REKLAMA

Insync - bo dobrze jest podkraść pomysł od Dropboksa

30.12.2011 14.39
Insync – bo dobrze jest podkraść pomysł od Dropboksa
REKLAMA
REKLAMA

Dropbox to prawdziwy chmurny kombajn, dzięki któremu można przechowywać dokumenty, pliki, zdjęcia, czyli wszystko to co dotychczas trzymaliśmy lokalnie na komputerach, w internetowej chmurze po to, by mieć do nich dostęp z dowolnego urządzenia komputerowego. Jednak czasami potrzebujemy czegoś mniejszego, dedykowanego konkretnym czynnościom. Jedną z nowych aplikacji powstałych na bazie pomysłu Dropboksa, której twórcy nie ukrywają, że wzorowali się na hitowym programie, jest Insync, który pozwala zarządzać Dokumentami Google w sposób bardzo zbliżony do tego, jak zarządzamy plikami w Dropboksie. Jestem przekonany o dużym potencjale usługi, która przy okazji „naprawia” braki w Google Docs. 

W zasadzie Dokumenty Google same w sobie są usługą w technologicznej chmurze – można mieć do nich dostęp z każdego urządzenia, które posiada przeglądarkę internetową bądź też na które istnieją dedykowane aplikacje do zarządzania dokumentami w usłudze Google’a. Tyle że zarządzanie tymi dokumentami, szczególnie na głównej maszynie użytkownika jest dość ograniczone. To tu właśnie przydaje się Insync.

Insync reklamuje się jako tańsza alternatywa Dropboksa, choć ja bym go umieścił bardziej jako nakładkę na Google Docs, który działa jak Dropbox. W podobny sposób do Dropboksa, w przypadku Insync pobieramy aplikację, którą instalujemy na komputerze (w moim przypadku na Maku). W rezultacie, podobnie jak w przypadku Dropboksa, zyskujemy stosowny folder w Finderze, w którym – po połączeniu z kontem Google – pojawiają się nasze dokumenty lub dokumenty, które są z nami współdzielone w usłudze Dokumenty Google. W Finderze folder oraz same dokumenty wyglądają dokładnie tak samo, jak dokumenty znajdujące się lokalnie na naszym dysku, co – jak wiemy – wymyślone zostało przez twórców Dropboksa i za co tak tę aplikację lubimy. Podobnie jak w Dropboksie, mamy również ikonę aplikacji w belce menu u góry ekranu, z której możemy wykonywać podstawowe czynności oraz sprawdzać status zmian. Synchronizacja odbywa się w tle, bez konieczności pamiętania o czymkolwiek.

I teraz najlepsze – Insync pozwala na lepsze zarządzanie dokumentami w usłudze Google’a niż Dropbox, bo można lepiej dbać o dostęp do naszych plików. W przypadku Dropboksa tworzymy link publiczny, nad którym nie mamy już później kontroli (oprócz tego, że możemy po prostu usunąć plik). W Insync można decydować kto może dany link otworzyć, na dodatek określić opcje odczytu-edycji lub samego odczytu dokumentu, czyli dokładni to, na co pozwala oryginalnie usługa Dokumenty Google. Można także wycofywać ważność danego linku (czego mi osobiście bardzo brakuje w przypadku Dropboksa).

Jak dla mnie to wystarczy by usługa i aplikacja Insync zagościła na stałe na moim komputerze. Sporo na Spider’s Web pracujemy na Dokumentach Google, więc taka aplikacja – ograniczona w swoim działaniu jedynie do usługi Google’a – bardzo mi się przydaje.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA