REKLAMA

Pięć nowych Nexusów jeszcze w tym roku? To ma sens

16.05.2012 16.03
Pięć nowych Nexusów jeszcze w tym roku? To ma sens
REKLAMA
REKLAMA

Bardzo ciekawe i warte skomentowania plotki krążą wokół nowych Nexusów, czyli flagowych urządzeń prezentjących możliwości nowych wersji systemu operacyjnego od Google’a, Androida. Podobno Google ma zerwać z tradycją prezentowania jednego smartfona z czystym i najnowszym Androidem tworzonego we współpracy z jednym producentem i w tym roku zaoferować 5 Nexusów od różnych producentów. Telefony miałyby być sprzedawane przez własny kanał dystrybucyjny Google’a i spełnić w końcu dawne plany, które zakładały uniezależnienie od sprzedaży urządzeń przez operatorów.

Doniesienia te są całkiem prawdopodobne i zgadzają się z ostatnimi ruchami Google’a – choćby ze sprzedażą Galaxy Nexusa w Google Play w stosunkowo niskiej cenie. Nowe Nexusy mają pojawić się w Stanach Zjednoczonych przed Świętem Dziękczynienia, czyli przed okresem świątecznej, bożonarodzeniowej zakupowej gorączki. Ma być ich pięć: każdy z najnowszym, czystym i niezmodyfikowanym Androidem i każdy od innego producenta.

Takie posunięcie byłoby świetne dla Google’a, któremu piętrzą się problemy. Android jest sfragmentowany do bólu i deweloperzy nawet średnio popularnych aplikacji donoszą, że jedna aplikacja pobrana 680 tysięcy razy trafiła na niema 4 tysiące różnych modeli urządzeń z tym systemem. 4 tysiące modeli z różnymi parametrami, rozdzielczościami, wersjami Androida i specyfikacją sprzętową. Nic dziwnego, że Google’owi zależy na unormowaniu sytuacji, a wprowadzenie 5 Nexusów bez żadnych producenckich nakładek, stworzonych w ścisłej współpracy z Google’em dałoby lepszą kontrolę nad ekosystemem i aktualizacjami. Mimo, że fragmentacja nie jest winą Google’a, to na niego spada największa krytyka i odpowiedzialność za taki stan rzeczy.

Nie wiadomo, jacy producenci dostają okazję współpracy nad nowymi Nexusami, ale prawdopodobnie (to tylko moje przypuszczenia) chodzi o największych graczy na rynku Androida – Samsunga, HTC, Sony, LG i oczywiście Motorolę. Z tej perspektywy jest to zręczna odpowiedź na zarzuty, że po kupnie Motoroli Google zacznie ją faworyzować i udostępniać jako pierwszej wczesne wersje Androida tak, by miała przewagę nad konkurencją. Współpraca z rywalami i dopuszczenie ich do niewypuszczonego jeszcze Androida 5.0 Jelly Bean byłaby ukłonem i pokazaniem, że każdy producent ma równe szanse.

To może być też inteligentne zagranie w odniesieniu do spójności systemu i ekosystemu. Mimo, że Android 4.0 z interfejsem Holo pojawił się w sprzedaży już pół roku temu w Galaxy Nexusie i miał nieść ze sobą rozwiązanie na problemy z różnie wyglądającymi aplikacjami i deweloperami tworzącymi interfejsy z kompletnie różnych bajek, to tak się nie stało. Mimo wytycznych dotyczących tworzenia interfejsów wciąż niewielu deweloperów decyduje się na ich wdrażanie z prostego powodu: po co, skoro i tak smartfony każdego producenta wyglądają inaczej i wytyczne Holo i tak nie są z nimi spójne? Większa ilość popularnych urządzeń z czystym Androidem oznaczałaby większe chęci na dostosowanie się do jego wyglądu.

Najważniejsza jednak jest perspektywa uniezależnienia sprzedaży smartfonów od operatorów i stworzenia mocnych podstaw do tworzenia ekosystemu, który zarabia. Nie bez powodu Kindle Fire od Amazonu, mimo, że niezbyt przełomowy, okazał się sukcesem. Fire zaoferoał zintegrowanie z usługami i niską cenę – w końcu Amazon nie musi zarobić na sprzęcie, bo zarobi potem na usługach dla tego sprzętu. Google’owi też od dawna marzy się sytuacja, w której będzie nawet dotował urządzenia, by były tańsze i sprzedawał je odblokowane we własnej dystrybucji. Zarabiać ma na aplikacjach, e-bookach, muzyce, filmach… Czyli model Amazonu i Apple’a.

Na razie nie idzie to dobrze. Pierwsza próba, jeszcze w czasach Nexusa One, spełzła na niczym. Model własnej dystrybucji się nie sprawdził, a operatorzy utarli Google’owi nosa. Sytuacja, w której konsumenci będą kupować sobie odblokowane telefony, a do operatora przychodzić tylko po kartę SIM jest im nie na rękę – bez subsydiowanych słuchawek kontrakty są krótsze, a oferty zbyt prosto porównać (czyli trzeba konkurować ceną, a nie dodatkowymi korzyściami).

Pozostaje pytanie dlaczego producenci mieliby zgodzić się na rezygnowanie z nakładek i własnych usług i tworzyć Nexusy wraz z Google’em? Odpowiedź jest prosta – to zapewni wczesny dostęp do nowej wersji systemu, dzięki czemu łatwiej i szybciej można go później zaadaptować do własnych potrzeb i do kolejnych smartfonów trafiających do dystrybucji operatorów. Tak czy siak producenci na tym zarobią.

Możliwe, że już niedługo zobaczymy, jak Google stara się przewrócić rynek smartfonów i w ogóle urządzeń mobilnych na nowo. Do własnej dystrybucji mają trafić też tanie tablety z Androidem… I jeśli wszystko pójdzie po myśli Google’a, to może powstać gigant, który kontroluje systemy mobilne i urządzenia. Warto jednak zastanowić się, czy to dobrze?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA