REKLAMA

Newsweek: Amatorzy e-ldorado

16.08.2009 05.37
Newsweek: Amatorzy e-ldorado
REKLAMA
REKLAMA

W poniedziałek 10 sierpnia „Newsweek Polska” opublikował kolejny artykuł mojego autorstwa. Poniżej jego treść. Pełniejsza wersja artykułu, który w „Newsweeku” ukazał się w nieco okrojonej wersji znajduje się tutaj.

Prawnik, licealista czy przeciętny informatyk nadal może zarabiać duże pieniądze w internecie, jeśli potrafi sformatować na nowo nawet mocno przechodzoną ideę.

W ostatni wtorek na licytacji w portalu Allegro pojawił się Kurnik.pl – najpopularniejszy polski serwis internetowy z grami online. Branża nie mogła uwierzyć. Jak to, Marek Futrega, jedna z najbardziej niezależnych i enigmatycznych postaci w polskim internecie sprzedaje Kurnika? Przecież przez kilka ostatnich lat bili się o niego wszyscy możni polskiego internetu, a Futrega ciągle mówił: nie, nie sprzedam. – Kurnik generuje już spore dochody i to mi wystarcza- mówił jeszcze tydzień temu w rozmowie z „Newsweekiem”. Dokładnie ile – nie wiadomo, ale na podstawie cenników reklam, liczby użytkowników i odsłon, szacuje się, że przychody Kurnika przekraczają milion złotych rocznie. Nie wiadomo też, czy Futrega zmienił zdanie na temat sprzedaży serwisu, bo licytacja na Allegro została zdjęta po jednym dniu, kiedy oferty doszły do absurdalnych 999 milionów złotych. W uzasadnieniu Futrega napisał: „licytujący robili sobie jaja”.

Za ile Futrega mógłby faktycznie sprzedać Kurnik.pl? – Wyceny takich spółek zależą od modelu monetyzacji użytkownika (reklama internetowa, mikropłatności) i mogą sięgać nawet do 10 euro za użytkownika – mówi Tomasz Czechowicz, partner zarządzający w MCI Management SA, spółki venture capital specjalizującej się w inwestycjach w perspektywiczne firmy, także te internetowe. Ponieważ użytkowników jest ok. 300 tysięcy, łatwo policzyć, że Kurnik mógłby być wart 12 milionów złotych.

Portal z grami online Kurnik.pl Marek Futrega – niczym nie wyróżniający się informatyk z Morąga – założył 8 lat temu, mając 21 lat. – Zawsze lubiłem łamigłówki, a w Polsce nie było serwisu, który by mi się podobał – tłumaczy. I dzisiaj, choć strona wygląda tak, jakby nie zmieniła się od chwili założenia, to nadal jeden z niewielu liczących się serwisów internetowych, który należy do osoby prywatnej.

Mimo ascetycznego wyglądu Kurnik.pl ma świetne statystyki. – Średni czas spędzany przez każdego z 300-tysięcy użytkowników serwisu to 14 godzin dziennie – najwięcej spośród wszystkich polskich serwisów – chwali się Futrega. Każdego miesiąca Kurnik generuje prawie 200 milionów odsłon. Serwis uzależnia, a jego właściciel wie jak to zręcznie pielęgnować. – Interesuję się psychologią doświadczalną – mówi Futrega i buduje wokół Kurnika społeczność doskonalącą serwis i wprowadzającą nowe gry. Użytkownicy potrafią zarywać noce, zawalać pracę i zaniedbywać rodzinę tylko po to, aby poćwiczyć umysł. Wśród tysięcy graczy w szachy, warcaby, chińczyka, wszelkie możliwe gry karciane, domino, kości i wiele innych, są szefowie spółek publicznych, politycy, mistrzowie sportu, jak i ci, którym nudzi się w pracy.

Takich internetowych sukcesów jest już na świecie coraz mniej. W końcu sieć rozwija się ponad 15 lat i coraz trudniej o pomysły otwierające nowe pola wykorzystania internetu. Dlatego coraz częściej, tak jak w przypadku Kurnika, sukces pojawia się tam, gdzie nawet starą ideę udało się sformatować tak, że daje nową jakość. Jednym z tych, którym się udało, jest amerykański prawnik Michael Arrington. W 2005 roku założył bloga TechCrunch, gdzie zaczął recenzować nowe projekty internetowe i komentować wydarzenia z obszaru nowych technologii. Niby nic nadzwyczajnego, ale jego pisany z temperamentem i znakomitą intuicją blog, w ciągu dwóch lat stał się wyrocznią sukcesu internetowych nowicjuszy i dzisiaj wyceniany jest na 25 milionów dolarów.

Równie spektakularny jak Arringtona jest sukces dziewiętnastolatka, Michaela van Poppel. We wrześniu 2007 roku założył serwis internetowy agregujący informacje z różnych źródeł – Breaking News Online (BON). I to na BON newsy pojawiają 15 minut wcześniej niż gdzie indziej, bo van Poppel i jego ludzie potrafią skutecznie wydłubywać krążące w sieci informacje i nie muszą zmagać się z korporacyjną machiną akceptacji newsów (tak nastolatek wygrzebał nieodkryte przez nikogo, a krążące w sieci nagranie Osamy Bin Ladena od czego zaczęła się jego kariera). Serwis już dziś zarabia kilka milionów dolarów rocznie.

Jednak nawet odgrzewany sukces wymaga pielęgnacji. Dlatego każdy z tych trzech ludzi ma też w głowie nowe pomysły. Arrington wprowadzi w tym roku na rynek pierwszy tablet; komputer do surfowania po internecie, składający się tylko z dotykowego ekranu. Van Poppel wprowadzi swój serwis do iPhone’a, najbardziej logicznego medium w sytuacji, gdy jego przewaga konkurencyjna utrzymuje się zaledwie 15 minut. Marek Futrega też ma w głowie nowy projekt. Przymierza się do uruchomienia – jak wieść niesie – portalu ogłoszeniowo-handlowego. – Takiego, którego brakuje mi w Polsce – prosto, konkretnie i za darmo – żartuje Futrega. Może właśnie do realizacji tego pomysłu potrzebna jest mu gotówka? – Gdyby pozyskał środki od partnera strategicznego lub kompetentnego funduszu venture capital, mógłby być graczem europejskiego formatu – twierdzi Czechowicz. A wtedy pokaże po raz kolejny, że E-ldorado nadal jest w zasięgu każdego z nas.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA