REKLAMA

Dla zwykłego użytkownika spam już nie istnieje?

08.12.2011 14.55
Dla zwykłego użytkownika spam już nie istnieje?
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy przed 7 lat Bill Gates oświadczył, że w ciągu 2-3 lat problem spamu zniknie, wszyscy – dziennikarze, konkurencji, analitycy, klienci – zaczęli się z niego śmiać i śmiali się jeszcze przez kilka kolejnych lat. Wychodzi jednak na to, że Gates miał rację, tyle, że o kilka lat się pomylił. Ja o spamie zdążyłem praktycznie zapomnieć i wydaje mi się, że dotyczy to znacznej części internautów.

Do zastanowienia się nad problemem spamu sprowokował mnie opublikowany właśnie raport firmy Symantec – wynika z niego, że liczba niechcianych wiadomości reklamowych spadła właśnie do najniższego od trzech lat poziomu. Oznacza to tyle, że spam stanowi obecnie tylko 70% całej, przesyłanej w Internecie, korespondencji. Wiem, jak to brzmi – słowo „tylko” wydaje się w tym kontekście idiotyczne, ale jednak ma sens. Pamiętajmy, że były już momenty, w których spam stanowił nawet 98% wszystkich e-maili.

Nie zrozumcie mnie źle – nie twierdzę, że problem spamu jako takiego nie istnieje. Dla dostawców poczty elektronicznej, firm z branży ISP czy speców od zabezpieczeń (wszak znaczna część spamu wykorzystywana jest do dystrybuowania złośliwego oprogramowania) to wciąż jest zmora najgorsza. Tyle tylko, że wszyscy wymienieni powyżej stali się już tak dobrzy w zwalczaniu spamu, że zwykły, szary użytkownik prawie nie zdaje sobie sprawy z istnienia tego problemu. Mówimy tu oczywiście o klasycznym spamie e-mailowym – to, co dzieję się w najróżniejszych serwisach społecznościowych to temat na całkiem inny tekst.

Aktualnie korzystam z kilku kont pocztowych u różnych dostawców – płatnych i darmowych, prywatnych i firmowych. I w żadnym przypadku liczba wpadających codziennie spamowych wiadomości nie przekracza 2-3, a i tak są to zwykle wiadomości wysyłane przez operatora danego systemu poczty lub współpracujące z nim firmy. Ok, nie wszystkie są dla mnie pożądane, ale rejestrując darmowe konto e-mail gdzieś tam wyraziłem zgodę na ich otrzymywanie, wiec nie mam z tym dużego problemu.

Gdy wczoraj zacząłem myśleć o tym tekście, zastanawiałem się kiedy ostatnio dostałem taką porządną, klasyczną wiadomość spamową – coś o powiększaniu penisa, viagrze albo tanich roleksach z Chin. I szczerze mówiąc, nie mogę sobie przypomnieć – nie ma ich nawet w folderach Spam poszczególnych kont (znajduje tam zwykle jakieś lokalne oferty handlowe, stare newslettery itp.). Nie mówię rzecz jasna, że takich wiadomości nikt już nie wysyła – z raportu Symanteca wynika, że znaczna część wysyłanego obecnie spamu to właśnie reklamy medykamentów na potencję i podróbek elektroniki. Ale do mnie one nie docierają, najwyraźniej zostają zatrzymane na poziomie ISP lub gdzieś po drodze od dostawcy.

To bardzo przyjemna odmiana – pamiętam czasy, w których na firmowe konto w pewnym dużym wydawnictwie dostawałem dziennie po 200-300 e-maili, z których dobrze ponad połowę stanowił typowy spam. Przebijanie się przez to i oddzielanie ziaren od plew potrafiło zająć nawet godzinę dziennie – miło, że te czasy już minęły.

Zastanawiam się tylko, czy aby nie należę do jakiejś uprzywilejowanej kasty, która ze spamem ma znacznie mniej problemów niż przeciętni Internauci – bo skoro spam wciąż jest tak masowo wysyłany, to znaczy, że to się opłaca. A skoro się opłaca, to ktoś musi jednak odbierać te wiadomości i kupować wszystkie te afrodyzjaki, roleksy za 10 USD i medykamenty… Chyba, że cała ta spamowa maszyna działa jeszcze siłą inercji – w końcu coś, co się rozpędzało prawie 20 lat, nie może się zatrzymać od tak, z dnia na dzień.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA