REKLAMA

Recenzja: mój nowy MacBook Air, część 3

11.08.2009 06.30
Recenzja: mój nowy MacBook Air, część 3
REKLAMA
REKLAMA

MacBook Air nie jest komputerem dla każdego. Co więcej, mogę śmiało założyć, że dla większości z Was – Drodzy Czytelnicy – to Pro 13” byłby urządzeniem lepiej dopasowanym do Waszych potrzeb. Niemniej jednak ja podtrzymuję zasadność swojego wyboru – Air jest optymalny dla mnie.

W komentarzach i mailach po moich dwóch wpisach recenzujących MacBooka Air powtarzały się pytania i prośby o odpowiedź na pytanie co faktycznie spowodowało, że zdecydowałem się na zakup MacBooka Air, a nie 13” MacBooka Pro, co – szczerze wyznam – nieco mnie dziwiło, gdyż w mojej ocenie podałem kilka jednoznacznych powodów swojej decyzji. Postaram się wyłożyć je tutaj raz jeszcze, zebrane w jednym miejscu, co może przekona Was o zasadności mojego wyboru.

Oto 11 powodów dlaczego Air jest dla mnie lepszy niż Pro 13” (specjalnie nie wymieniam wad oraz ewentualnych przewag Pro, bo o nich pisałem aż nadto w poprzednich dwóch wpisach cyklu):

– Nie potrzebuję napędu CD – przez niecały miesiąc od zakupu Aira użyłem zewnętrznego napędu CD tylko raz. W pierwszym tygodniu instalując z płyty Microsoft Office for Mac. Pewnie bym sobie poradził bez napędu.

– Nie potrzebuję portu FireWire – nie mam sprzętu współpracującego z tym portem i chyba – o ile pamięć mnie nie myli – nigdy nie miałem.

– Nie potrzebuję wejścia Ethernet – jestem wszędzie pod zasięgiem sieci WiFi, a w drodze używam internetu mobilnego za pomocą modemu USB. Przez miesiąc używania Aira nie było sytuacji, w której byłbym zmuszony do używania mobilnego internetu w miejscu, w którym byłby tylko internet przewodowy. W tym czasie byłem dwa razy w Warszawie, raz w Pradze (Czechy) i raz w górach polskich.

– Nie potrzebuję więcej niż jednego portu USB – gładzik w Air jest dla mnie optymalnym rozwiązaniem, rzadko korzystam z myszy. Port USB zazwyczaj jest wolny.

Jeśli tego nie potrzebuję, to czy muszę obciążać tym wagę i rozmiar komputera? Nie muszę – wybieram MacBooka Air.

– Nie tworzę grafiki, nie pracuję na ciężkich plikach muzycznych (już nie), nie programuję, czyli nie potrzebuję potężnej mocy procesora komputera.

– Potrzebuję lekkiego komputera, który nie będzie ważył sporo w moich podręcznych bagażach, kiedy przemieszczam się z miejsca na miejsce (robię to bardzo często).

– Potrzebuję mobilnego komputera, który nie będzie przeszkadzał mi na licznych spotkaniach – często w przyciemnionych miejscach – podczas których albo ja coś prezentuję, albo robię notatki z prezentacji innych osób.

– Potrzebuję mobilnego komputera, na który przyjemnie będzie się patrzeć przez co najmniej 9 – 10 godzin dziennie. Air jest pięknym komputerem, a wśród pięknych rzeczy przyjemniej spędza się czas.

Co najmniej w trzech z czterech powyższych punktów przewagę ma u mnie Air. Wybieram więc Aira.

– Air jest komputerem przyszłości – wkrótce wszystkie nowe komputery będą pozbawione napędu optycznego i dużej liczby portów (większość urządzeń peryferyjnych będzie współpracowało bezprzewodowo z komputerem).

– Air jest idealnie przystosowany do pracy w środowisku webowym, to pierwszy komputer, który polega głównie na wykorzystaniu cloud computing. MobileMe, Lotus Notes, pakiet aplikacji Google’a, Skype, Twitter – jestem aktywnym użytkownikiem tych webowych aplikacji. Pomysł na MacBooka Air opiera się właśnie na wykorzystaniu dobrodziejstw sieci.

– Air wcale nie jest droższy od najtańszego modelu z linii MacBook Pro. Trzeba tylko umiejętnie dobierać dostawców.

Wybrałem Aira.

Poprzednie wpisy recenzujące MacBooka Air:
– część pierwsza;
– część druga.
(i będzie jeszcze czwarta)

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA