REKLAMA

Google Music Beta rozczarowuje, i to mocno

01.08.2011 09.34
Google Music Beta rozczarowuje, i to mocno
REKLAMA
REKLAMA

Od kilku dni bawimy się Google Music Beta. Choć usługa nie jest teoretycznie dostępna poza Stanami Zjednoczonymi, to jednak wystarczy zaproszenie i można z niej korzystać bez bawienia się w zmianę IP i tym podobne. Google przedstawił swój serwis muzyczny podczas I/O 2011 i towarzyszące wtedy wrażenie, że Music jest robione naprędce w cieniu konkurentów posiadających własne zasoby muzyczne było prawidłowe. To wciąż beta i dobrze, bo w obecne postaci Google Music jest wybrakowane. Mówiąc kolokwialnym językiem internetowym “Google Music ssie”.

Sama idea Google Music jest na razie kulawa. Przechowywanie w chmurze jest dobre (ale są też zagrożenia), ale pomysł wrzucania całej kolekcji muzycznej z dysku do internetu jest lekko pomylony. To jak noszenie drewna do lasu – przecież w internecie wszystko już jest, zwłaszcza muzyka. Problemem dla Google’a jest pewnie brak własnego sklepu, stąd konieczność uploadu. Do tego dochodzi jeszcze kwestia praw autorskich. Tylko, że dla mnie jako użytkownika i osoby uzależnionej od muzyki to nie jest problemem, ja chcę tylko wygodnej i szybkiej usługi.

Google mi jej nie da, przynajmniej na razie. Bo zalogowaniu się do serwisu konieczne jest ściągnięcie Google Music Managera, który skanuje bibliotekę muzyczną a potem zajmuje się uploadem. Plus za przygotowanie aplikacji od razu na wszystkie systemy, ale minus za działanie. Przy pierwszym uruchomieniu Manager przeskanował wskazany folder i poprawnie odczytał liczbę plików muzycznych, jednak po rozpoczęciu wrzucania zaczęły się schody. Liczba plików oczekujących na wrzucenie malała bez żadnych sensownych przyczyn (wersja na Linuksa). Dodatkowo na Windowsie Manager nie radzi sobie jeszcze z plikami w formacie ogg, ale to pewnie problemy wieku niemowlęcego jak i pewnie te z odczytem liczby plików.

Powyższe błędy pewnie zostaną poprawione, ale nie zanosi się, by wyeliminowano również konieczność uploadu. Oczywistością jest, że chmury wymagają uploadów itp., jednak w przypadku biblioteki muzycznej i niezbyt szybkiego łącza staje się to przekleństwem. Coraz więcej osób ma dostęp do szybkich łącz, także tych symetrycznych, i to do nich raczej skierowany jest Google Music. Ci z wolniejszymi łączami i pragnieniem korzystania ze swojej muzycznej biblioteki w chmurze powinni znaleźć sobie inną usługę, chyba że mają nieskończoną cierpliwość. Wada niekoniecznie same usługi, a warunków, które mimo wszystko ulegają poprawie.

Sam proces uploadu też nie przebiega bezboleśnie. W momencie wyłączenia i ponownego włączenia Managera (wciąż na Linuksie, bo na nim testowałam usługę) czasem występuje irytujący problem z rozpoczęciem wrzucania plików. Kolejna rzecz do poprawki.

Gdy uda się już wrzucić przynamniej część plików można zacząć korzystać z właściwego Google Music. Pod adresem music.google.com znaduje się wersja webowa, przygotowano również aplikację na Androida. Przez przeglądarkę dostaejmy napisany w HTML 5 przejrzysty interfejs aktualizowany na żywo wraz z uploadem. Z jego poziomu można wybierać utwory, artystów, tworzyć playlisty i (to jedna z ciekawszych funkcji) uruchamiać miksy utworów podobnych do właśnie odtwarzanego. Warunkiem stworzenia miksu jest posiadanie w bibliotece wystarczającej liczby podobnych utworów.

Aplikacja Google Music w Android Markecie nie jest dostępna na terenie Polski, jednak i na to jest rada – na smartfonie można używać wersji webowej. Używanie dedykowanej aplikacji jest jednak wygodniejsze. Pozwala ona na ustawienie kilku podstawowych opcji – czy utwory mają buforować się tylko po WiFi, czy również przy połączeniu przez 3G. Można też wybrać buforowanie do pamięci, co umożliwia późniejsze słuchanie offline. Całość jest estetyczna (oprócz zmieniającego się nie wiadomo na jakiej zasadzie koloru tła), uaktualniana na bieżąco i tylko czasem zdarzają się małe lagi.

Fakt, że Google Music jest wciąż betą, i to ograniczoną lokalnie, powoduje przymykanie oka na błędy. Jednak nie da się zignorować tego, że na taka usługa nie ma do końca racji bytu. Niby jest przyszłościowa, bo chmura to przecież przyszłość, z drugiej strony pozostaje korzeniami w przeszłości z koniecznością wrzucania całej biblioteki. W czasach Spotify i dziesiątek serwisów posiadających ogromne zasoby muzyczne już na serwerach, w momencie gdy Apple zbliża się ze swoją muzyczną chmurą opierającą się jedynie skanowaniu lokalnym i przypisywaniem tagów do muzyki z iTunes Google wypada blado. Prościej, szybciej, o wiele wygodniej. Google nie zdążył na czas stworzyć własnego sklepu z muzyką i podpisać umów z wydawcami. Może się uda w najbliższym czasie, co zredukuje konieczność uploadu do pojedynczych perełek. Jeśli nie, to Google Music ograniczy mocno swój zasięg.

Na razie Google Music Beta rozczarowuje.

(Tekst pisany przy muzyce z darmowej, również ograniczonej lokalnie ale działającej w Polsce bez proxy chmury, jednak nie tej od Google’a, niewymagającej uploadu i nieograniczającej jedynie do posiadanych już utworów.)

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA