REKLAMA

Groupon idzie dziś na giełdę w oparach kolosalnych kontrowersji. Może być klapa

04.11.2011 14.06
Groupon idzie dziś na giełdę w oparach kolosalnych kontrowersji. Może być klapa
REKLAMA
REKLAMA

Po wielu spekulacjach i niekończących się sagach związanych z oceną realnego wymiaru biznesu Groupon idzie w końcu na giełdę. Wygląda na to, że zadebiutuje jeszcze dziś na Nasdaq pod skrótem GPRN. Wycenia się na 20 dol. za akcję i zaoferuje 35 mln akcji, co daje mu wycenę na poziomie ponad 12,5 mld dol. na starcie. To bardzo wysoka wycena jak na firmę, która nie potrafiła udowodnić tego, że potrafi zarabiać pieniądze dla swoich właścicieli a na dodatek targana jest wewnętrznymi sporami. Na starcie oczekiwany jest jednak sukces. Nikt nie martwi się na razie co będzie dalej.

Groupon jako drugi z zastępu najgorętszych spółek internetowych doby Web 2.0 idzie na giełdę. W maju na giełdzie zadebiutował Linkedin. Zadebiutował z przytupem i na koniec pierwszego dnia ponad podwoił wartość swoich akcji z 45 dol. do 106 dol. na koniec pierwszego dnia. Aktualnie spółka porusza się w przedziale 84 – 90 dol. za akcję, czyli można powiedzieć utrzymała sporą górkę uzyskaną na starcie, mimo iż kolejne raporty finansowe rozczarowują analityków i inwestorów. Jak będzie z Grouponem? Patrząc na to, jak skomplikowana jest sytuacja wokół samej spółki, jej właściciela oraz coraz bardziej konkurencyjnego otoczenia, łatwo może nie być.

Z dokumentów złożonych przez Amerykańską Komisją Papierów Wartościowych (SEC) wynikało, że w 2010 r. Groupon zanotował stratę w wysokości 413,4 mln dol. W 2011 r. nie było wcale lepiej – najpierw po pierwszym kwartale strata wyniosła 113,9 mln dol., a w drugim dodano kolejne 102,7 mln w czerwonych kolorach. Serwis istniejący od trzech lat nie zarobił więc tak naprawdę jeszcze nic, a straty są całkiem pokaźne.

Na dodatek w ostatnim czasie bardzo dużo się mówi o niezbyt ciekawej sytuacji wewnątrz Grouponu. Bardzo głośny i przekrojowy tekst o Grouponie, który pojawił się w „Business Insider” i nazywa firmę „najbardziej kontrowersyjną spółkę świata” opublikowany 31 października zapoczątkował bardzo żywiołową dyskusję wokół firmy, która z pewnością nie pomaga w tworzeniu pozytywnej atmosfery przed dzisiejszym IPO. 30-letni założyciel Groupona Andrew Mason, jeszcze niedawno uważany za kolejnego cudownego chłopca Ameryki, dziś traktowany jest jako niebezpieczny i nieodpowiedzialny hochsztapler. Jego firma, jeszcze do niedawna traktowana jako jedyna z szeregu spółek Web 2.0, która ma wyraźny model biznesowy, dziś targana jest procesami byłych pracowników oraz ma problemy z bieżącymi rozliczeniami z klientami.

W takim klimacie Groupon debiutuje na giełdzie. Mimo wszystko oczekuje się, że wartość akcji może skoczyć nawet trzykrotnie w ciągu pierwszego dnia. Znani komentatorzy giełdowi, jak choćby Jim Cramer z CNB, otwartym tekstem doradzają, żeby spróbować zagrać akcjami Grouponu w pierwszym dniu, gdy spółka będzie miała swoje giełdowe momentum. Kupić i sprzedać na koniec pierwszego dnia – mówi Cramer niezbyt martwiąc się o to, co będzie za tydzień, miesiąc czy dwa z Grouponem.

A przecież problemy Grouponu nie znikną z dnia na dzień mimo potencjalnych miliardów dolarów, które firma zbierze z rynku. Dalej bowiem trzeba będzie rozwiązać problem z kontrahentami, dalej trzeba będzie walczyć o zmniejszenie strat (!), dalej trzeba będzie trzeba układać wewnętrznie firmę, by było mniej kontrowersji wokół mniej. Pewnie – pieniądze pomagają, ale nie są lekarstwem na wszystko. 

Tak czy siak debiut Grouponu, którego marka jest niewspółmiernie bardziej gorąca od Linkedin powinna nam dać odpowiedź na temat skali gorączki Web 2.0.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA