REKLAMA

Handel Galaxy Tabem 10.1 nielegalny w USA, Wielka Wojna Patentowa trwa w najlepsze

28.06.2012 10.00
samsung galaxy tab 10.1
REKLAMA
REKLAMA

Sprzedaż najnowszego, znakomitego tabletu Samsunga została wstrzymana na terenie Stanów Zjednoczonych. Powodem takiego stanu rzeczy jest wyrok sądu, który twierdzi, że Galaxy Tab 10.1 „narusza własność intelektualną” Apple’a zaprezentowaną w produkcie iPad. Chore, po prostu chore.

Samsung otrzymał od amerykańskiego sądu nakaz wstrzymania sprzedaży tabletu Galaxy Tab 10.1. Powodem jest decyzja sędziny Lucy Koh, która uważa, że koreański gigant skopiował wynalazek Apple’a. Jej zdaniem, oba produkty są „praktycznie nieodróżnialne”.

Sprawa miała swój niekorzystny dla Samsunga finał już w grudni ubiegłego roku. Wtedy to sąd stwierdził, że Samsung faktycznie skopiował design iPada. Nie nałożono jednak żadnych ograniczeń jeśli chodzi o sprzedaż urządzenia. Apple apelował. Jak widać, skutecznie. Twórcy iPada będą musieli jednak wpłacić do sądu wielomilionową kaucję na rzecz Samsunga, jeżeli ten udowodni, że blokada sprzedaży jest bezzasadna.

Nie oszukujmy się, Samsung od dłuższego czasu bardzo chce być Apple’em. Kopiuje podejście marketingowe giganta, inspiruje się jego pomysłami na design produktów, stara się wykreować fanów marki tak, jak to robił Apple, a nawet pakuje do pudełek produkty w podobny sposób.

Ciężko jednak nazwać Galaxy Taba 10.1 podróbką iPada. Produkty te różnią się praktycznie wszystkim. iPad ma ekran o proporcjach 4:3, Galaxy Tab stawia na panoramiczny design. Pulpit iPada wyświetla tylko ikony, Galaxy Tab również widżety (w tym w domyślnej konfiguracji, co istotne). Nawet siatka ikon jest inna. Tak jak wymiary urządzenia. Co jest więc podobne? To, że oba urządzenia pokazują ikony? Może to, że oba urządzenia mają czarną ramkę wokół ekranu? Nawet w przypadku wyłączonego ekranu oba tablety są rozróżnialne z uwagi na proporcje ekranu i odmienne wymiary.

Żyjemy więc w świecie (a raczej Amerykanie żyją, ale sytuacja u nich wpływa nieraz na cały świat), w którym jeżeli twój produkt z odległości paru metrów i po zmrużeniu oczu jest nierozróżnialny od innego produktu, to może zostać wycofany ze sprzedaży.

Pani sędzia Koh twierdzi, że tablety są nierozróżnialne. Proponuję jej położyć na stole obok siebie Big Maca i Whoopera i kazać jej się oddalić na dwa metry. Nierozróżnialne. Dwa długopisy odmiennych firm. Nierozróżnialne. Typowe głośniki Logitecha i Creative’a. Nierozrównialne. Przykłady mogę mnożyć. A czemu wyglądają tak samo? Bo taki jest ich optymalny kształt! To urządzenia, przede wszystkim, użytkowe. Ergonomiczne. Inne kształty, poza ewentualnymi designerskimi walorami, mogłyby okazać się mniej użyteczne. Dlatego hamburger, długopis, głośnik i tablet wyglądają tak, a nie inaczej.

Wyrok Koh jest jednak zgodny z amerykańskim prawem, a podobne obowiązuje w większości zachodnich krajów i federacji. Wiedzę można zastrzec. Można też zastrzec wygląd produktu. Nie tylko znak towarowy, nazwę handlową, logotyp, ale nawet pomysł na sam produkt. Ktoś może bronić tego prawa i Apple’a. Przecież wydano niemałe pieniądze na badania, opracowanie produktu, i tak dalej. To zadaje wam proste pytanie:

Jak myślicie, jak wyglądałby świat, gdyby trzeba było płacić licencje od wykorzystywania koła jako metody napędowej, od wykorzystania cienkiej membrany jako metody emisji dźwięku, od wykorzystania matrycy światłoczułej jako metody rejestracji obrazu, od wykorzystania tłoka jako metody przenoszenia napędu w silnikach, od wykorzystania układu QWERTY na klawiaturze jako optymalnego ergonomicznie? Przecież to też badania i know-how!

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA