REKLAMA

Ktoś pamięta Flickr? Zaledwie rok temu modny serwis internetowy, a dziś...

03.02.2011 11.35
Ktoś pamięta Flickr? Zaledwie rok temu modny serwis internetowy, a dziś…
REKLAMA
REKLAMA

Ktoś pamięta Flickr? Jeszcze rok temu ten jeden z pierwszych społecznościowych serwisów internetowych z amatorską fotografią był na ustach świata jako jedno z najbardziej „cool” miejsc w sieci. Dziś mało się o nim dyskutuje w kontekście kolejnych sukcesów, a częściej spekuluje o zamknięciu lub sprzedaży serwisu przez Yahoo. Sytuacja Flickr powinna być ostrzeżeniem dla dzisiejszych liderów „coolness”, na czele z gorącymi start-upami Instagram, Quora, Foursquare i innymi. Łaska internetu na pstrym koniu jeździ.

W zasadzie trudno powiedzieć co jest nie tak z Flickrem, ale problem jest aż nadto widoczny – w grudniu liczba użytkowników odwiedzających serwis spadła o 16% do 21,3 mln (wg ComScore). Spadek liczby odwiedzających to jeszcze nie dramat. Gorzej, że nagle Flickr przestał być miejscem nr 1, gdzie użytkownicy umieszczają swoje zdjęcia w sieci, przy okazji komentując je i dzieląc się nimi.

Czemu tak się dzieje? Wydaje się, że Flickr przespał szybki wystrzał popularności mobilnej fotografii oraz zatrzymał się w pół drogi we wdrażaniu narzędzi Web 2.0 wokół swojego serwisu. Długo nie było oficjalnych mobilnych aplikacji Flickra na główne platformy mobilne: iOS oraz Android, a jak już powstały, to standardem odbiegały od przeciętnych aplikacji fotograficznych jakich w AppStore oraz Android Market cała masa. Na dodatek szybko powstały mobilne serwisy do zarządzania fotografią, które przejęły „coolness” od Flickra. Taki Instagram, z naciskiem na budowanie społeczności z amatorów mobilnej fotografii, czy Camera+ umożliwiająca dość zaawansowaną edycję zdjęć na urządzeniu mobilnym przejęły od Flickra miano „najfajniejszych” serwisów społecznościowych z amatorską fotografią.

Flickr pada także ofiarą Facebooka, który swoją wielkością powoli pożera wszystkie pomniejsze fenomeny internetu – geolokalizację, komunikatory, a także fotografię. Serwis Yahoo nie zdążył nawet do końca zastanowić się jak rozwinąć część społecznościową Flickr, kiedy Facebook wystrzelił ze zdjęciami. Według tego samego ComScore, w grudniu odwiedzalność części zdjęciowej Facebooka wzrosła o 92% do 123,9 mln użytkowników. W swojej masie amatorzy fotografii przerzucili się do Facebooka, gdzie przy okazji mają swoich znajomych, z którymi oprócz na temat fotografii mogą także poczatować o pomidorowej z ryżem. Na Flickr została grupa (jeszcze całkiem spora) zapaleńców, którzy traktują fotografię inaczej niż przez automatyczne filtry Instagram.

Ale tych jest znacznie mniej od masy przeciętnych użytkowników strzelających focie smartfonem i cieszących się jak uchwycą ciekawy moment, który zalajkuje ze stu znajomych. A Yahoo potrzebuje masy, bo to wielki portal, a nie specjalistyczny, ale mały serwisik. Kupiony za wtedy duże pieniądze Flickr (w 2004 r. za 35 mln dol.) przez lat kilka był jednym z motorów napędowych fioletowego portalu. Dziś ekscentryczna pani prezes Carol Bartz ponoć chce Flickra odstrzelić.

Na dodatek serwis boryka się z problemami wizerunkowymi. Dosłownie przedwczoraj wybuchła panika po tym, jak jeden z użytkowników poskarżył się na to, że Flickr nieroztropnie usunął mu 4 tys. zdjęć, które zbierał przez kilka lat. To nie służy odbudowywaniu zaufania użytkowników.

Flickra – jeszcze niedawno super popularnego i modnego serwisu internetowego- czeka zapewne marginalizacja i bardzo wąska specjalizacja w wysokiej jakości sztuce fotograficznej.

Ale to już na pewno poza Yahoo.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA