REKLAMA

Szaleństwo zaczyna się dziś - Facebook debiutuje na giełdzie!

18.05.2012 08.06
Szaleństwo zaczyna się dziś – Facebook debiutuje na giełdzie!
REKLAMA
REKLAMA

To już dzisiaj! Po 8 latach od powstania Facebook zadebiutuje na giełdzie. To niezwykle istotne wydarzenie, od którego powodzenia bądź też porażki będzie zależeć postrzeganie branży internetowej Web 2.0 na długie lata. Facebook idzie na giełdę z gigantyczną wyceną przekraczającą 100 mld dol. (przy cenie 38 dol. za akcję). Ryzyko jest duże, bo nikt nie ma wątpliwości, że w tej wycenie ukryte są gigantyczne pokłady wiary w to, że Facebook będzie finansową potęgą przemysłu internetowego na długie lata. Zagrożeń świadczących przeciwko tej perspektywie jest sporo.

Dosłownie na godziny przed debiutem, Facebook aż o 84 mln zwiększył pulę akcji, którą zaoferuje na giełdzie (łącznie 421,4 mln) i ustawił maksymalną cenę z wcześniej podanego zakresu 34 – 38 dol. za akcję, czyli właśnie 38 dol. To oznacza, że jest pewien tego, iż popyt na jego akcje będzie bardzo duży. I taki przewidywany jest scenariusz na pierwsze godziny i dni obecności Facebooka na giełdzie – ma być zakupowy szał, którego udziałem mają być głównie mali inwestorzy. Oczekuje się, że ci duzi, od których w głównej mierze zależeć ma zachowanie się akcji Facebooka na giełdzie w długoterminowej perspektywie, będą na razie czekali i patrzyli na rozwój wypadków.

Nie brakuje bowiem komentarzy, że instytucjonalni gracze (ci, którzy nie byli wcześniej udziałowcami Facebooka na przedgiełdowym rynku) są raczej zniesmaczeni tym, jak Facebook zachęcał, a raczej nie zachęcał, ich do inwestycji. Ponoć Mark Zuckerberg nie jest wielkim specjalistą od giełdy, na spotkania z potencjalnymi wielkimi inwestorami przychodzi w bluzie z kapturem, co jest odczytywane jako brak szacunku, a na dodatek podczas prezentacji przedstawia ogólnodostępne dane. Instytucjonalni gracze oczekują innego traktowania, a w zasadzie kokietowania.

Zuckerbergowi buty nie brakuje. To dlatego, że sprzeda firmę na giełdzie, ale mimo to wciąż pozostanie jej bezwzględnym hegemonem. Mimo że to właśnie z puli jego akcji został dodany dodatkowy pakiet 84 mln akcji do IPO, to jednak wciąż utrzyma on 55,8% praw głosu na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. To oznacza, że dla niego samego IPO niewiele zmienia poza tym, że wpadnie mu do kieszeni prawie 1,2 mld dol. gotówki z ponad 18 mld, które Facebook z giełdy bezpośrednio zbierze.

Sprzedawać zresztą będzie nie tylko on – w zasadzie wszyscy dotychczasowi akcjonariusze Facebooka, którzy kolejnymi rundami finansowania budowali jego pozycję będą dziś finalizować swoje inwestycje na czele z legendarnym Peterem Thielem, który jako pierwszy – za namową Seana Parkera – zainwestował w Facebooka. Dziś sprzeda 16,8 mln akcji, choć wcześniej planował upłynnić jedynie 7,7 mln z nich. Podobnie zachowa się główny instytucjonalny inwestor w Facebooku – Goldman Sachs, który także podwoił pulę udziałów, które sprzeda na giełdzie – z 13,2 mln do 28,7 mln akcji. To nieco niepokojące – niektórzy odbierają to jako ucieczkę.

Największym zagrożeniem wydaje się gigantyczna wycena. Przy 100 mld dol. estymacji wartości firmy, wskaźnik P/E, czyli relacja ceny do zysków poprzez porównanie ceny, jaką należy zapłacić za akcję do zysków w okresie obrachunkowym przypadającym na te akcje, wynosi ok 100. To gigantycznie wysoki odczyt tego wskaźnika. Wystarczy powiedzieć, że w przypadku Google’a, do którego Facebooka bardzo chętnie się dziś porównuje, wskaźnik P/E wynosi 19 (choć niektórzy zauważają, że gdy Google debiutował na giełdzie P/E był podobnie wysoki do tego, jaki dziś pokaże Facebook).

Z bardzo wysokim wskaźnikiem P/E nie byłoby większego problemu, gdyby nie fakt, że finansowe liczby Facebooka nie rosną dziś w zastraszająco szybkim tempie – w ostatnim kwartale przychody wzrosły o 44%; to dużo, ale nie bardzo dużo, na pewno nie tak dużo, aby uzasadniać niesamowicie wysoką wycenę. Gdyby w kolejnych latach Facebook rósł podobnie (40 – 50%), wartość jego IPO wyrażona we wskaźniku P/E osiągnęłaby balans za… kilkanaście lat.

To wszystko może sugerować, że po początkowym szale zakupowym, wycena Facebooka może spadać, a to z kolei może doprowadzić do załamania się małego i dość chwiejnego dziś segmentu Web 2.0 na giełdzie. W ostatnim czasie segment ten nie radzi sobie zbyt dobrze – Groupon jest poniżej 50% wartości swojego debiutu, a Linkedin, Pandora, czy Yelp nie należą do pupilków giełdowych inwestorów. Gdyby Facebook w krótkim czasie przecenił się o 50% (tak jak Groupon), mogłaby by wybuchnąć panika.

Zagrożeń jest zresztą więcej, na czele z bardzo istotnym fenomenem – Facebook rośnie dziś w głównej mierze dzięki użytkownikom korzystającym z serwisu za pomocą urządzeń mobilnych. Z 845 mln aktywnych użytkowników w grudniu 2011 r. aż 425 mln łączyło się z nim za pomocą mobile’a. Dokładnie połowie swoich użytkowników Facebook nie wyświetla więc reklam, na których w 90% dziś zarabia, bowiem w wersji mobilnej Facebooka nie ma reklam. Co więcej, jak sam przyznaje Facebook w przedgiełdowych dokumentach emisyjnych S-1, wciąż nie ma możliwości skutecznego modelu komercjalizacji mobilnego ruchu.

Niedawna decyzja jednego z większych reklamodawców na Facebooku – General Motors – o wycofaniu budżetu reklamowego z serwisu Zuckerberga z powodu niskiej efektywności reklamy również nie buduje dobrego PR wokół głównego strumienia przychodów Facebooka. Jeden wycofujący się klient to jeszcze jednak nie tragedia, gorzej jeśli pójdą za nim kolejni.

Mimo tych wszystkich zagrożeń, dzisiejszy dzień trzeba uznać za niezwykle ekscytujący. W końcu to właśnie 18 maja będzie miał miejsce największy debiut spółki technologicznej na giełdzie w historii, który na dodatek będzie trzecim największym IPO w historii USA. Dokładnie o 9:15 czasu wschodniego Mark Zuckerberg uderzy w giełdowy dzwon symbolicznie otwierając sesję.

Oby ten dzwon bił na wesele, a nie na stypę.

AKTUALIZACJA: Facebook już na giełdzie!

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA