REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Nickelback nagrał (w miarę) dobrą płytę. "Feed the Machine" - recenzja Spider's Web

Mistrzowie pseudo-rocka, albo, jak kto woli, popu na gitarach, dopracowali formułę swojego grania do takiego poziomu, że w końcu zaczynają nagrywać niezłe piosenki.

16.06.2017
17:29
Nickelback Feed the Machine
REKLAMA
REKLAMA

Nickelback poznałem wtedy, kiedy poznali ich właściwie wszyscy dzisiejsi fani, czyli wraz z premierą piosenki How You Remind Me, ponad dekadę temu. Polubiłem ten kawałek, choć nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl by zaklasyfikować go do gatunku "muzyka rockowa".

To, że ktoś gra na gitarach nie oznacza jeszcze, że jest rockmanem. I tak można by właściwie podsumować dotychczasową działalność Nickelback.

Grupa dowodzona przez Chada Kroegera wywodzi się z post-grunge’u, natomiast od samego początku ma dość spore parcie na melodie i tzw. radiową popularność.

I w tej sferze osiągnęli niebywały sukces. Właściwie to stali się ojcami nowego brzmienia radiowego rocka XXI wieku i praktycznie każdy mainstreamowy zespół, który wmawiał sobie, że gra rocka, wzorował się na Nickelback. W ostatnich latach zaczęli wprowadzać kolejne novum do brzmienia. Łączą wpływy rockowe z... muzyką taneczną.

Wszystko jest dla ludzi – nie mam wielkiego problemu z tą grupą. Jest całkiem nieszkodliwa, a kilka pojedynczych kawałków z ich poprzednich płyt wpadało mi w ucho i, w najgorszym wypadku, wypadało drugim.

Jak na razie najlepszym ich krążkiem był moim zdaniem "Dark Horse" z 2008 roku.

Zdecydowanie najmocniejszy, z mrocznymi tekstami, i zaskakująco ciężki (chwilami wręcz metalowy) - jak na Nickelback. I trochę taka też jest "Feed the Machine". A rozpoczynający ją utwór tytułowy jest na to najlepszym dowodem.

Otwiera go mocny werbel i parta basu, które po chwili przechodzą w ostry metalowy riff, a następnie w szorstki wokal Kroegera. Natomiast tekst, nawołujący do sprzeciwiania się systemowi, przybliża ten kawałek do jasnej strony metalowej mocy.

Refren wprawdzie jest już klasycznie bezbarwny i typowy dla współczesnego, radiowego rocka, ale da się go przeżyć.

Następny utwór, Coin For the Ferryman, również potrafi zamącić w głowie dynamicznym i mocnym, rytmicznym riffem.

Pierwsza ballada, czyli Song On Fire, prawdopodobnie inspirowana rozstaniem Kroegera z Avril Lavigne, to całkiem niezły... pop i nic ponadto.

Muzyka Nickelback wymaga od swoich fanów sporego otwarcia zarówno na mocne brzmienia, jak i na delikatniejsze przyśpiewy, które spokojnie mogłyby znaleźć się w repertuarze Taylor Swift.

Jak widać, formuła ta sprawdza się od lat, dlaczego miałbym ją negować?

Okładka płyty Feed the Machine grupy Nickelback

Narzekać nie będę, bo te cięższe i bardziej dynamiczne kawałki na "Feed the Machine" wyjątkowo tym razem mnie nie odstraszają. Nie są to perły rocka, ale te riffy (a nawet podchody pod solówki) brzmią na tyle dobrze, że nie ma co kręcić nosem.

Wiadomo, fani i tak przesłuchają tę płytę i znajdą na niej to, czego oczekują. Nickelback do perfekcji dopracowali swoją formułę - dziś są już dobrze naoliwioną machiną i w pełni profesjonalną instytucją.

To rock czysto wykalkulowany, tworzony po to by się podobać masowemu odbiorcy.

O ile na poprzednie ich płyty narzekałem, tak tym razem nie widzę nadmiernego powodu. Skoro, nawet jeśli "Feed the Machine" jest owocem kalkulacji, to dały one całkiem udane wyniki.

Można mieć o Nickelback skrajne zdanie. Jednak trzeba im uczciwie przyznać, że po pierwsze Chad Kroeger jest naprawdę niezłym wokalistą, a jego głos nadal jest w dobrej formie. A po drugie, jakkolwiek byśmy nie oceniali ich muzyki, to czysto formalnie, grupa od ponad dekady nie zaniedbuje brzmienia i naprawdę przykłada wielką uwagę do jakości produkcji.

REKLAMA

Po trzecie, słychać w nich ciągle tą samą energię co przed laty. A nie każdy zespół jest w stanie ową świeżość utrzymać. Słychać, że panowie po prostu lubią razem grać. To może być też powód ich niemalejącej popularności od kilkunastu lat.

Pisząc na wstępie o pseudo-rocku, byłem lekko złośliwy, ale to tylko z sympatii. Nie wiedzieć czemu, trochę Nickelback lubię, a przynajmniej nie widzę w nich zagrożenia dla muzyki gitarowej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA