REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Co dalej po Transformerach? Michael Bay flirtuje z pomysłem na nowych Bad Boys

Transformers: Ostatni Rycerz przebojem wchodzi do kin na całym świecie. Z tym kultowym już cyklem żegna się Michael Bay, który – być może – powróci do serii, od której zaczął swoją karierę.

19.06.2017
18:52
Bad Boys for Life
REKLAMA
REKLAMA

Bad Boys i Bad Boys II to prawdopodobnie jedne z najlepszych filmów Michaela Baya. Chociażby z uwagi na fakt, że nie próbują niczego udawać. To typowe kino akcji gatunku podobnego do Szklanej pułapki czy Zabójczej broni. Zabili go i uciekł. Tyle że typowym bayowskim stylu, a więc w towarzystwie serii eksplozji i „niemożliwych do zrealizowania” efektów specjalnych.

Problem w tym, że tak jak Bad Boys to bardzo dobre kino rozrywkowe, tak też już ma wiele lat na karku. To debiut Baya na wielkim ekranie, a do kin trafił w 1995 roku. Był też trampoliną do sławy nie tylko dla Baya, ale również i dla Willa Smitha, który grał jedną z głównych ról.

Bay wrócił do Bad Boys w 2003 roku kręcąc wysokobudżetowy sequel, który zapewnił jeszcze wyższe przychody od „jedynki”. I ostatecznie porzucił serię, zajmując się innymi projektami. Podkreślał też wielokrotnie, że reżyserowanie „trójki” go zupełnie nie obchodzi.

Michael Bay może być jednak ostatnią nadzieją dla Bad Boys for Life.

Znany reżyser chce odpocząć od serii Transformers i zająć nowymi projektami. Podobnie jak zresztą Mark Wahlberg, odtwórca głównej roli. Sony Pictures jednak nie chce odpocząć od Bad Boys, cały czas ma w planach nakręcenie kolejnych dwóch filmów. I cały czas przekłada ich planowane premiery, bowiem nikt nimi nie chce się zająć. Aktualne plany przewidują, że Bad Boys for Life pojawią się w kinach za 1,5 roku, a Bad Boys 4 za kolejny rok.

To w końcu zaczęło irytować samego Baya , który stwierdził, że seria niedługo będzie tak stara, że kręcenie kolejnych odsłon nie będzie miało większego sensu. I choć nadal nie wyraża chęci stanięcia za kamerą, może to być ostatnia szansa, by te filmy w ogóle powstały i by Will Smith i Martin Lawrence – tytułowi Bad Boys – zechcieli razem ponownie wystąpić.

Mam nadzieję, że się zgodzi. Na Bad Boys bawiłem się świetnie, a Baya – choć to kontrowersyjna opinia – bardzo szanuję.

REKLAMA

Filmy Baya to niezupełnie produkcje skłaniające nas do głębokich refleksji czy potężnego wysiłku intelektualnego. Tyle że - no może za wyłączeniem Pearl Harbor - nigdy do tego nie aspirowały. To ponad dwugodzinne spektakle wizualne, wysokobudżetowe „teledyski” najwyższej technicznej klasy, kryjące pod sobą proste historie i sporo humoru. Bay to nie artysta pokroju Christophera Nolana (tudzież skrzętnie takowego w sobie ukrywa), ale jest mistrzem letnich blockbusterów.

Bad Boys był znakomitym debiutem, a jego sequel udowodnił, że żerowanie na jakiejś marce nie musi oznaczać obniżania jakości. Prosta rozrywka, ale bardzo wysokiej jakości. Trzecia część? Jeżeli zrobi ją Bay, z przyjemnością wybiorę się do kina.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA