REKLAMA

Telewizja wciąż czeka na rewolucję

10.01.2012 18.01
Telewizja wciąż czeka na rewolucję
REKLAMA
REKLAMA

Największe targi elektroniki konsumenckiej na świecie – CES w Las Vegas – to w tym roku jeszcze większy pokaz tego, jak bardzo rynek telewizyjny chce obronić pozycję telewizji jako dominującego medium używanego przez przeciętnego użytkownika. Jednak myśląc o tym, co pokazują kolejni wielcy producenci sprzętu oraz dostawcy usług telewizyjnych nowego typu, przeglądając setki nowych informacji na ten temat, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest coś w tym fundamentalnie błędnego, opierającego się na fundamentalnym niezrozumieniu tego, dlaczego coraz więcej osób decyduje się na nieposiadanie telewizora. I na razie nie widzę rewolucji telewizyjnej, która odwracałaby ten trend.

Telewizja jako medium oraz telewizor jako sprzęt technologiczny – to wciąż najpopularniejszy rodzaj rozrywki na całym świecie. Jednak nie trzeba wcale być wybitnym obserwatorem, żeby zauważyć, że znaczenie telewizji jako medium maleje w roku na rok, oczywiście na rzecz internetu, a w nim treści wideo. Widać to szczególnie u części społeczeństwa określanej jako „geeki”, która najchętniej korzysta dziś z internetu zarówno w wymiarze stacjonarnym w domu, jak i mobilnym w ruchu – dla takich osób telewizor jest często zbędnym urządzeniem, co jednak wcale nie oznacza, że przestali oni konsumować treści wideo. Nie, dalej je konsumują; ba, w wielu przypadkach nawet więcej niż kiedyś za pomocą telewizora, ale trend – moda nawet – na nieposiadanie telewizora jest coraz powszechniejszym zjawiskiem, które czasami przybiera wręcz charakter deklaracji światopoglądowej.

Producenci telewizorów wydają się dostrzegać ten problem, bo nie można odmówić im prób asymilacji obu mediów: telewizji (zarówno w wymiarze medium, jak i sprzętu) oraz internetu, ale pośród wszystkich nowości inteligentnych telewizorów, możliwości „rzucania” treści wideo z urządzeń mobilnych na telewizorów, podpięcia wszelkiego rodzaju komunikatorów internetowych i przełożenia wielu usług internetowych na wygodniejszy niż wcześniej interfejs telewizyjny, wcale nie widać rozwiązania problemu – to wciąż telewizja, która próbuje wchodzić z butami do internetu. Ale aby to zadziało, potrzebujemy czegoś fundamentalnie nowego, czegoś, co zmienia dotychczasowe status-quo, a nie próbuje go dostosowywać do zmieniających się realiów.

Nie mam gotowej odpowiedzi (gdybym miał, to pewnie nie pisałbym teraz tego, tylko realizował wizję), ale wydaje mi się, że tak jak rynek prasowy, który dotychczas mało skutecznie próbuje odwzorowywać model gazetowy w internecie, na tabletach, na smartfonach, tak i telewizja na razie drepcze w miejscu nerwowo rzucając nowości na rynek średnio co pół roku. Prasa na razie nie odniosła gigantycznego sukcesu w świecie internetu, bo mimo wszystko brakuje czegoś fundamentalnie nowego, co zmieniłoby sposób dystrybucji prasy. Z całym szacunkiem dla rewolucji tabletowej, na razie tablety nie wyglądają na te, które ocalą aktualny model biznesu prasowego.

Zarówno prasie, jak i telewizji, które chcą odnaleźć się w dobie wszechogarniającej dominacji internetu, potrzeba jest czegoś na miarę formatu mp3 w muzyce, które tak naprawdę zrewolucjonizował na rynku muzycznym wszystko – począwszy od Napstera, poprzez iPoda z iTunesem, a kończąc dziś na Spotify (streaming muzyki) – cała rewolucja rynku muzycznego odbyła się dzięki formatowi mp3, który następnie pod wieloma postaciami usług i sprzętów zmieniał sposób w jakim ludzie konsumują muzykę i jak funkcjonuje biznes muzyczny.

Rynek telewizyjny charakteryzuje się dziś podobnym statusem co rynek muzyczny sprzed rewolucji mp3 – rozdrobnione prawa do treści telewizyjnych, co skutkuje bardzo drogimi ofertami dla przeciętnego użytkownika; na dodatek brakuje globalnego rynku – jest mnóstwo lokalnych rynków usług telewizyjnych, co z kolei skutkuje tym, że jest on bardzo rozdrobniony i przygotowanie globalnych ofert (zarówno przez dostawców treści, jak i sprzętu, jest wręcz niemożliwe). A przecież internet pozwala na odnalezienie – legalnie bądź nielegalnie – wszystkiego tego, za co dostawcy usług tv naliczają należności za darmo. YouTube, serwisy torrentowe, czy serwisy transmitujące największe wydarzenia sportowe i kulturalne na żywo z ominięciem właścicieli praw na danym rynku – to wszystko przeciętnie zainteresowani użytkownicy internetu znajdą. Owszem, nieco mniej wygodnie, może w gorszej jakości, ale znajdą i będą oglądać, a mogliby przecież za to płacić.

Brakuje więc skutecznego, taniego dla klienta modelu biznesowego, który – na miarę iTunesa w muzyce – pozwoliłby zmienić rynek telewizyjny w oparciu o internet. Bo nawet jeśli już są usługi, które wychodzą naprzeciw potrzebom konsumentów usług telewizyjnych (Hulu, Netflix, w Polsce: ipla, tvn player), to jednak są to usługi ograniczone zasięgowo, terytoterialnie, no i finansowo. Branża telewizyjna musi rozwiązać najpierw te problemy, a dopiero potem producenci będą mogli w hurtowych liczbach sprzedawać te wszystkie swoje nowe hiper-wielkie, z mega-nowoczesnym ekranem telewizory, oczywiście podłączone do internetu.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA