REKLAMA

Czy pandy uratują World of WarCraft?

23.03.2012 12.40
Czy pandy uratują World of WarCraft?
REKLAMA
REKLAMA

Z tym ratowaniem może trochę przesadzam, bo World of WarCraft był, jest i jeszcze pewnie przez długi czas będzie największym komercyjnym sukcesem w historii gatunku MMORPG, co nie zmienia faktu, że tendencja jeszcze nigdy nie była aż tak wyraźnie spadkowa.

Jakiś czas temu powiedziałem sobie, że jeśli Gwiezdne Wojny (Star Wars: The Old Republic) nie odciągną komputerowych maniaków od WoWa, to już nic nie odciągnie. Będziemy grali w niego jeszcze przez pokolenia, a zamiast uronić łzę, gdy wnuki pójdą do szkoły, płakać będziemy jak dzieci, gdy po raz pierwszy zabiją Deathwinga. Wygląda jednak na to, że wizja przyszłości dla Blizzarda wcale nie będzie aż tak kolorowa.

W World of WarCraft pod koniec 2010 roku grało jeszcze około 12 milionów graczy miesięcznie, obecnie liczba ta spadła do nieco ponad dziesięciu milionów, sam Blizzard zaś na początku lutego przygotował dla sześciuset swoich pracowników wymówienia. Byli to wprawdzie głównie pracownicy techniczni odpowiedzialni m.in. za obsługę klienta, dla całego zespołu była to jednak redukcja rzędu 12%.

Przyczyn odpływu fanów jest wiele i myślę, że można mówić tutaj o kumulacji. Przede wszystkim – World of WarCraft nie robi się młodszy. Choć trudno w to uwierzyć gra ma już 8 lat, a fakt ten powoli zaczyna rzucać się w oczy. Star Wars: The Old Republic, choć nie okazał się grą wybitną, zdobył swoje grono wiernych fanów. Podobnie zresztą jak konsole, które atrakcyjnych gier MMO wprawdzie nie mają, ale z roku na rok zabierają kolejnych zagorzałych pecetowców. Wreszcie – na świecie zmienił się model zarabiania na grach sieciowych. Abonamenty i drogie wydania pudełkowe ustępują miejsca mikropłatnościom, a ten wariant niczym woda podmywająca mury coraz częściej przyciąga graczy.

Blizzard przed spadkami broni się jak może i trzeba przyznać, że spowalnia je możliwie skutecznie. Cataclysm patchuje na potęgę, cały czas też przypomina swoim subskrybentom o darmowym Diablo III, jeśli tylko ze światem WarCrafta zwiążą się kontraktem na cały najbliższy rok. Początkiem prawdziwej rekonkwisty ma być jednak czwarty już dodatek do gry, zatytułowany Mists of Pandaria.

Do plejady orków, krwawych elfów i odważnych krasnoludów dołączą… Pandareni, częściej nazywani przez internautów „jakimiś, kurczę, Pandami”. Blizzard nie postradał zmysłów, tylko dał czytelny sygnał, że tym razem obok najwierniejszych fanów celuje w graczy z dalekiego wschodu. To właśnie Azja jest dziś światową stolicą MMORPG, a pozycja dzieła Blizzarda na tle konkurencji nie jest tam aż tak mocna jak w Stanach Zjednoczonych i Europie. Jeśli dodamy do tego, że spora część Azjatów gra nie tylko dla przyjemności, ale WarCrafta traktuje niemal jako pracę, w tym pandareńskim szaleństwie możemy dostrzec metodę.

Czemu o tym wszystkim piszę? Dosłownie wczoraj w końcu ruszyła beta Mists of Pandaria, choć jak na razie to Blizzard sobie wybierał komu pokaże sympatyczne stworki w akcji. Na chwilę obecną dostępne jest tylko dziesięć poziomów doświadczenia. Całe szczęście Blizzard w klauzule tajności się nie bawi, dlatego na specjalistycznych forach możemy poczytać o przedmiotach i umiejętnościach jakie wnosi dodatek, a na łamach YouTube’a pojawiły się pierwsze gameplay’e.

Jak sądzicie, czy – znając już sprytne plany Blizzarda – bohaterskie pandy uratują świat WarCrafta?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA