REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

To nie jest wielkie muzyczne wydarzenie. Margaret "Monkey Business" - recenzja Spider's Web

Nowa płyta Margaret, czyli jednej z największych gwiazd polskiej muzyki młodego pokolenia udowadnia, że dziewczyna ma talent i warunki do zrobienia nawet światowej kariery, jednak ciągle brakuje jej własnego, nomen omen, głosu.

06.06.2017
14:07
Margaret Monkey Business
REKLAMA
REKLAMA

Margaret ma pozycję, jakiej przez dekady nie udało się wypracować poprzednim pokoleniom gwiazd polskiej muzyki. Jest ona bowiem na dobrej drodze do zrobienia międzynarodowej kariery. I ma wszystko, co trzeba, na miejscu – dobrych producentów, charyzmę młodej wokalistki popu, która nie blaknie na tle jej odpowiedniczek z zachodu no i świetnie śpiewa po angielsku.

Niestety powiela wszystkie błędy poprzedników i poprzedniczek chcących się wybić globalnie – nie ma własnej muzycznej tożsamości i jedynie co serwuje słuchaczom, to sprawny formalnie i przyjemny w odbiorze wtórny pop. Niczym szczególnie się nie wyróżniający, po prostu poprawny.

I określenie "poprawny" chyba najbardziej pasuje do "Monkey Business". Tak samo jak "wtórny". Słychać to praktycznie w każdym poszczególnym kawałku.

Okładka płyty Monkey Business

Otwierający płytę utwór tytułowy robi w sumie najgorsze wrażenie i nie nastraja pozytywnie do reszty – jest męczący, irytujący swoją monotonią, może i nadałby się by ponieść się w hipnotycznym tańcu, ale w zwykłym odsłuchu jest nie do zniesienia.

Promujący nowy film o Smerfach Blue Vibes jest już krokiem w zdecydowanie lepszym kierunku, chociaż chyba Margaret powinna pomyśleć nad lekką modyfikacją w szeregach swoich producentów i kompozytorów, bo utwór ten nie jest jedynym na "Monkey Bousiness", który odznacza się całkiem udaną melodią w zwrotkach i totalnie nijakim refrenem.

Później zaczyna się festiwal recyklingu wszystkich modnych obecnie trendów w muzyce.

Super Human i Over You (który też ma jakieś dziwne problemy z refrenem) i What You Do brzmią tak, że spokojnie mogłyby znaleźć się na płycie Katy Perry czy Ariany Grande, pod warunkiem, że mówimy o bonusowej płycie z odrzutami z sesji.

Za to Color of You z karaibskimi naleciałościami z tych wszystkich muzycznych wtórności (mocno zalatuje Rihanną) sprawdza się chyba najlepiej – dla mnie to najlepszy utwór na płycie i z przyjemnością sobie do niego parę razy podczas tegorocznych wakacji wrócę. Choć nadal uważam, że odnoszenie się do takich "egzotycznych" w naszym klimacie dźwięków przez polskich wykonawców zahacza czasem o małe kuriozum.

Całość zamyka jeden z dwóch tylko utworów śpiewanych po Polsku, czyli ballada Byle jak i jeśli miałbym być złośliwy, to napisałbym, że ten tytuł jest dość metaforyczny względem owego kawałka. Pozornie trudno się do czegokolwiek przyczepić, bo zagrany i zaśpiewany jest bardzo dobrze, tyle że słuchając go ciągle miałem wrażenie, że to jakaś polska wersja średniaka z repertuaru Taylor Swift.

Rzucam tymi nazwiskami zachodnich gwiazd nie bez powodu.

Margaret bowiem z jednej strony chce być (i jest) światowa, ale z drugiej wychodzi z niej ta nasza polska prowincjonalność, polegająca na zapatrzeniu się w koleżanki po fachu zza wielkiej wody.

Problem z Margaret (a także z Sarsą i innymi jej podobnymi młodymi gwiazdami polskiego popu) polega na tym, że tak naprawdę sam fakt, że świetnie śpiewają po angielsku, brzmią nowocześnie i na światowym poziomie, nie wystarcza, by zawojować świat.

REKLAMA

Takich płyt jak "Monkey Business" powstaje setki tu u nas w Europie i pewnie z tysiące w Stanach. Także nie do końca trafia do mnie twierdzenie, że gdyby ta płyta pojawiła się w Ameryce, to byłoby o niej głośno na świecie. Nie, bo żeby to osiągnąć, Margaret musi w pełni znaleźć swoje muzyczne "Ja". Na razie widzę, że jedynie szuka.

Oczywiście, jak pisałem wcześniej, co najmniej kilka kawałków z nowego albumu Margaret słucha się przyjemnie, tak więc w kategorii płyty rozrywkowej i bezpretensjonalnego popu "Monkey Business" jakoś tam się broni, choć w żadnym razie nie jest muzycznym wydarzeniem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA