REKLAMA

Zagrożenia stojące przed Facebookiem? Jakie zagrożenia?

02.02.2012 14.32
Zagrożenia stojące przed Facebookiem? Jakie zagrożenia?
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli wcześniej, gdy nie znaliśmy wyników Facebooka, można było mówić o początku spekulacyjnej bańki na serwisy Web 2.0, na której czele stało przedsiębiorstwo Marka Zuckerberga, to teraz, po publikacji dokumentu S-1 przed amerykańskim giełdowym regulatorem już raczej takich wątpliwości odnośnie potencjału biznesowego Web 2.0 mieć nie możemy. Facebook pójdzie na giełdę w maju jako prężne, bardzo rentowne przedsiębiorstwo, którego wycena pomiędzy 80 a 100 mld dol. wcale nie wydaje się dziś przeszacowana. 

3,7 mld dol. przychodu w zeszłym roku przy równym 1 mld dol. zysków to świetny wynik. Poziom rentowności spółki na poziomie prawie 30% jest bardzo obiecującym wynikiem, który pokazuje, że Facebook ma wszelkie podstawy do tego, aby na stałe zająć miejsce jednej z najważniejszych spółek technologicznych świata. IPO to tylko początek drogi, której celem – co jasno napisano w S1 – jest zdobycie 2 mld użytkowników, czyli prawie wszystkich, którzy korzystają dziś z Internetu na świecie. Tak patrząc, wycena na poziomie 100 mld dol. jest uzasadniona, bo Facebook ma szansę być po prostu, obok Google’a synonimem sieci.

Facebook świetnie panuje nad ekosystemem swojej platformy, co również świadczy o jego sile i potencjale na dalszy rozwój. Z jednej strony aż 12% przychodów firmy pochodzi od jednego gracza, firmy Zynga Marka Pincusa, która rozwija niezwykle popularne gry społecznościowe na Facebooku, ale z drugiej strony łączna wartość wypłat dla deweloperów sprzedających swoje produkty na Facebooku przekroczyła 1,4 mld dol. w 2011 r. To całkiem sporo w porównaniu do statystyk Apple’a – w zeszłym kwartale firma Tima Cooka wypłaciła 700 mln dol. deweloperom sprzedającym aplikacje w App Store. Z prostego matematycznego równania wychodzi, że Facebook wypłaca średnio 50% tego co Apple. To bardzo dobry wynik.

Zagrożeń stojących przed rozwojem Facebook wymienia wiele, na czele z tym, że na razie nie potrafi wykorzystać reklamowego potencjału ponad 425 mln użytkowników, którzy korzystają z serwisu za pomocą urządzeń mobilnych. Albo to, że w 85% przychody Facebooka uzależnione są od reklamy, która zawsze podatna jest na wahania koniunkturalności. Albo, że prężnie rozwija się konkurencja na czele z Google+ i Twitterem. Tyle że patrząc jak świetnie radzi sobie dziś Facebook, trudno uznać 2 z 3 głównych zagrożeń jako realne. To bardziej konieczność do wpisania w obowiązkową rubrykę w dokumencie S1. Google, który od lat żyje tylko i wyłącznie z przychodów z reklamy nie uważa tego za zagrożenie. Konkurencja, na czele z Twitterem i Google+ nie jest żadną konkurencją gdy spojrzy się chociażby na przychody Twittera (także w ponad 90% z reklam), które wynoszą niecałe 300 mln dol., czyli ponad siedmiokrotnie mniej od Facebooka. Google+ z kolei, mimo iż dynamicznie się rozwija (jeśli wierzyć szefom Google’a, jak i paru wpływowym amerykańskim blogerom), nie jest dziś w żadnej mierze atrakcyjny dla biznesu.

Facebookowi udało się w krótkim czasie przyciągnąć biznes (zarówno ten duży, jak i lokalny), który dziś działa w tzw. social media traktuje jako codzienny marketingowy obowiązek. Dziś firmę bez fanpage’a traktuje się jako mało nowoczesną, a w dużych mediach (w telewizorze czy outdoorze) coraz częściej można spotkać kreacje z wykorzystaniem czy to fanpage’a na Facebooku czy przycisku „lubię to”. Ostatnim przykładem globalnej kampanii wykorzystującej Facebooka jest chociażby reklama Kia oparta na przycisku „like”. Wystarczy z kolei wybrać się do pierwszego z brzegu hipermarketu, by znaleźć usługodawców (chociażby lody Grycan) bardzo silnie promujących swój fanpage na Facebooku wśród detalicznych klientów.

To wszystko sprawia, że w ujęciu reklamowym Facebook jest dziś bardzo mocnym graczem, a będzie jeszcze mocniejszym – jest już liderem najbardziej perspektywicznej reklamy displayowej (na razie w USA, za niedługo pewnie globalnie), a perspektywa zdobywania kolejnych setek milionów użytkowników poszerza zasięg reklamy na Facebooku, dzięki czemu jest ona coraz bardziej atrakcyjna.

Jedynym zagrożeniem dla Facebooka jest pozycja samego… Marka Zuckerberga, co również zostało wyszczególnione w dokumencie S1, ale jakby w nieco mniej eksponowany sposób. Wprawdzie Zuck ma „tylko” 28% udziałów w swojej firmie, ale dzięki zręcznym zabiegom prawnym, kontroluje 57% głosów na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. To głównie dzięki temu, że współzałożyciele Facebooka oraz pierwszy jego prezes operacyjny Sean Parker przekazali Zuckerbergowi swoje prawa głosu. To wprawdzie nie jest jakiś ewenement w amerykańskich spółkach (podobny zabieg stosują założyciele Google’a – Page i Brin), ale dla spółki tak młodej jak Facebook, zagrożenie uzależnienia od „widzimisię” charyzmatycznego lidera jest spore. Wprawdzie wydaje się, że Zuckerberg nie ma zapędów autorytarnych i rozdaje kawałek po kawałku swoją władzę w Facebooku najbliższym i najbardziej kompetentnym menedżerom, ale mimo wszystko jakieś zagrożenie (choćby nagły wypadek uniemożliwiający skuteczne wykonywanie obowiązków oraz praw przez Zuckerberga) istnieje.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA