REKLAMA

Upadłe legendy polskiego internetu: Valhalla.pl

26.04.2012 19.44
Upadłe legendy polskiego internetu: Valhalla.pl
REKLAMA
REKLAMA

Dziś na tapecie pierwszy polski serwis o grach komputerowych, jedna z bardziej istotnych marek rodzimego internetu w latach 90-ych. Prawdziwa legenda, która wychowała (choć nie do końca) kwiat dziennikarstwa growego w kraju, święciła tryumfy, aż wreszcie padła. A potem padła znowu. I to podobno nie koniec tej historii, ale przenieśmy się do roku 1997.

W roku 1997 nie tyle polski internet był trochę prymitywny, co prymitywna, a w każdym razie – nie tak europejska jak dziś – była cała Polska. Dość wspomnieć, że dopiero kilka lat wcześniej stworzono prawo autorskie, na mocy którego giełda na Grzybowskiej przestała być odpowiednikiem dzisiejszej Cenegi czy CD Projektu. Dzisiejszy lider prasy, trochę przygasający zresztą, CD-Action dopiero raczkował wciąż niepewny swojego bytu, nim trafił pod skrzydła silnego Future Network, a polskie portale w sieci dopiero uczyły się egzystencji w nowej rzeczywistości. Którego zresztą nie czytał prawie nikt, w nielicznych domach pojawiały się pierwsze modemy. W tej rzeczywistości za sprawą Adama Jesionkiewicza w 1997  roku zaczęła funkcjonować Valhalla – internetowy serwis o grach.

Nordycka terminologia była fajnym pomysłem, ponieważ w tamtych czasach wortal równie dobrze mógł nazywać się po prostu… gry.pl – albo jakoś w tym stylu. Serwisowi nadano jednak specyficzną stylistykę, była to zresztą jedna z najładniejszych jeśli nie najładniejsza strona w tamtejszym internecie, a i sami autorzy często odnosili się w artykułach do swoich rogatych przyjaciół.

Budowanie społeczności na szeroką skalę nie było w tamtym okresie możliwe, tym niemniej całkiem spore jak na tamte czasy grono pasjonatów udało się Valhalli zebrać, tworzyli ono dość zamknięte grono znajomych, tworząc często dyskusje na całkiem wysokim poziomie. Z oczywistych względów chociażby natury finansowej poziom internautów był w tamtym okresie wyższy, a nawet jeśli trafił się jakiś „degenerat”, bardziej rozgarnięci użytkownicy szybko przerabiali go na marny pył, żeby nie powiedzieć marny proszek.

Twórcy Valhalli udało się zebrać fantastyczną ekipę redakcyjną, serwis na własne potrzeby stworzył kilka legend, które jednak – co ciekawe – w przyszłości były częściej dobrze wspominane niż kontynuowały pełną czci i chwały karierę w prasie lub portalach growych (wyjątkiem jest tu może Tymon Smektała, choć on akurat nie grał w Valhalli pierwszych skrzypiec). Jedną z wiodących postaci był natomiast Wojtek „Malacar” Gatys, mój serdeczny kolega i zarazem jeden z lepszych dziennikarzy growych (szkoda, że zakończył karierę), który po latach wspomina specjalnie dla Spider’s Web:

Valhalla? To było coś niepowtarzalnego. W XX wieku móc pracować w INTERNECIE i jeszcze dostawać za to jakiekolwiek wynagrodzenie – to było dla mnie niewyobrażalne. Ekscytacja, emocje, praca za oryginalne gry, praca za duże pieniądze, praca za darmo, możliwość realizowania własnych pomysłów, grożenie procesami, wielkie konkursy, wielkie zmiany, krew, pot, łzy, śmiech, zerwane połączenia modemowe, praca w 20-osobowym zespole i konieczność utrzymania serwisu we dwie osoby. To było kilka pięknych lat.

No i nigdy nie zapomnę, jak siedząc w Gliwicach pisałem relację z E3, bo prawdziwa ekipa (która pojechała do Los Angeles) nie mogła się połączyć z netem.

Dziś jako wypalona gwiazda szołbiznesu nie umiem myśleć o Valhalli inaczej, jak tylko pozytywnie. To właśnie jej zawdzięczam swoją oszałamiającą karierę. Dziękuję.

Model biznesowy ówczesnej Valhalli był różnoraki – reklama stanowiła jedno z wielu źródeł przychodów, serwis pomagał też w sprzedawaniu gier, a także decydował się na bardziej różnorodne akcje promocyjne. Pomysłowości dziś nie powstydziłaby się niejedna agencja reklamowa.

Być może są wśród was tacy, którzy wierzą, że recenzowanie gier i pisanie newsów to znakomita praca – niestety, nawet największe polskie serwisy oraz czasopisma growe płacą bardzo malutko, kwoty te nie zadowolą raczej nikogo poza dorabiającymi do kieszonkowego. W czasach świetności Valhalla potrafiła płacić swoim najbardziej pracowitym redaktorom nawet po kilka tysięcy złotych pensji (czyli kilku, jeśli nie kilkunastokrotność średniej obecnie wierszówki dla współpracownika w prasie growej). A jak jeszcze dodamy do tego, że był to rok 1998, a przeciętna gazeta/batonik/czynsz/paliwo/etc. kosztowały mniej więcej połowę tego co dzisiaj, mamy wizerunek Valhalli jako krainy mlekiem i miodem płynącej.

W pewnym momencie serwis zaczął działać pod firmą Ontel, zaś sama redakcja z przysłowiowego garażu przeniosła się do zawodowego biurowca. Nie znam i nie jestem w stanie poznać historii relacji wewnątrz Ontelu, wiedzą to zapewne tylko Wojciech Puza i Adam Jesionkiewicz, ale Valhalla stopniowo upadała, aż w 2001 roku serwis ostatecznie zakończył swoją działalność. Wydarzenie odbiło się „w branży” szerokim echem, a moment był to chyba niedogodny, bo właśnie miał nadejść boom internetowy.

Valhalla upadła, ale wikingowie walczyli dalej. Krótko potem ekipa, w której przez cztery lata przewinęła się ponad setka osób, podzieliła się, czego efektem były aż dwa serwisy o grach. Malacar i Jesion stworzyli gamepub.org, natomiast część redaktorów postanowiła spróbować swoich sił tworząc gry.midgard.pl. Oba serwisy okazały się jednak dość sporą klapą i zbyt długo w otchłani sieci nie przetrwały. W Skandynawii zapanowała cisza.

W 2006 roku po hucznych zapowiedziach wystartowała nowa wersja Valhalli. Jesionkiewicz ponownie wszedł w prawa do marki, zaciągnął do współpracy wielu starych znajomych, a przy projekcie pomagał jeden z tzw. ekspertów od robienia internetu – Artur Kurasiński we własnej osobie. Tradycyjnie już oprawa wizualne nawiązywała do nordyckich klimatów, była przepiękna, a sposób prezentowania treści – intrygujący, prasowy. Spodobało mi się to tak bardzo, że również ja przez krótki czas wspomagałem Wikingów moim toporem.

Nowa Valhalla na początku 2007

Szybko jednak okazało się, że 5 lat przerwy w historii internetu to za wiele. Starzy użytkownicy powrócili, ale nie było ich aż tak wielu – część przestała interesować się grami, część znalazła nowych ulubieńców, a jeszcze inni weszli na stronę, powiedzieli „fajnie” i więcej tam nie wrócili. Valhalla nie miała prawa rywalizować z serwisami o grach wydawanymi przez duże portale, a przede wszystkim z wielkim liderem rynku – GryOnline.pl, czyli serwisem, który doskonale wykorzystał swój moment i stał się jedną z najlepszych witryn o grach nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Valhalla wyglądała jak portal pasjonatów, GOL był jednak korporacją. Valhalla wymagała nakładu wielkich pieniędzy i pracy ludzkiej, a nawet to nie dawało jej szans na ostateczny sukces. Zgodnie więc z prognozami serwis przez kilka kolejnych lat, powoli, mozolnie, z garstką wiernych fanów, ale jednak – upadał.

Świadomy był tego też sam Jesion, który nie tak dawno temu zapowiedział, że wymyślił Valhallę od nowa i wkrótce da jej nowe życie. Za każdym razem kiedy Adam startuje z Valhallą, jego misja jest jeszcze trudniejsza. Na początku atakował internet bez realnej konkurencji, ale i bez realnego czytelnika. Potem rzucił się do walki z prasą i wielkimi serwisami, które rozkwitały w latach 2000-2005. Teraz do pokonania ma te same, jeszcze mocniejsze serwisy, a do tego całą gamę mniej lub bardziej popularnych blogów, które przejęły lwią część rynku dzięki oryginalnej formule i charyzmie ich twórców.

Valhalla zapowiadana na drugi kwartał 2012

Ja też kiedyś miałem serwis o grach, nie była to wprawdzie Valhalla, ale też się staraliśmy. Serwis nie upadł dlatego, że ekipa nie dawała rady, nie upadł dlatego, że nie miał kapitału, ani dlatego, że konkurencja była zbyt mocna – choć na pewno były to dobre powody. Upadł, bo nie umiałem być liderem, który swojemu dziecku (tak jak na przykład Przemek Pająk) poświęca 100% czasu.

Adam Jesionkiewicz jest moim zdaniem najlepszym webdesignerem w Polsce, choć obawiam się, że trochę za bardzo chodzi ostatnio z głową w chmurach – mowa tu oczywiście o jego autorskim serwisie Astropolis. Pierwsza Valhalla powstała z pasji, natomiast jestem pełen obaw czy dwie kolejne nie powstają już raczej z poczucia obowiązku względem samego siebie, kolegów z redakcji i tej garstki wiernych czytelników, która mu pozostała. Valhalla to jeden z ważniejszych serwisów w historii polskiej sieci, ale wydaje mi się, że jego czas już minął i nic tego nie zmieni. Może tak by nawet było lepiej?

Poprzednio w „Upadłych legendach”:
eBay Polska
Grono.net

Edytowano 27.04.2012, 19:15: Poprawiono błędne informacje dotyczące firmy Ontel.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA