REKLAMA

Kiedy „jeszcze smartfon”, a kiedy „już tablet”?

11.10.2011 09.39
Kiedy „jeszcze smartfon”, a kiedy „już tablet”?
REKLAMA
REKLAMA

Gdy Apple zaprezentował w 2007 roku iPhone część z nas (a także ekspertów i analityków) powątpiewała w sukces urządzenia z tak dużym ekranem. Do tej pory prym wiodły raczej PPC z modułem telefonicznym i wyświetlaczem około 2,8” (obsługiwanym rysikiem), a większe przekątne zarezerwowane były dla klasycznych PPC, z których nikt raczej nie korzystał jako telefonu, tzw. MID’ów oraz nawigacji samochodowych. Rynek jednak się zmienił i niektórzy producenci, starając się w jakikolwiek sposób zaistnieć, postanowili z kwartału na kwartał dodawać po kilka dziesiątych cala. Efekty? Dziś jednym z najpopularniejszych smartfonów jest Galaxy S2 o gigantycznym ekranie – 4,3”, a jego następca ma posiadać ekran jeszcze większy.

Największym rozczarowaniem tego roku okrzyknięto ostatnio iPhone 4S, który ku rozpaczy wielu posiadał w dalszym ciągu „malutki” ekran swoich poprzedników – „zaledwie” 3,5”, choć przy niezwykle wysokiej rozdzielczości. Podobnie jednak jak w przypadku sporów pomiędzy użytkownikami telefonów z klawiaturami, a tych, którzy ponad nie stawiają wyłącznie ekrany dotykowe, również i tutaj w grę wchodzi niezwykle istotny czynnik – wygoda użytkowania. Ile jesteśmy w stanie poświęcić z łatwości noszenia i korzystania z telefonu, aby zyskać kilka cali ekranu więcej?

Jedno z najciekawszych (i jednocześnie najprostszych) wizualnych porównań zaprezentował kilka dni temu Dustin Curtis, mający możliwość obcowania zarówno z iPhone jak i Galaxy S2:

Na powyższej prostej grafice niemal jak na dłoni widać, że producenci w wyścigu o rozmiar ekranu zapomnieli o… rozmiarze naszych dłoni, które niestety nie powiększają się wraz z powiększaniem się smartfonów. W efekcie, próbując obsłużyć telefon jedną ręką w „standardowym” chwycie, nie jesteśmy w stanie dosięgnąć kciukiem elementów znajdujących się po przeciwnych stronach wyświetlacza – musimy albo dość mocno nagimnastykować się, ryzykując wypuszczenie telefonu z ręki, albo wspomóc się drugą. Tak czy inaczej – nie jest to w żaden sposób wygodne, zwłaszcza jeśli staramy się korzystać z telefonu „w ruchu”.

Zadania nie ułatwiają nam również twórcy oprogramowania, starając się wykorzystać coraz większe panele dotykowe w jak największym stopniu. W jednym rogu jedna ikonka, w drugim inna, na górze belka powiadomień, na dole jeszcze coś innego. Nie zapominajmy, że rezygnując z klasycznych urządzeń wskazujących (kulka, TrackPad, joystick), w naturalny sposób zmusiliśmy nasze palce do ciągłego błądzenia po ekranie, a im ekran większy, tym więcej musimy się namęczyć. Oczywiście może brzmieć to śmiesznie (w końcu obsługa palcem jest „najbardziej intuicyjna”), ale w wielu przypadkach ciągłe zmiany ułożenia telefonu i „wędrówka” mogą prowadzić co najmniej do drobnej irytacji.

Tak było w przypadku SGS2 z ekranem o przekątnej 4,27”. Co czeka nas w ciągu najbliższych miesięcy? Na pewno Nexus Prime z wyświetlaczem 4,65 oraz Galaxy S III o podobnym rozmiarze. Fakt, że urządzenia nie będą posiadać najprawdopodobniej klawiszy pod ekranem, przez co będzie on mógł zając ich miejsce (dzięki czemu same telefony będą wymiarami zbliżone do poprzedników), nie jest specjalnie pocieszający. Droga, którą będą musiały pokonać nasze palce będzie bowiem taka sama, jeśli nawet nie większa (w momencie, kiedy zamiast klawiszy w ich miejscach pojawi się „zawartość” np. aplikacji). Szykują się więc piękne czasy dla miłośników przeglądania internetu, filmów czy zdjęć, ale i ciężkie dla tych, którzy szukają urządzenia nieco bardziej kompaktowego.

A co jeśli 4,6 to też za mało? Na rynku jest już HTC Titan z ekranem 4,7”, gdzieś w planach zagubił się chyba Acer 4,8”, ale na pocieszenie możemy jeszcze na rynku wtórnym odnaleźć Dell Streak 5”. Pytanie tylko, w którym momencie kończy się już kategoria „smartphone”, a zaczyna „tablet”?

Na to pytanie… niestety nie da się do końca odpowiedzieć, bo definicja należeć będzie do konkretnego użytkownika. Zawsze znajdą się Ci, którzy nie będą w stanie zrezygnować z wygody obsługi telefonu jedną ręką na korzyść przyjemniejszego przeglądania ogólnie pojętych „treści”, a po drugiej stronie staną osoby, które nie wyobrażają sobie mniejszej klawiatury wirtualnej, stron WWW czy zdjęć i filmów. Ważne będzie jednak to, których będzie więcej, bo to właśnie oni zadecydują, w którą stronę „pójdą” producenci.

Rozwiązań takiej sytuacji może być kilka. Za kilkanaście miesięcy może się okazać, że przerośnięte smartfony były wyłącznie chwilową modą i Ci, którzy dali się „złapać” na pozornie wygodniejsze użytkowanie, po pewnym czasie zatęsknili za swoimi mniejszymi urządzeniami. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że osoby narzekające na nowego iPhone narzekały praktycznie wyłącznie na wielkość ekranu, nie wydaje się to aż tak bardzo prawdopodobne. O wiele bardziej możliwe, że prawie każdy z producentów uzna za konieczność posiadanie w ofercie przynajmniej jednego tego typu urządzenia – wyposażonego we wszystko co tylko się da. Po prostu najpotężniejszego, na potrzeby fanów nowych technologii (tak jak kiedyś powstał np. HTC X7500). Znaczącą większość produkcji stanowić będą jednak urządzenia z drugiej kategorii – łatwiejsze i szybkie w obsłudze, choć nie zapewniające aż tak doskonałych doznań „konsumpcyjnych”. W ten sposób wszyscy będą mieli równe szanse „uszczknąć” po kawałku z tortu, którym jest rynek smartfonów.

Wyjątkiem będzie prawdopodobnie Apple, które zdaje się przykładać o wiele większą wagę do wygody „codziennego” użytkowania. A może chce tylko przeczekać modę na wielkie ekrany, mając przekonanie, że musi się ona ostatecznie (kiedyś) zakończyć?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA