ronaldo, którego oficjalny fanpage ma ponad 44 miliony fanów z całego globu.

Na szczęście jeżeli chodzi o liczbę interakcji jest dla nas światełko w tunelu, a nazywa się ono Robert Lewandowski. Wprawdzie nie jest on w tej kategorii MVP, jednakże łapie się on do jedenastki, co możemy uznać za spory sukces. Podobnie jak w przypadku liczby fanów i w liczbie interakcji Cristiano Ronaldo nie ma sobie równych. Tym samym CR7 zdobywa podwójną koronę. 

Całą sytuację rywalizacji na Facebooku prezentuje poniższa infografika:

Kliknij, aby zobaczyć pełną wersję.

 

Polska XXI wieku…

Mecze Euro 2012 oglądałem w domu, w pubie, na ulicy, w oficjalnej i nieoficjalnej strefie kibica, a także na stadionie. W międzyczasie testowałem polskie drogi, koleje i samoloty. Efekt? Byłem wniebowzięty. Wreszcie, choć na ten jeden miesiąc wszystko chodziło jak w zegarku. Obsługa lotniska, kolei, czystość pociągów i komfort podróży. Wszystko wyglądało tak, jak powinno wyglądać zawsze. Brakowało co prawda ogólnodostępnego Wi-Fi czy gniazdek w przedziale pociągu, ale nie można mieć wszystkiego. Wystarczy, że podczas podróży z Łodzi do Gdańska nie musiałem stać przez 9 godzin na korytarzu. Miejsce siedzące w czystym pociągu to i tak duży krok naprzód wykonany przez PKP w stronę pasażerów. Zmianom nie uległy tylko dworce, przynajmniej te na trasie Łódź-Gdańsk, z innymi niestety nie miałem styczności.

Dowodem na poprawę jakości usług świadczonych przez PKP mogą być badania satysfakcji zagranicznych kibiców przeprowadzone przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz spółkę PL.2012 – wynika z nich, że organizację turnieju pozytywnie ocenia aż 84 proc. zagranicznych gości, którzy odwiedzili nas w ciągu ostatnich 10 dni. Co ciekawe, przyjezdni kibice chwalą nas za rzeczy, które w oczach nas samych zawsze były poważaną bolączką, np. 77 proc. z nich pozytywnie ocenia transport publiczny. Zagraniczni kibice bardziej niż infrastrukturę doceniają poziom obsługi. Celowo opóźniane są odjazdy pociągów, tak aby mogli z nich skorzystać wszyscy kibice po meczu. Gdy tylko okazuje się, że wszyscy kibice nie mieszczą się w pociągu, od razu dostawiane są nowe wagony. W efekcie wprowadzenia wszystkich zmian w pierwszym tygodniu Euro 2012 łączna liczba połączeń kolejowych do miast gospodarzy i Krakowa wyniosła 3334, z czego tylko 14,8 proc. pociągów miało opóźnienie. Brzmi jak wycinek z literatury s-f? Owszem, mimo wszystko to prawda.

Po podróży pociągiem przyszła pora na zwiedzanie Gdańska. Oglądanie meczów w oficjalnej strefie kibica i wspólne śpiewy z Hiszpanami na starówce były niezapomnianym przeżyciem. Poziom organizacji wszelkich elementów w oficjalnych strefach fanów ocierał się o ideał. Mimo kolejek piwo i jedzenie wydawane były w mgnieniu oka. Stoiska sponsorów i oficjalny sklep przyciągały uwagę i dawały kibicom kolejne porcję rozrywki przez np. stół z piłkarzykami lub specjalne konkursy. Ale mimo wszystko, największym wygranym mistrzostw jest MasterCard.

Jakiś czas temu Jakub Kralka pytał na łamach Spider’s Web co nam zostanie po Euro? Odpowiedź jest prosta – karty MasterCard PayPass. Euro 2012 z pewnością było początkiem rewolucji mobilnych płatności w Polsce. Za pomocą kart trzeba było płacić za wszystko na terenie stref kibica i stadionów. Wymóg ten dla jednych mógł być barierą nie do przejścia. Inni, korzystający z tej usługi, na pewno nie żałowali. Płatności odbywały się zawsze sprawnie i szybko. W bardzo wygodny sposób. Naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby karty PayPass po mistrzostwach cieszyły się coraz większą popularnością.

Później przyszła pora, by obejrzeć mecz na stadionie. Paweł Okopień po wizycie na Stadionie Narodowym na meczu otwarcia pisał:

Stadion Narodowy robi niesamowite wrażenie, zarówno z zewnątrz jak i od środka. To prawdziwie europejska arena. Podczas meczu pomiędzy reprezentacjami Polski oraz Grecji na trybunach zasiadło ponad 56 tysięcy kibiców. Aż chciałoby się by, taki widok już na stałe zapanował na polskich stadionach. Wszędzie dookoła kłębiły się tłumy kibiców.

No cóż. Trudno, żeby stadion, za którego realizację przepłacono kilkukrotnie, nie był stadionem o europejskich standardach. Podobnie zresztą było w Gdańsku, choć tu wokół obiektu było widać rozkopaną ziemię i pozakrywane płachtami z reklamami maszyny robotnicze, to cały obiekt robił niesamowite wrażenie. W moim odczuciu to właśnie ten stadion jest najpiękniejszą konstrukcją Euro 2012. Ale jeżeli chodzi o kibiców… Ich widok bardziej przypominał pochód podczas cyrkowego odpustu, niewiele to wszystko ma wspólnego z prawdziwym piłkarskim kibicowaniem, ale lepsze rydz niż nic. Poza tym zabawa jaką prowadzili Hiszpanie wspólnie z Włochami nie mogła się nie podobać.

W trakcie meczu nie było praktycznie elementu, do którego można by się przyczepić. Ah… Gdyby tak organizowane mecze T-Mobile Ekstraklasy. Po meczu dość szybko można było z powrotem przedostać się do centrum miasta. Pociąg, tramwaje, specjalne autobusy wszystkie czyste i zadbane. A w trakcie czekania na kolejny można było w Gdańsku korzystać z darmowego Wi-Fi. Dostępne praktycznie w całym mieście, nawet na plaży, działało bez zarzutu. Co ciekawe, z osobami odpowiedzialnymi czy to za nalewanie piwa w strefie kibica, czy też ze stewardami na meczu można było bez problemu porozumieć się nawet w kilku językach. Niezwykle zabawne były sytuacje gdy raz zostałem wzięty za Hiszpana, a innym razem z Anglika.

Gdańsk pozostawił we mnie bardzo pozytywne wrażenia, ale do czasu. Opuszczałem miasto na drugi dzień, po meczu Hiszpania -Włochy i tak ja w dniu meczu oraz przed nim miasto tętniło życiem, tak po nim jakby na chwilę umarło. Momentami odnosiłem wrażenie, że cała ta organizacja zrobiona jest tylko na pokaz. Zrobić, zarobić, zapomnieć – niech ci wszyscy kibice już wyjeżdżają. Właśnie taka sentencja unosiła się w powietrzu.

Euro, Euro i po Euro

Euro było piękne. Świetnie zorganizowane. Zadowoleni będą sponsorzy, głównie Biedronka i Tyskie, bo to właśnie te dwie firmy najlepiej wykorzystały potencjał mistrzostw, ale zadowoleni powinniśmy być też my wszyscy. Mimo, że nasza kadra pokazała się z bardzo złej strony to my wszyscy, lepiej lub gorzej, pokazaliśmy że jako naród, w roli organizatora z nawiązką wywiązujemy się ze swoich obowiązków. Szkoda tylko tej nie wykorzystanej szansy, jaka przed nami stoi. Być może się mylę, ale jest wielce prawdopodobne, że przy powszechnej akceptacji miernoty poziom polskiego piłkarstwa nie urośnie. Z tym, że teraz to najmniejszy problem.

Trzeba wziąć pod uwagę, że Portuglia i Grecja też organizowały wielkie sportowe imprezy i stały przed olbrzymią szansą rozwoju. Gdzie teraz są te kraje? Wszyscy dobrze wiemy. Dużo mówiło się o tym, że Polska na Euro zarobi. Niestety dużo mniej wspomina się o tym, ile na Euro straci. Przymusowe urlopu, chwilowo napompowane PKB, brak strategii długoterminowego wykorzystania infrastruktury, w tym głównie stadionów, może sprawić, że podobnie jak Portugalczycy będziemy musieli się zastanowić nad przebudowaniem lub wyburzeniem kilku przynoszących straty stadionów.

Poza tym trzeba też wspomnieć o tym, że mieliśmy olbrzymią szansę na zbudowanie wizerunku Polski jako marki przyjaznej turystom. Zamiast tego, z naszych narodowych kompleksów musieli nas leczyć przyjezdni kibice. Brak polskich akcentów w formie np. biur podróży w skupiskach kibiców świadczyć może o tym, że zabrakło pomysłu na promocję Polski. W Gdańsku stoisk z Irlandii, Włoch czy Hiszpanii nie brakowało. Z Mazur lub wybrzeża nie było ani jednego. Były natomiast ulotki, tysiące ulotek klubów i restauracji zaśmiecających miasto.

 

Inna sprawa, że Telewizja Polska transmitująca wszystkie mecze Euro chyba jako jedyna stacja na świecie straci finansowo na obsłudze największego dla Polski wydarzenia sportowego. Jakim cudem? Tego nie wiadomo. I marnym pocieszeniem jest fakt, że kijowski finał był przez TVP transmitowany w 3D. Rozwój technologiczny to jedno, ale żeby wpływy z abonamentu nie mogły pokrywać go na bieżąco? Przy rekordowej oglądalności TVP powinna odnosić równie rekordowe triumfy. Niestety jak zawsze jest na odwrót a stratni będziemy my. Płatnicy abonamentu.

Na koniec najważniejsza informacja. Zwycięzcami turnieju byli Hiszpanie, a na stadionach w trakcie mistrzostw bawiło się ponad pół miliona kibiców. W największych strefach kibica mecze oglądało łącznie ponad 2 mln osób. Według pierwszych szacunków do Polski przyjechało w tym czasie 393 tys. zagranicznych kibiców i turystów. Mamy się czym chwalić. Nieśmy dobrą nowinę. Byliśmy gospodarzami najlepszego turnieju Mistrzostw Europy w historii!

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA