REKLAMA

Żywotność baterii, za którą warto umrzeć

16.06.2009 08.55
Żywotność baterii, za którą warto umrzeć
REKLAMA
REKLAMA

Nie trzeba nikogo przekonywać, że wytrzymałość baterii w urządzeniach przenośnych to jedno z podstawowych kryteriów wyboru produktu. W końcu notebooki, telefony czy smartfony to produkty, których używamy będąc w ruchu, zazwyczaj bez dostępu do źródła zasilania. Chcemy, aby bateria w nich instalowana umożliwiała w miarę komfortową pracę bez konieczności nerwowego rozglądania się za gniazdkiem z prądem.

Żywotność baterii od zawsze była jedną z aren walki na rynku technologii użytkowej. Na przykładzie nowych produktów Apple zaprezentowanych podczas konferencji prasowej na WWDC widać jednak, że rozwój myśli technologicznej wokół optymalizacji życia baterii nie przebiega harmonijnie w przypadku smartfonów oraz notebooków.

Przygotowując się do tego wpisu postanowiłem wczoraj przeprowadzić test wytrzymałości baterii mojego iPhone’a 3G. Włączyłem pobieranie danych za pomocą push w koncie Me.com oraz fetch w pozostałych kontach zdefiniowanych na moim iPhone (łącznie sztuk 3). Ustawiłem sprawdzanie poczty na co 30 minut. Włączyłem 3G, ustawiłem jasność na 50% (zazwyczaj przyciemniam do ok. 30 – 35%).

Z biura wyszedłem równo o godzinie 17. iPhone był w pełni naładowany, ponieważ przez cały dzień przebywał w docku ładując baterię. Podczas podróży samochodem do domu, przez około półtorej godziny iPhone służył mi jako iPod podpięty do sprzętu audio w moim samochodzie. W czasie podróży odebrałem dwa połączenia, z których każde trwało mniej więcej trzy i pół minuty. Dwukrotnie sprawdzałem także wiadomości e-mail odbierając i czytając łącznie ok. 8 maili, w tym dwa z załącznikami ważącymi po około 75KB. Dojechawszy do domu, będąc już w obrębie dostępu do WiFi przez około pół godziny buszowałem w Internecie za pomocą mobilnej Safari. Następnie iPhone odpoczywał przez około dwie godziny, po czym około 45 minut spędziłem czytając wiadomości na Blipie oraz Twitterze. Na noc iPhone pozostał z włączonym pushem oraz fetchem ustawionym na sprawdzanie wiadomości co 30 minut. Dzisiaj rano, jak codziennie w dni robocze, budzik w iPhone postawił mnie na nogi równo o 5. Sprawdziłem poziom baterii. Zielony zazwyczaj pasek był już czerwony?, więc poziom naładowania baterii był już poniżej 20%. Musiałem podłączyć go do zasilania, aby wytrzymał półtora godziny odtwarzania muzyki w samochodzie w drodze do pracy.

Wynik testu? Przy intensywnym, choć przecież nie bardzo intensywnym używaniu mój iPhone wytrzymał 12 godzin. To niezbyt dużo, żeby nie powiedzieć bardzo mało. A nie grałem przecież w żadną grę, które najszybciej drenują zasoby energii.

Podczas keynote na WWDC przedstawiciele Apple zaprezentowali nowego iPhone’a. Jedną z głównych prezentowanych cech mających zachęcić posiadaczy modeli pierwszej generacji lub 3G do upgrade’u do 3GS była lepsza bateria. Lepsza jedynie o 10%. Nie napawa to optymizmem, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę nowe możliwości systemu operacyjnego 3.0, w które iPhone’y 3GS będą fabrycznie wyposażone. Reklamowana przez Apple funkcjonalność „push notification” spowoduje przecież znacznie szybszy drenaż baterii, nie wspominając coraz bardziej zaawansowane graficznie gry i aplikacje biznesowe.

Wydaje się, że iPhone 3GS jest modelem przejściowym pomiędzy wielkim rynkowym hitem jakim był 3G, a nowym modelem przygotowywanym zapewne na 2010 rok. Wtedy to będzie można oczekiwać wyników prac zespołu Marka Papermastera, który został zatrudniony w Apple właśnie po to, aby w pełni wykorzystać patenty przejętej firmy P.A. Semi, która specjalizuje się w produkcji chipów o niskim poborze mocy. Jest więcej niż pewne, że Apple pracuje nad nowymi rozwiązaniami, które znacznie wydłużą żywotność baterii w iPhone’ach. Zresztą, Apple zapewne wykorzysta swoje doświadczenie w wydłużaniu czasu pracy baterii w swoich laptopach.

W ostatnich dniach na portalach i blogach opisujących komputery Mac dużym powodzeniem cieszy się wpis w serwisie AnandTech o tytule, takim jak tytuł niniejszego wpisu. Artykuł dotyczy nowych baterii zainstalowanych przez Apple w nowych MacBookach Pro. Według Apple nowe baterie w MacBookach Pro pozwalają na pracę przez 7 godzin. To o 30% więcej niż poprzednio, kiedy ich moc trwała przez 5 godzin. Autorzy serwisu AnandTech przetestowali baterie w nowych MacBookach i okazało się, że jest jeszcze lepiej – ponad 8 godzin w przypadku „normalnego” użytkowania komputera i prawie 5 godzin w przypadku ciągłego ściągania danych z sieci. Według specjalistów z AnandTech to prawie o 100% lepiej niż w przypadku starych MacBooków Pro.

Skąd ta zmiana? W nowych komputerach Apple zastosowało innowacyjny typ baterii. Poprzednio w MacBookach instalowano standardowe baterie litowo-jonowe. Ich konstrukcja oparta jest na cylindrycznych ogniwach podobnych do zwykłych baterii AA. Ich problemem był fakt, że marnowały mnóstwo przestrzeni wewnątrz notebooka. W procesie „odchudzania” notebooków Apple zaczęło eksperymentować z nowym typem baterii litowo-polimerowej. Te nie są oparte na cylindrycznych ogniwach. Są prostokątne i nie marnują przestrzeni. Pozwala to nie tylko na lepszą kompresję baterii, ale także na jej większą pojemność używając dokładnie tyle samo miejsca co w przypadku baterii litowo-jonowych. Apple obiecuje, że bateria w nowych MacBookach Pro przetrwa bez uszczerbku na wydajności pięć lat, czyli około 1000 ładowań.

7 czy 8 godzin pracy na notebooku bez konieczności podpinania urządzenia do prądu wydaje się być bardzo przyjaznym rozwiązaniem dla użytkowników. Można nawet zapomnieć wziąć do pracy zasilacza i wytrzymać na jednym doładowaniu intensywny dzień pracy. Wydaje się więc, że Apple zoptymalizowało do (prawie) perfekcji żywotność baterii swoich notebooków. Teraz czas na iPhone’a i jego baterię.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA