REKLAMA

Za wcześnie na chmurę

09.12.2010 09.05
Za wcześnie na chmurę
REKLAMA
REKLAMA

Po prezentacji Chrome OS zewsząd słychać rozentuzjazmowane głosy: system operacyjny od Google to zupełnie nowa jakość oparta na internecie i chmurze, innowacyjny i długo oczekiwany pomysł! Prawda jest jednak taka, że taki rozmach działań Google jest przedwczesny. Rynek nie jest jeszcze przygotowany na totalną chmurę.

Chrome OS i chmura (ang. cloud computing) ma zmienić nie tylko internet, ale także użytkowników i ich podejście do korzystania z komputerów – każdy ruch automatycznie zapisywany w chmurze, wszystko dostępne niezależnie od dysków twardych i urządzenia, z którego się korzysta. Wizja bardzo nowatorska i kusząca – maksymalne uproszczenie pracy i rozrywki. Właśnie – uproszczenie, ale czy nie za duże?

Według statystyk w3schools.com, najpopularniejszym światowym systemem operacyjnym jest Windows XP (47%), na drugim miejscu Windows 7 (30%). Wprawdzie Mac i Linux notują wzrosty, ale wciąż pozostają na marginalnym poziomie. To Microsoft z kolejnymi wersjami swojego systemu opanował rynek. Czy wśród istniejącego od kilkunastu lat modelu jest miejsce dla rozwiązania całkowicie opartego na chmurze? Może kilka procent, ale to i tak niepewne.

Dzisiejszy, zwykły użytkownik nie jest obeznany z nowinkami. Od lat przyzwyczajony do tradycyjnego korzystania z komputera bardzo powoli przestawia się na nowe rozwiązania. Wprawdzie korzysta z Facebooka, miał już kontakt z chmurą, ale nie do końca świadomy. Ma na dysku swoją muzykę, pewnie i kilka filmów i gier i nie wyobraża sobie innego sposobu myślenia i używania komputera. Taki użytkownik nie będzię zainteresowany chmurą. Ale też nie tylko do niego Google kieruje swój system. Chce uderzyć w świadomych klientów, którzy już przenieśli dużą część swojej aktywności do internetu.


Tylko, że duża część aktywności nie oznacza całości. Owszem, w chmurze można uruchomić aplikacje, można trzymać swoje pliki, a aplikacje webowe dostępne są offline. Jak jednak posłuchać jakiegoś utworu, jeśli aplikacja się uruchamia, ale do odtworzenia kawałka potrzebuje sieci, bo przecież nie znajduje się on na dysku? A może czegoś nie rozumiem w tym działaniu offline – działać działa, ale czy będziemy mieli  dostęp do swoich plików przechowywanych w chmurze nie będąc podłączonym do internetu?

Wbrew pozorom to ważna kwestia z poziomu przeciętnego użytkownika. Internet, zwłaszcza mobilny, nie jest jeszcze na tyle popularny i tani, by można było korzystać z niego zawsze i wszędzie. W przypadku używania systemu chmurowego na stałym łączu czy na hotspotach bez limitu o dużej przepustowości ma jak najbardziej sens, jednak przy internecie mobilnym o zróżnicowanym zasięgu (lub, jak to się często zdarza, jego braku), wyższych cenach i limitach transferu danych chmura nie wypada już tak dobrze. Swobodne oglądanie filmu w pociągu? Już nie tak oczywiste. Klasyczny system ma przewagę przy pracy bez sieci.

Dużym plusem Chrome OS jest dostęp do własnej chmury z każdego komputera. Wystarczy zalogować się i korzystać, bez zastanawiania się, czy mamy zainstalowane odpowiednie aplikacje, sterowniki i tym podobne. Tylko czy do chmury potrzeba dedykowanego systemu? Pytanie o tyle zasadne, że przecież można mieć do niej dostęp z każdego innego OSu z poziomu przeglądarki. Tak patrząc, kupno komputera z Chrome OS mija się z celem, tak jak i instalacja tego systemu jako drugiego, dodatkowego.

Pierwsze notebooki z Chrome OS pojawią się w połowie 2011 roku i wtedy okaże się, jak Google rozwiązało wszystkie kwestie. Jednak na dzisiaj, przy braku swobodnego dostępu do sieci zawsze i wszędzie oraz coraz popularniejszych urządzeniach mobilnych może okazać się, że na tak nowe rozwiązanie jest za wcześnie. Kto wie, czy za tym nie kryje się decyzja Google, który po raz kolejny przesunął realną premierę Chrome OS na późniejszy termin.


Świat nie jest jeszcze po prostu gotowy na wszechogarniającą chmurę.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA