REKLAMA

Postęp technologiczny nie dla mas.

01.01.2011 15.49
Postęp technologiczny nie dla mas.
REKLAMA
REKLAMA

Nowoczesne technologie. W wirze coraz szybszego rozwoju producenci coraz częściej zapominają po co owe technologie istnieją. A przecież od samego początku postęp miał służyć człowiekowi – miał ułatwiać życie, oszczędzać czas i pieniądze. Patrząc na wiele dzisiejszych „wynalalazków” trudno nie powiedzieć „fajnie, że to wymyśliliście, serio, ale nie tego potrzebujemy!”.

Od rewolucji przemysłowej świat techniki podąża coraz szybciej. Jak to ze zmianami i udogodnieniami jest, na początku są elitarne i dostępne jedynie dla niewielu, dopiero z upływem czasu, spadkiem cen i pokonaniem obaw ludzi popularyzują się wśród społeczeństwa. Samochód od Forda był przecież „diabelskim powozem bez koni”, telewizja tajemniczym pudełkiem, a komputery czarną magią. Jednak udało się, wynalazki te po dosyć długim czasie stały się niezbędne w życiu.

Jak wiadomo postęp jest coraz szybszy. Nie tylko technologiczny, także cywilizacyjny i kulturowy. Według opinii wielu ekspertów ludzkość coraz szybciej zmierza do martwego punktu. Przecież już teraz ciężar cywilizacyjny przenosi się z „zachodu” i Stanów Zjednoczonych na wschód, zwłaszcza do Chin. A technika osiągnęła już punkt, w którym przekracza rozumienie zwykłego, przeciętnego użytkownika. Producenci i koncerny prześcigają się w unowocześnianiu znanych już rozwiązań (HTC na przykład pracuje od niedawna nad ekranami 3D w smartfonach) często zapominając o roli użytkowej, jaką ma pełnić.

Smartfony stanowią około 25% wszystkich telefonów. To dużo, w ostatnim roku penetracja wzrosła niewiarygodnie szybko, mimo wszystko cały czas to mniejsza część rynku. I choć dla producentów to wielka szansa, to oni jednak w dużej mierze skupiają się na dalszym rozwoju, a nie popularyzacji wygodnych rozwiązań. Na przykład – ilu z użytkowników smartfonów zdaje sobie sprawę, że za ich pomocą może kontrolować niektóre domowe urządzenia, takie jak komputer czy odtwarzacz? Zapewne jest to jednocyfrowy procent, i to dosyć niski, a osób które realnie korzystają z tych funkcji jeszcze mniej. A przecież takie rozwiązania to marzenia rodem ze starszych książek i filmów science-fiction. Proste, wygodne, ułatwiające życie. Zamiast tego otrzymujemy coraz to nowsze, szybsze procesory i coraz bardziej kolorowe ekrany. Nie umniejszając, taki postęp też jest ważny, ale to nie wszystko.

Nie da się nie zauważyć, że mnogość i skomplikowanie funkcji przerasta możliwości pojmowania przeciętnego zjadacza chleba. Nie wiadomo, co szwankuje. Zbyt szybki postęp, czy może raczej zła komunikacja między producentami sprzętu? Chyba to drugie. Wszyscy znają problemy z instrukcjami obsługi – napisane technicznym językiem stają się niezrozumiałe dla kogoś nieobeznanego z taką terminologią. A to przecież producentom powinno zależeć na przejrzystości i byciu przyjaznym dla klienta. Takim sposobem można spopularyzować urządzenia i, co bardzo ważne, przywiązać klienta do marki. W tej kwestii jeszcze długa droga do przebycia.

IBM przewiduje, że do 2015 rozmowy holograficzne staną się możliwe i dostępne. Świetnie, ale co ze zwykłymi rozmowami wideo? Dopiero w tym roku coś się ruszyło dzięki Apple i FaceTime, ostatnio również Skype zrobił duży krok w tym kierunku. Skoro wideorozmowy mają jeszcze tyle wad to aż strach pomyśleć, co będzie, gdy producenci zaczną wprowadzać holografy. Chaos.

Ciekawe jest to, że udogodnienia często mają tylko taką nazwę i nic więcej. Bo co nowe rozwiązanie to konieczna wymiana sprzętu, problem z niekompatybilnością… I czasem człowiek ma wrażenie, że nie da się „być na bieżąco”, to jest po prostu niewykonalne. Niestety, producentów jest wielu, konkurencja na rynku ogromna i każdy chce uszczknąć coś dla siebie. Z niekorzyścią dla końcowego klienta.

Ostatnio jednak coś się ruszyło. Widoczny na całym świecie trend do maksymalnego upraszczania urządzeń i interfejsów dobrze wróży na przyszłość. Oby postęp dalej szedł w tę stronę, bo z pewnością odbije się to pozytywnie i na producentach, i na klientach. Byle tylko ludzki owczy pęd do „bycia na czasie” nie zabił tego trendu.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA