REKLAMA

N97, czyli jak buduje się napięcie

07.09.2009 20.11
N97, czyli jak buduje się napięcie
REKLAMA
REKLAMA

Na Nokia World pytałem paru osób z Nokii, do czego – po premierze N900 i N97 Mini – jest im jeszcze potrzebna N97. Nie uzyskałem żadnej sensownej odpowiedzi. Ktoś mówił coś o tym, że N97 ma być przeznaczona dla klientów, którym bardziej zależy na designie, ale niespecjalnie mnie to przekonuje (to chyba ostatni telefon, który wybrałbym kierując się wyłącznie wyglądem…).

Przed chwilą pojawiły się polskie daty premier i ceny N97 Mini oraz N900. Ta pierwsza będzie kosztowała 1999 zł. Ta druga – 2499 zł, czyli dokładnie tyle, co N97.

Jeśli to nie jest zapowiedź rychłego końca tej ostatniej, to ja jestem fanem Windows Mobile. Na N97 po prostu nie ma miejsca w cenniku. Nikt jej nie kupi za cenę N900, a dużo tańsza być nie może, bo zabierałaby klientów N97 Mini.

Wygląda na to, że Nokia N97 idzie do kasacji.

Czemu o tym piszę? Ano temu:

Jak nietrudno wyczytać z wykresu, od momentu oficjalnej zapowiedzi N97 do chwili, gdy trafiła do sklepów minęło dokładnie 7 miesięcy. Po drodze były przecieki, prezentacje prototypów itd. – całe pompowanie marketingowego balonika. Sprzedaż rozpoczęła się mniej-więcej w połowie czerwca i trwa do dzisiaj – a więc do połowy września. Jakieś trzy miesiące. Licząc do października (wtedy będzie można kupić N900) cztery.

Jednym słowem, w przypadku N97 budowanie napięcia trwało dwa razy dłużej niż życie produktu.

Nie wiem w sumie, czy rozpatrywać to w kategoriach porażki czy też raczej uznać za przykład genialnej strategii marketingowej…

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA