REKLAMA

Abonament marzenie

10.12.2010 09.10
Abonament marzenie
REKLAMA
REKLAMA

Szybka kariera rynkowa urządzeń mobilnych – smartfonów, tabletów, odtwarzaczy multimedialnych oraz e-czytników stale podpiętych do sieci za pomocą modułu 3G zmienia krajobraz mobilnego internetu, głównie jeśli chodzi o biznes dostawców internetu, czyli telekomów. Najgorsze jest to, że u progu ery mobilnej świat dał sobie narzucić tok myślenia operatorów, którzy – czemu nie można się dziwić – chcą zrobić dobrze bardziej sobie niż klientowi. Powinno być zupełnie inaczej niż jest.

Dzisiaj jest tak – aby cieszyć się pełnym dostępem do mobilnego internetu, użytkownik powinien podpisywać szereg kontraktów z telekomem. Smartfon, netbook (przy Chrome OS będzie podstawowym wymogiem), tablet, e-czytnik – by cieszyć się pełną swobodą ich używania, do każdego z nich powinniśmy podpisać – najlepiej co najmniej dwuletni – cyrograf u operatora sieci mobilnej.

Spójrzmy – masz iPhone’a, czy Androida? Wybierz swój plan – za 1 GB transferu danych komórkowych w miesiącu zapłacisz ok 40 zł netto. Jeśli masz komputer z wbudowanym modułem 3G, to potrzebujesz dodatkowej karty SIM i nowego kontraktu (no bo jak tu przekładać kartę SIM ze smartfonu do komputera) – najlepiej kup więc Blueconnecta, czy innego iPlusa z co najmniej 1 GB danych. Chcesz mieć także tablet by z nim wyjść na zewnątrz? Niewygodnie jest przekładać co chwilę Blueconnecta, czy innego iPlusa z komputera do tabletu – najlepiej wykup usługę dedykowaną jedynie tabletowi – na start 1 GB z pewnością wystarczy. Łącznie nazbierasz ze 3 kontrakty, za które zapłacisz kilkaset złotych.

Oczywiście – można powiedzieć, że w zdecydowanej większości przypadków smartfony udostępniają teraz możliwość dzielenia się połączeniem internetowym z komputerem. Prawda jest jednak taka, że nie zawsze pozwalają na to telekomy (w Stanach Zjednoczonych sieć od iPhone’a – AT&T udostępniła to dopiero po trzech latach od pojawiania się smartfonu Apple’a w ich ofercie) lub naliczają za tę usługę dodatkowe należności, co w praktyce równa się nowemu kontraktowi. Tabletowi smartfon – ten od Apple’a – udostępnić swojego połączenia internetowego nie pozwoli. To znaczy może by i mógł, ale telekom nie pozwala.

A przecież bardzo prosto można by to rozwiązać w sposób przyjazny dla użytkownika wielu urządzeń mobilnych – jedna taryfa na wiele urządzeń. W jaki sposób? Dziecinnie prosty – w ramach jednej umowy abonenckiej telekomy powinny udostępniać możliwość dzielenia mobilnego planu konsumenta na wiele urządzeń. Wykupujesz powiedzmy 5 GB transferu miesięcznie, dostajesz jedną główną kartę SIM do smartfona (za jego pomocą można się z nami kontaktować głosowo, więc wydaje się najważniejszy) oraz jej klony do dowolnej liczby urządzeń mobilnych: tabletu, netbooka, czy notebooka. Nie chodzi tu o dodatkowe gigabajty pobieranych danych, lecz korzystanie z dostępnego pakietu dla wszystkich urządzeń w naszym własnym ekosystemie. Korzystam ze smartfonu, pobrałem 50 MB danych, potem pracuję na netbooku – pobrałem 100 MB danych, na koniec odpalam tablet i pykam w grę sieciową – skorzystałem ze 150 MB danych – na koniec dnia operator odlicza mi od mojego planu 300 MB danych „w chmurze”.

Obok wygody, optymalizacji oraz z pewnością oszczędności, użytkownik urządzeń mobilnych zyskałby jeszcze jedną swobodę przy takim abonamencie – łatwo mógłby zmieniać urządzenia mobilne. Dzisiaj podoba mi się iPad, ale za pół roku może będę chciał przejść na netbooka z Chrome OS. Przy dzisiejszym modelu będę musiał czekać do końca kontraktu abonenckiego przy iPadzie. Gdybym miał scentralizowany kontrakt na dane, a nie urządzenia, mógłbym swobodnie przejść na nowe urządzenie przekładając kartę SIM i korzystając ciągle z jednej usługi operatorskiej.

Wiadomo – przedstawiona wizja to abonament marzenie. Marzenia mają to do siebie, że rzadko się spełniają. U progu ery mobilnej telekomy zdołały narzucić model biznesowy przyjazny głównie dla siebie a nie użytkowników. Chociaż?, gdy klienci sieci mobilnych zaczynają głośno protestować i domagać się zmian, to takimi protestami nierzadko lubią zainteresować się regulatorzy rynku?

To może poprotestujmy co nieco?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA