REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Dinozaury jak żywe i magiczny świat Pandory - TOP 9 przełomowych momentów dla grafiki komputerowej w filmie

Możliwość łączenia wirtualnego i rzeczywistego świata zapewniły filmowcom wymarzone narzędzia do pracy. Dzięki grafice komputerowej nie ma już scen niemożliwych do nakręcenia. Jednak nie od razu to wszystko wyglądało tak pięknie.

26.04.2017
17:19
grafika komputerowa w filmie
REKLAMA
REKLAMA

Grafika komputerowa w rękach fachowca umożliwia kręcenie scen, których wcześniej nakręcić się nie dało. Nawet Christopher Nolan, wybitny reżyser stawiający przede wszystkim na autentyczność i realne rekwizyty i scenografię, posługuje się grafiką 3D w swoich filmach bo… nie ma innego wyjścia.

Komputerowe efekty specjalne w rękach fachowców są dla widza niewidoczne, uzupełniając sceny nakręcone na planie. Dziś nawet filmy obyczajowe są nimi wypełnione, filmowcy chętnie je wykorzystują zamiast kosztownych scenografii. Początki grafiki komputerowej w filmach były jednak relatywnie skromne. Jak to dokładnie wyglądało?

Poniżej przedstawiam wam TOP 9 filmów, w których pomysł na zastosowanie generowanego cyfrowo obrazu wpłynął na rozwój całej kinematografii. Z zestawienia tego wyłączyłem jednak dwa rodzaje filmów. Nie znajdziemy tu filmów będących w całości zrealizowanych za pomocą komputera (przykład: Toy Story). Pominąłem też eksperymentalne krótkie metraże, prezentując na liście wyłącznie kinowe superprodukcje.

TOP 9 przełomowych momentów dla grafiki komputerowej w filmie [uwaga! spoilery!]

Tron (1982 r.)

Tron nie był pierwszym komercyjnym pełnometrażowym filmem, który wykorzystał grafikę komputerową podczas realizacji. Ale to właśnie on udowodnił, że grafika komputerowa to nie gadżet i zabawka, a narzędzie o niesłychanym potencjale. Twórcy Trona wykorzystali grafikę 3D do stworzenia wirtualnych pojazdów i krajobrazów oraz kultowej sceny rywalizacji między „motocyklami”. A wszystko to wyrenderowano na komputerze z 0,002 GB pamięci RAM.

Otchłań (1989 r.)

Od czasu Trona w grafice komputerowej w filmach nie zmieniło się właściwie nic. Ktoś mógłby uznać, że 30-sekundowa iluzja z Młodego Sherlocka Holmesa jest przeze mnie złośliwie pominięta, jednak ta innowacja blednie przy tym, co pokazał James Camerona w swojej Otchłani. Tron z natury był filmem w całości stylizowanym na grafikę komputerową. Cameron wprowadził do kina realistycznego wizualnie nie tylko żywą postać, ale też skonstruowaną z cieczy (a konkretniej, z wody), a więc z materiału który nawet dziś sprawia grafikom niemałe problemy. Występ wodnego stwora trwał raptem nieco ponad minutę, ale zagwarantował filmowi Oskara za efekty specjalne i zwrócił uwagę branży na możliwości, jakie grafika 3D otwiera przed rzemiosłem filmu

Terminator 2: Ostateczna rozgrywka (1991 r.)

Sęk w tym, że branża nie posłuchała Camerona lub zabrakło jej sprawności by mu dorównać. Dlatego też kolejne istotne dla rozwoju grafiki 3D dzieło również pochodzi od tego reżysera. Terminator 2 to jeden z najbardziej widowiskowych i oszałamiających filmów w historii kina. Oprócz połączenia tego z fajną historią, oferuje coś jeszcze: przeciwnika dla Terminatora, który w swojej pierwotnej formie jest w całości wygenerowany komputerowo. No, prawie, bowiem po raz pierwszy wprowadzono do pełnego metrażu technikę motion-capture, dzięki czemu cyfrowa postać robota T1000 wygląda jeszcze bardziej wiarygodnie. Ciekawostka: do roli zamaskowanego T1000 wybrano Roberta Patricka przede wszystkim z uwagi na… jego anatomię, której ruchy najłatwiej było rejestrować na raczkującym wtedy sprzęcie do motion-capture.

Jurassic Park (1993 r.)

Stary Jurajski park Stevena Spielberga nie ma za wiele wspólnego z bijącymi aktualnie rekordy popularności sequelami. Nie tylko z uwagi na świetny scenariusz będący adaptacją znakomitej powieści Michaela Crichtona, muzykę czy postacie. To również film, który w ogóle się nie zestarzał. To, co stworzył Spielberg wspólnie z inżynierami i specjalistami od grafiki komputerowej, to prawdziwa magia. W Jurajskim parku komputerowe i mechaniczne efekty specjalne są wykorzystywane naprzemiennie. Komputer był wykorzystywany wtedy, gdy czegoś nie dało się nakręcić przy pomocy lalek i modeli. Jurassic Park do dziś uchodzi za ostateczne wprowadzenie grafiki komputerowej do kinowego mainstreamu i za wzorzec tego, jak powinno być to wykonane. Jeżeli ktoś nie wierzy, sugeruję zapoznać się z ostatnim pojedynkiem tyranozaura z raptorami, znaleźć w nim jakąkolwiek wadę techniczną czy wizualną a następnie raz jeszcze zobaczyć kiedy ten film został nakręcony.

Forrest Gump (1994 r.)

Pałeczkę po Spielbergu przejął inny czarodziej kina, Robert Zemeckis. Znalazł on własną drogę na wprowadzenie komputerowych efektów specjalnych do kina. Zamiast wprowadzać na ekran komputerowe postacie czy modele, postanowił on wykorzystać cyfrową magię do zestawiania ze sobą różnych nagrań filmowych. Forrest Gump (Tom Hanks) mógł, dzięki temu, „spotkać się” i „rozmawiać” z takimi postaciami, jak John Lennon czy John Kennedy, którzy – dzięki komputerowej magii – reagowali na wypowiadane przez niego słowa stosowną odpowiedzią.

Matrix (1999 r.)

Na kolejny istotny przełom musieliśmy czekać wiele lat aż wyreżyserowali go wtedy jeszcze bracia Wachowscy. Matrix zaprezentował widzom niespotykane kadry, kamerę wirującą wokół wykonujących „nierealne” kaskaderskie popisy postaci. Specjaliści od efektów specjalnych wykorzystali do ich realizacji dziesiątki wykonujących sekwencyjnie zdjęcia lustrzanek a następnie składając je w jeden płynny, realistyczny wizualnie obraz. Ta technika do dziś nazywana jest „bullet-time”, właśnie z uwagi na jej pierwsze zastosowanie w scenie strzelaniny w Matriksie.

Władca pierścieni: Dwie wieże (2002 r.)

Peter Jackson wspólnie z Andym Serkisem pokazali reszcie świata, jak powinien zostać wykonany wzorowy motion-capture. Na cyfrową postać Golluma bezbłędnie przeniesiono nie tylko ruchy aktora, ale też wszelkie subtelności jego gry aktorskiej, z szczegółową mimiką włącznie. Cyfrowy Gollum okazał się bliski doskonałości i choć nadal po tej kreacji widać pewne drobne niedoskonałości grafiki komputerowej, tak bez wątpienia był jedną z najbardziej przekonujących „aktorsko” postaci tego typu w historii kina.

Avatar (2009 r.)

Na potrzeby tego filmu nowe technologie cyfrowe wręcz wymyślano. I to na przestrzeni wielu lat, bowiem koncepcyjnie film był gotowy od 1995 roku. James Cameron potrzebował jednak kolejnych czternastu, by wszystkie techniki filmowania jakie były mu potrzebne do jego realizacji zostały wymyślone. A i tak wyprzedził nieco swój czas, bowiem efekty specjalne były renderowana przez superkomputer w… ponad miesiąc, a każda klatka to kilka godzin jego pracy. Warto było czekać dla rezultatu. Avatar nawet dziś, niecałą dekadę później, ma wszelkie predyspozycje by kandydować do miana najpiękniejszego, najbardziej widowiskowego i niesamowicie wyglądającego filmu wszech czasów.

Interstellar (2014 r.)

REKLAMA

Można w zasadzie stwierdzić, że Avatar wymyślił już wszystko, a dalsze innowacje w grafice 3D to raczej ułatwienia dla procesu jej produkcji niż umożliwianie kreowania nowej rzeczywistości. Tyle że filmowi Interstellar to się udało w sensie dosłownym. Christopher Nolan realizując Interstellar chciał w jak największym stopniu wykorzystać mechaniczne efekty specjalne. Co oczywiste, nie był jednak w stanie na potrzeby filmu stworzyć prawdziwej czarnej dziury. Nie poprzestał jednak na zleceniu tego grafikom komputerowym. Dał im do pomocy Kipa Thorne’a, uznanego astrofizyka. Wspólnie z nim napisano renderer, który wykorzystywał wszystko co wiemy na temat interakcji światła i grawitacji. Efektem okazała się pierwsza realistyczna wizualizacja czarnej dziury… w historii, intrygująca nie tylko widzów, ale również i naukowców.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA