REKLAMA

Lekarze w kamasze za nieznajomość Excela

05.01.2012 21.32
Lekarze w kamasze za nieznajomość Excela
REKLAMA
REKLAMA

Autorem wpisu jest Wojciech Sydor, Czytelnik Spider’s Web, który jest lekarzem. Wpis stanowi odpowiedź na głośny tekst Pawła Okopienia pt.: „Uczmy się Excela nim będzie za późno”.

Rozdajemy czeki na pieniądze. Zawsze z pełnym pokryciem. Tak od Nowego Roku postrzega nas – lekarzy-  Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), który rękami Ministerstwa Zdrowia znalazł nowych trasantów czeków (dawniej zwanych receptami) i obarczył ich pełną odpowiedzialnością finansową za błędy natury formalnej. Przypomnę, że od 1 stycznia 2012 roku lekarze mają decydować o poziomie odpłatności leków dla pacjenta, która może wahać się od 100% do „bezpłatnego“ (bezpłatny nie oznacza niedopłatny).

Zadacie sobie pewnie Państwo pytanie co robi lekarz w „serwisie z blogami na temat technologii”? Właściwie to, co każdy inny czytelnik – czyta, może tylko z racji innej profesji rzadziej komentuje i polemizuje. Jak się okazuje – do czasu. Ten moment nadszedł wraz z wpisem Pana Pawła Okopienia „Uczmy się Excela nim będzie za późno”, w którym protest lekarzy posłużył za przykład „pokazu lenistwa społeczeństwa lub braku umiejętności obsługi Excela” (dla niewtajemniczonych dodam, że w tej formie jest do pobrania ze strony Ministerstwa Zdrowia lista blisko 3000 preparatów refundowanych). Przyznam, że słyszałem już różne argumenty w mediach, ale ten dosłownie zwalił mnie z nóg. Dał też do myślenia, za co Panu dziękuję.

Czy rzeczywiście chodzi o to, że nie potrafimy ”wyszukać, posortować, zaznaczyć wydrukować“? Czy dlatego mamy być ponownie ubrani w obiecywane już uprzednio kamasze i czy to są jedyne „konsekwencje, gdy ktoś nie przestrzega prawa“, o których mówił w przerwie meczu Pan Premier?

Pozostając Panie Pawle przy tematyce żołnierskiej: dla mnie plik w Excelu jest podobny do osławionej szczoteczki do mycia zębów, którą stosuje się nie tylko na polu bitwy… Właściwie to szczoteczka jest lepsza, bo posługiwać się nią potrafi każdy, a arkuszem kalkulacyjnym niekoniecznie, choć uczciwie przyznam, że na nadrobienie zaległości otrzymaliśmy całe 2 dni („OBWIESZCZENIE MINISTRA ZDROWIA z dnia 29 grudnia 2011 r. w sprawie wykazu refundowanych leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych na dzień 1 stycznia 2012 r.)

Skoro Excel jest wymarzonym narzędziem do prawidłowego wystawiania recept to proszę ściągnąć sobie plik ze strony Ministerstwa Zdrowia (notabene, już co najmniej dwukrotnie zmieniany) z wykazem leków refundowanych (http://www.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=q491&ms=383&ml=pl&mi=383&mx=0&mt=&my=419&ma=19077), wyszukać preparat, następnie „wszystkie zarejestrowane wskazania na dzień wydania decyzji” (czyli informacje z charakterystyki produktu leczniczego przedstawione dla rejestracji leku, a nie tylko wskazania kliniczne jak dotychczas!) – oddzielne dla każdego z blisko 3000 zarejestrowanych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat preparatów – wpisać to w receptę, odnotować w dokumentacji wszystkie przepisane leki z dokładną informację o ich liczbie, dawce, dawkowaniu itd., oraz wziąć odpowiedzialność finansową za ew. błędy.

Mamy XXI wiek, a ja o pacjencie, który zgłasza się na do mnie po raz pierwszy wiem nadal mniej niż dowolny autoryzowany serwis obsługi pojazdów po podaniu numeru VIN. W praktyce mogę liczyć na prawdomówność i dobrą pamięć pacjenta, tzn. że zna nazwy swoich chorób przewlekłych, nazwy, dawki i sposób dawkowania leków, ew. na pisemną informację od lekarza kierującego (w Polsce to niestety rzadkość). Aha, no i mam jeszcze sprawdzić jego ubezpieczenie oraz wypełnić tony papierów, spod których tego pacjenta widać coraz słabiej. W podobnej sytuacji będzie każdy kolejny konsultujący pacjenta lekarz. Czy nie prościej byłoby wprowadzić wzorem wymiennych powyżej autoryzowanych stacji obsługi (wybaczcie lekką ironię) elektroniczny rejestr mieszkańców Polski, ich status ubezpieczeniowy, grupę krwi, przewlekłe choroby i stosowane leki (najlepiej z potwierdzeniem ich wykupienia z apteki)? Pomijając oszczędności finansowe, choć to właśnie one (i dobrze) są motorem powstawania nowych list refundacyjnych, tak byłoby po prostu szybciej, wiarygodniej i bezpieczniej dla chorego (np. wypadek samochodowy).

Panie Pawle, my już dawno mamy narzędzia elektroniczne, z których korzystamy. Jeszcze w swoim Palmie M515 miałem program Doktop autorstwa Medycyny Praktycznej (www. mp.pl), w którym na bieżąco aktualizowane były listy leków i ich ceny. Aktualnie jest to eMPendium, które musiałem już czterokrotnie aktualizować od 29 grudnia 2011 roku (ciągłe korekty listy).

Czy tak jednak ma przebiegać wizyta lekarska? Pan jako pacjent będzie sobie grzecznie czekał a lekarz stukał po klawiaturze komputera, przeglądał smartfona (pewnie pisze SMSa – pomyśli pacjent), wertował indeksy leków, szukał charakterystyki produktu leczniczego, itd. Pomijam już fakt, że badanie lekarskie i porada nie powinna wymuszać używania komputera, ponieważ przekrój wiekowych tej grupy zawodowej jest zupełnie inny niż informatyków.

A propos startup’ów – mój kolega z pracy prowadzi świetny portal netrecepty.pl, w którym pracuje także kilku informatyków – dostosowanie się do wymogów w/w obwieszczenia zajęło im ponad tydzień…

Lech Wałęsa w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że „za chwilę będziemy mieli rewolucję“. Nasze protesty doprowadzą mam nadzieję do innej – informatycznej, którą dzisiaj obiecał minister Arłukowicz.

A jednak w Polsce trzeba protestować….dla dobra pacjentów.

Wojtek Sydor

P.S. Link do listy refundacyjnej wygaśnie za 2 miesiące, ponieważ tak często listy będą zmieniane. Trzeba się zatem śpieszyć

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA