REKLAMA

Zrozumieć Apple

23.11.2009 12.11
Zrozumieć Apple
REKLAMA
REKLAMA

Apple wzięło sobie do serca problemy z akceptacją aplikacji na iPhone’a do AppStore zauważając chyba rysę na wizerunku powodowaną przez coraz bardziej spektakularne wpadki, odejścia i lamenty. Do obrony wizerunku ruszył więc wiceprezes do spraw marketingu Phil Schiller. Wybrał „BusinessWeek”.

O sukcesach AppStore napisano już wiele, o barierach, które łamie również, a także o nowych pokładach rynku nowych technologii, które otwiera. Od początku istnienia programu AppStore słychać również mniej lub bardziej głośne narzekania deweloperów – zewnętrznych firm przygotowujących rozliczne aplikacje na platformę iPhone OS. W ostatnim czasie doszło do pewnej eskalacji tychże narzekań – były spektakularne odejścia, jak to programisty odpowiedzialnego za rozwój jednej z najpopularniejszej aplikacji na iPhone – Facebook, a także głośne i inteligentnie krytyczne artykuły prasowe.

Zastanawiając się jednak od dłuższego czasu nad tym „problemem” dochodzę do wniosku, że nieporozumienia wynikają z niezrozumienia funkcjonowania biznesowego Apple. Zresztą zdają się to potwierdzać słowa Phila Schillera w „BusinessWeeku”. Po odsunięciu na bok całej PRowej nowomowy, którą Schiller zręcznie stosuje, wyłania się dość czytelny obraz pryncypiów biznesowych, którym Apple hołduje od zawsze. Jakie to pryncypia? Posłużę się tutaj doskonałą analizą Apple przedstawioną niedawno przez Mike’a Elgana z IDG w tekście „Cztery rzeczy, które musisz wiedzieć o Apple”:


1. Wszystko co Apple sprzedaje jest produktem Apple

Wszystko co Apple sprzedaje jest produktem Apple. Czy to nowy album Norah Jones oferowany w iTunes Music Store, czy też uaktualnienie aplikacji Facebook na iPhone’a, Apple traktuje je tak samo – jako własny produkt. Wdraża więc dokładnie te same „policyjne” reguły, jakie stosuje przygotowując nowy system operacyjny Mac OS X, czy iPoda touch (z kamerą bądź też bez niej). To rozumiejąc, nie powinno dziwić, że to Apple będzie dyktowało jak jakakolwiek aplikacja na iPhone będzie wyglądać: jaki będzie jej rozmiar, jak będą wyglądały przyciski wewnątrz aplikacji, z czego dana aplikacja będzie mogła korzystać, a z czego nie. Jeśli Apple powiedziało na początku, że nie będzie akceptować aplikacji żerujących na zastrzeżonych znakach towarowych, to po prostu nie będzie. Jeśli Apple powiedziało, że nie będzie akceptować programów seksistowskich, to po prostu nie będzie. Oczywiście, rozmiar AppStore powoduje, że zawsze będą spektakularne pomyłki w zarządzaniu nim. Ale dla dewelopera chcącego pisać i sprzedawać aplikacje w AppStore jest jeden tylko wybór: albo zaakceptować, albo odejść. To świat stworzony przez Apple, z regułami Apple.

2. Apple nie ma zapędów imperialistycznych

Na pierwszy rzut oka to stwierdzenie może szokować, bo przecież od lat – a w szczególności od czasu powstania programu AppStore – krytykuje się Apple za daleko posuniętą ingerencję w każdy możliwy aspekt biznesu, na którym firma działa. Ale warto pamiętać, że Apple zainteresowane jest jedynie chirurgicznymi cięciami na niszach, w których Steve Jobs i spółka zauważą problemy do rozwiązania, których inni nie zdołali rozwiązać. To świetnie obrazuje wycieczkę Apple na rynek telefonów komórkowych. Przed debiutem iPhone’a w 2007 r. ewentualny sukces Apple wydawał się wręcz niemożliwy. W końcu jak twierdzono wszem i wobec, rynek ten już dawno był „posprzątany”, a przyzwyczajenie konsumentów do Nokii ogromne i niezmienialne. W dwa lata po debiucie iPhone’a, rynek komórek dynamicznie się przeobraża. Czy to się komuś podoba, czy nie, to głównie sprawka iPhone’a, który nie tylko zmienił sposób, w jaki używa się współcześnie telefonu, ale znacznie przyspieszył rozwój mobilnego internetu. Apple osiągnęło spektakularny, oszałamiający sukces finansowy – kontrolując niewiele, bo ok. 3 – 4% rynku ilościowo, zgarnia z niego najwięcej zysków. Czy Apple ma ambicje sprzedawania 1 miliarda iPhone’ów rocznie? Nie, ale ma ambicje sprzedawać iPhone’a w taki sposób, żeby kontrolować każdy możliwy jego aspekt – począwszy od odpowiedniej obsługi MMS, do aplikacji Facebook na iPhone. Dopiero z tak zdefiniowanej wizji biznesu Apple wyciska możliwie najwięcej dla siebie.

3. Nic nie istnieje dopóki Apple nie tego nie sprzedaje

To zasada, która może dostarczać najwięcej konfuzji. Wielokrotnie Steve Jobs i inni prominentni przedstawiciele Apple twierdzili, że jakiś rynek dla nich nie istnieje. Steve Jobs mówił, że iPod jest do odtwarzania muzyki, a nie do nagrywania/odtwarzania video. I co? Już wkrótce iPod będzie urządzeniem, na którym kręci się najwięcej video i umieszcza w sieci. – Ludzie już nie czytają – to był komentarz Jobsa do sukcesu rynkowego Kindle od Amazon. I co? Od co najmniej dwóch lat roztacza się wizję redefinicji przez Apple druku po debiucie mitologizowanego iTabletu. I jeśli ów tablet kiedyś pojawi się w Apple Store na półce, to zapewne na zawsze zmieni rynek gazet, książek, e-booków i wszystkiego co opiera się na słowie pisanym. Czemu tak się dzieje? Po odpowiedź wróć do punktu numer 2.

4. Liczą się tylko najnowsze produkty Apple

Każdy posiadacz produktów Apple doświadczył tego zapewne nie raz i nie dwa – Apple dba tak dobrze, jak tylko dbać potrafi jedynie o najnowsze gadżety. Jeśli na rynku aktualnie jest iPhone 3GS, to jeden z największych produktów w historii firmy – iPhone pierwszej generacji już się kompletnie nie liczy. Nie wymienisz baterii, nie włączysz nawigacji samochodowej. Włączysz AppStore – ale to zapewne tylko dlatego, że AppStore jest ciągle w wersji 1.0, czyli najnowszej. Czemu tak się dzieje? Po odpowiedź wróć do punktu 2 – Apple eksploruje do spodu tylko to, co jest dla firmy w danym momencie najważniejsze. iPhone pierwszej generacji nie jest celem biznesowym firmy – Apple chce, abyś kupił najnowszego iPhone’a.

Z tymi czterema zasadami wróćmy na chwilę do wywiadu Phila Schillera w „BusinessWeeku”:

– Ty i twoja rodzina możecie pobrać aplikacje ze sklepu by w zdecydowanej większości przypadków być pewnym, że będą oferować dokładnie to, czego od nich oczekujesz.

– Musimy zapoznawać się ze stanowymi i międzynarodowymi regulacjami prawnymi i zastanawiać się co jest legalne, a co nie jest, i na jaki stan prawny narażamy Apple i konsumenta.

– Jeśli nie bronisz swoich znaków towarowych, to w końcu tracisz nad nimi władzę. Czasami inne firmy przychodzą do nas twierdząc, że ich znak towarowy jest użyty w aplikacjach bez ich zgody. Widzimy to dość często.

Jeśli dobrze odczytamy sens słów Phila Schillera, to znajdziemy w nich odniesienie do powyższych czterech punktów, które definiują postawę biznesową Apple.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA